Straż miejska w Bolesławcu bez powodu zatrzymała wracającego w nocy do domu mężczyznę. Został on dotkliwie pobity. Musiał dochodzić do siebie w szpitalu.
Mężczyzna szedł o pierwszej w nocy przez centrum miasta. Wracał z lokalnego święta ceramiki. Nagle podjechał samochód starzy miejskiej. Funkcjonariusze zarzucili mu, że zakłóca ciszę nocną, po czym zaczęli go szarpać. Ze słów poszkodowanego wyłania się obraz brutalnego, nieuzasadnionego pobicia.
- Zajechali mi drogę. Wysiedli. Jeden mnie uderzył w głowę, dwóch zaczęło mi wykręcać ręce – opowiada Edward Iwanowski. Twierdzi, że nie było żadnego powodu do jego zatrzymania, bo zachowywał się spokojnie.
Nie chciał jednak podać funkcjonariuszom swoich danych, więc został zawieziony na pobliski parking, gdzie został pobity. Potem zawieźli go na wiadukt, gdzie - jak opowiada mężczyzna - przewiesili przez barierkę, żeby wyciągnąć portfel z kieszeni. Następnie zawieźli go na komisariat.
Po interwencji mężczyzna zgłosił się na pogotowie. Na obserwacji w szpitalu spędził 4 dni.
Słowo przeciwko słowu. Ale słowa pana Edwarda potwierdza inny mieszkaniec Bolesławca. Mówi, że był świadkiem, iż przed przyjazdem strażników pan Edward po prostu spokojnie szedł.
Straż miejska przyznaje, że interwencja miała miejsce. Ale czy w jej trakcie złamano prawo, wyjaśnia komendant.
Źródło: TVN24, PAP