Doszło do szeregu nadużyć w tym konkretnym postępowaniu - powiedziała w "Faktach po Faktach" mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram z Inicjatywy Wolne Sądy, komentując sytuację wokół procesu po śmierci ojca Zbigniewa Ziobry. Rzecznik Stowarzyszenia Sędziów "Themis" sędzia Dariusz Mazur nawiązał do innego wątku postępowania, kiedy służby zapukały o poranku do drzwi biegłych w tej sprawie. - To jest czysty pokaz siły, mający na celu zastraszenie - powiedział.
W "Czarno na białym" w TVN24 ukazał się reportaż "Operacja Ziobry" dotyczący śmierci Jerzego Ziobry - ojca obecnego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Wynika z niego, że Zbigniew Ziobro wykorzystał aparat państwa w swojej prywatnej sprawie, a w trakcie trwania procesu zmieniono przepisy prawa tak, że do sprawy toczącej się z prywatnego aktu oskarżenia mógł przystąpić prokurator. Tak też się stało i podwładny Zbigniewa Ziobry wspierał w procesie swojego przełożonego.
Jak poinformowała prowadząca wtorkowe "Fakty po Faktach" Anita Werner, Ziobro otrzymał zaproszenie do programu, ale na nie nie odpowiedział. Ustalenia TVN24 komentowali zaś w "Faktach po Faktach" sędzia Dariusz Mazur, rzecznik Stowarzyszenia Sędziów "Themis" oraz mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram z Inicjatywy Wolne Sądy.
Mecenas Gregorczyk-Abram: nadużycia były na każdym etapie
Gregorczyk-Abram powiedziała, że po emisji materiału "powinno dojść do rozliczenia takiej sytuacji i gruntownego zbadania chociażby właśnie przez prokuraturę, czy nie doszło tutaj do przekroczenia uprawnień funkcjonariuszy".
Oceniła przy tym, że "doszło do szeregu nadużyć w tym konkretnym postępowaniu". - Te nadużycia były już tak naprawdę na każdym etapie - mówiła adwokat.
Wskazywała, że na etapie legislacyjnym "stworzono prawo dla pana ministra Ziobry, żeby mógł następnie wstąpić do postępowania karnego jako wsparcie dla oskarżycieli posiłkowych we własnej sprawie". - Następnie uruchomiono całą machinę przeciwko sędzi Pilarczyk - składając zawiadomienie o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa - jak i chyba piętnastu biegłym, którym o 6 rano zapukali funkcjonariusze do domu - powiedziała.
Dodała, że "to postępowanie od sześciu lat wobec nich nadal się toczy". - Jest to zdecydowanie taka sytuacja, która w demokratycznym kraju powinna być wyjaśniona, jeśli obiektem tego jest minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednej osobie - powiedziała Gregorczyk-Abram.
Sędzia Mazur: to jest czysty pokaz siły, mający na celu zastraszenie
Również sędzia Mazur stwierdził, że "doszło tu do licznych nadużyć prawa". - Władza deprawuje, natomiast władza absolutna deprawuje absolutnie. Tutaj wydaje się, że po tym połączeniu stanowisk ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego i zarazem szefa jednego z ugrupowań, które wchodzą w skład parlamentu, dzięki czemu pan minister może realizować inicjatywę legislacyjną, pan minister absolutnie zachłysnął się władzą - powiedział.
Jak wyjaśniał, "mamy tutaj sytuację, że zarzuca się biegłym, że zawyżyli koszt opinii". - Odpowiedzią na to jest jednoczesne wejście o 6 rano do kilkunastu miejsc zamieszkania osób z tytułami doktorów i profesorów. Normalnie takie akcje urządza się przeciwko członkom zorganizowanych grup przestępczych, którzy mogą być w jakiś sposób niebezpieczny albo mogą mieć coś do ukrycia - podkreślał.
- Wymaga to wejścia o 6 rano do ich domów, żeby sprawdzić, czy oni zawyżyli koszty opinii? Wystarczy przecież ich wezwać, żeby wytłumaczyli się z tych kosztów opinii, jeżeli są za wysokie. Wezwać ich na piśmie - kontynuował.
W opinii sędziego "to jest czysty pokaz siły, mający na celu zastraszenie tych osób w trakcie toczącego się postępowania po to, żeby zmusić ich do przemyślenia swojej postawy w tym postępowaniu". - W moim przekonaniu jest to czyste przestępstwo przekroczenia uprawnień przez każdą osobę decyzyjną w tym postępowaniu, która stoi za realizacją takich czynności pseudoprocesowych - dodał rzecznik Themis.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24