Spłonęły setki sklepów, towar, dokumenty, a nawet pieniądze. Na liczenie strat przyjdzie jeszcze pora, ale już teraz pojawiają się pytania, z czego mają żyć rodziny, które pracowały w centrum handlowym na warszawskiej Białołęce. Ogień strawił w niedzielę gigantyczną halę przy Marywilskiej, gdzie sklepy, głównie z ubraniami, prowadzili Polacy, Wietnamczycy, a także Turcy. Materiał magazynu "Polska i Świat".
To było ich całe życie. Pożar strawił gigantyczną halę na warszawskiej Białołęce. Sprzedawano tu głównie ubrania i buty - poniedziałek miał być kolejnym dniem pracy.
- Wychowuję sama córkę. Jestem pozbawiona środków do życia. Na razie jestem w szoku, na razie nie dociera to do mnie - mówi Karolina Mroczkowska, która prowadziła sklep w centrum handlowym Marywilska 44.
Sprzedawcy stracili dobytek życia
Po butiku pani Karoliny nie ma dziś śladu - zamiast tego jest obawa o jutro. - Nie dowierzamy. Serce nam pęka i nie wiemy, co będzie dalej - przyznaje.
- Nie mamy sklepów, nie mamy towarów, nie mamy nic. W cztery godziny straciliśmy cały dobytek życia - mówi Anna Kwiatkowska. Spłonęły sklepy, towar, ale i pieniądze.
Grzegorz Górka, sprzedawca z Marywilskiej, wskazuje, że aby przetrwać, muszą się wyprzedawać z majątku. - Na pewno dom będzie trzeba sprzedać - mówił.
- My przez kilka miesięcy ponosiliśmy straty - powiedział Górka. Dla handlujących zima to często najtrudniejszy czas. To od maja nadrabiają straty i zarabiają na kolejne miesiące. - Została nam tylko teczka faktur do spłacenia za towar, który nam firmy dostarczyły, bo my mamy towar dostarczany na faktury terminowe, między 30 a nawet 90 dni - podkreśla Grzegorz Górka. Pytany, czy ma jakieś oszczędności, odpowiada: - W zasadzie to ja mam zobowiązania, nie oszczędności.
W Centrum Handlowym Marywilska 44 działało 1400 sklepów. To przede wszystkim małe rodzinne firmy - wiele z nich straciło dorobek życia. Teraz pytanie, czy mogą liczyć na jakąś pomoc.
Sprzedawcy z Marywilskiej liczą na pomoc
Spółka zapewnia, że chce jak najszybciej postawić nową halę. Ta spalona była ubezpieczona. - Realizacja i oddanie takiej inwestycji do użytkowania to najwcześniej przyszły rok - zauważa członek zarządu Marywilska 44 Piotr Taras. - Próbujemy też przygotować pomoc. Natomiast to wszystko jest w toku, to trochę za wcześnie, aby mówić o konkretach - zastrzega.
O konkretnych decyzjach mówi prezydent Warszawy. - Podjęliśmy decyzję o tym, żeby poszukać dodatkowych miejsc na targowiskach miejskich. To jest też oczywiście rzecz, która nie wydarzy się w ciągu kilku godzin, ale mamy takie miejsca, ich jest ponad sto - wyjaśnia Rafał Trzaskowski.
- Dadzą nam lokal, a czym będziemy tam handlować? - zastanawia się Karolina Mroczkowska. - Wszystko straciliśmy w tym budynku, więc oczywiście lokal jest podstawą, ale głównym filarem jest towar - tłumaczy.
Wojewoda obiecuje pomoc w szybkim wydawaniu duplikatów spalonych dokumentów. Wsparcie finansowe to sprawa bardziej skomplikowana. - To mogą być wyłącznie środki o charakterze specjalnym, bo nie ma dedykowanego programu dla wsparcia przedsiębiorców - mówi Mariusz Frankowski.
Oprócz Polaków, pracowało tu wielu obcokrajowców, głównie Wietnamczyków. Rodacy obiecują miejsca pracy i pieniądze. - Mamy rodzinę, która potrzebuje środków do życia, jeżeli chodzi o jedzenie, więc tym rodzinom zapewnimy pomoc materialną - mówi rzecznik Stowarzyszenia Przedsiębiorców Wietnamskich Karol Hoang.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN Warszawa