|

Dziewięć lat z piętnem zabójcy

Prokuratura oskarżyła Adama Z. o zabójstwo Ewy Tylman
Prokuratura oskarżyła Adama Z. o zabójstwo Ewy Tylman
Źródło: Jakub Kaczmarczyk / PAP

Sąd Okręgowy w Poznaniu ma ogłosić trzeci już wyrok w głośnej sprawie "zabójstwa Ewy Tylman". Zabójstwa? Aż do ostatniego wtorku prokuratura konsekwentnie zarzucała Adamowi Z., koledze Ewy, właśnie tę zbrodnię, choć wcześniej dwa razy został od tego zarzutu uniewinniony. Zmieniła zdanie na ostatniej prostej. Obrońca oskarżonego: - Straconych dziewięć lat młodości.

Artykuł dostępny w subskrypcji
  • Adwokat oskarżonego ocenia, że w tej sprawie doszło do złamania praw człowieka wobec oskarżonego Adama Z.
  • Rzecznik prokuratury podkreśla, że prowadząca sprawę prokurator samodzielnie oceniała materiał dowodowy i działała zgodnie z prawem.
  • Zdaniem prawnika z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka należy zbadać, czy nie doszło do przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez prokuratora.
  • Czy Adam Z. będzie ubiegał się o odszkodowanie i zadośćuczynienie w związku z faktem, że przez dziewięć lat był oskarżany o zbrodnię, której nie popełnił?

W miniony wtorek przed Sądem Okręgowym w Poznaniu strony wygłosiły mowy końcowe w trzecim już procesie w jednej z najgłośniejszych spraw kryminalnych ostatnich lat. Prokurator Magdalena Jarecka wniosła o zmianę kwalifikacji prawnej czynu, za jaki sądzony jest Adam Z. - z zabójstwa w tak zwanym zamiarze ewentualnym na nieudzielenie pomocy. W piątek 15 listopada sąd miał ogłosić wyrok w tej sprawie. Odroczono to jednak do 29 stycznia.

Po blisko dziewięciu latach od śmierci Ewy Tylman i konsekwentnego utrzymywania, że Adam Z. jest winny jej zabójstwa, prokuratura przyznała, że młoda kobieta potknęła się i sama wpadła do Warty. Wina Adama Z. miałaby więc polegać na tym, że nie udzielił jej pomocy. - Nie podał jej ręki, nie próbował jej rzucić części odzieży, której mogłaby się chwycić, nie wołał o pomoc - wyliczała we wtorek prok. Jarecka. Nie zadzwonił na numer alarmowy, choć miał przy sobie komórkę. Nie wezwał pogotowia, policji, straży pożarnej. Nikogo.

Stał i patrzył - to znów cytat z prokuratorskiej mowy - jak Ewa odpływa z nurtem rzeki. Jej ciało udało się odnaleźć dopiero osiem miesięcy później.

Prok. Jarecka zażądała dla Adama Z. trzech lat więzienia, czyli maksymalnej kary, jaka grozi za przestępstwo nieudzielenia pomocy.

Adam Z. przed Sądem Okręgowym w Poznaniu
Adam Z. przed Sądem Okręgowym w Poznaniu
Źródło: Jakub Kaczmarczyk / PAP

Blisko linczu

Wnosząc o zmianę kwalifikacji prawnej czynu, prokuratura przyznała, że przez blisko dziewięć lat, bo tyle minęło od postawienia zarzutu, oskarżała o zabójstwo człowieka, który zabójstwa nie popełnił. I robiła to przed kamerami, w świetle reflektorów.

Sprawa była głośna w całej Polsce. A w podobnych sprawach zdarza się, że publiczność nie czeka na werdykt sądu i sama wydaje wyrok. W tym przypadku stało się to dość szybko. Jeszcze w czasie śledztwa jeden z eksperymentów procesowych (wizja lokalna) musiał zostać przerwany, bo zebrany wokół tłum chciał zlinczować Adama Z.

Jakie dowody miała w aktach prok. Magdalena Jarecka? Zeznania policjantów. Twierdzili oni, że Adam Z. przyznał się przed nimi do winy. Ale nie podczas formalnego przesłuchania, do protokołu, który podpisał. Miał to zrobić w rozmowie z nimi.

Innych dowodów na to, że doszło do zabójstwa, nie było. Nikt, poza Adamem Z., nie widział, w jaki sposób Ewa Tylman znalazła się w wodzie. Miejsce, gdzie to się stało, nie jest objęte żadnym monitoringiem.

Podczas przesłuchania, już tego formalnego, z protokołem, Adam Z. zaprzeczył. Przyznał tylko, że widział, jak ciało Ewy Tylman płynie w rzece, nazywał samego siebie "tchórzem", wyjaśniał, że spanikował pod wpływem "ekstremalnej" sytuacją, z którą wcześniej nie miał nigdy do czynienia. Płakał.

A potem wycofał się z tych wyjaśnień. Podczas wszystkich trzech procesów korzystał z przysługującego mu prawa do milczenia.

Dziś (gdy publikujemy ten artykuł, jest jeszcze przed wyrokiem) wszystko wskazuje na to, że Adam Z. nie zostanie skazany za zabójstwo. Nie ma na to żadnych dowodów, nie wniosła o to prokuratura ani oskarżyciel posiłkowy.

Ale przez blisko dziewięć lat, na skutek uporu prokuratury, Z. musiał żyć z piętnem zabójcy. W areszcie przesiedział prawie 15 miesięcy, od 2 grudnia 2015 roku do 20 lutego 2017 roku.

Ostatnie chwile Ewy Tylman do dziś są zagadką. "Do tej pory ta sprawa była totalną porażką wymiaru sprawiedliwości" (materiał z 30 października 2024 roku)
Źródło: Jarosław Kostkowski/Fakty TVN

Obrońca: poważnie naruszone prawa człowieka

- Pamiętam lata pięćdziesiąte, budynek UB, który widziałem ze swojego rodzinnego domu - mówi mec. Ireneusz Adamczak, obrońca Adama Z., w palestrze od blisko czterech dekad. - Widziałem, jak ludzi tam wprowadzano, a potem ich wynosili. Pamiętam rok pięćdziesiąty szósty, sześćdziesiąty ósmy, siedemdziesiąty, osiemdziesiąty pierwszy... I jak myślę o sprawie Adama Z., kiedy słyszę od niego, że wymuszano na nim zeznania, o tym, że oskarżenie stawia zarzut na podstawie notatki sporządzonej z rozmowy z trzema policjantami, to przypominają mi się dawne czasy. I nie mam wątpliwości, że jeśli tak było, jak mówi Adam Z., to zostały poważnie naruszone prawa człowieka. Przede wszystkim prawo do wolności.

Adwokat uważa, że od samego początku prokuratura dążyła do przypisania Adamowi Z. najpoważniejszych przestępstw.

- Najpierw prokuratura próbowała postawić zarzut porwania dla okupu - mówi Ireneusz Adamczak. To było jeszcze przed tym, jak znaleziono ciała Ewy Tylman. - Nie wyszło. Potem zabójstwa. Nie wyszło. To teraz stawia zarzut nieudzielenia pomocy. To nieudzielenie pomocy też jest moim zdaniem bardzo wątpliwe. Ale dobrze chociaż, że przyznali się do błędów, że mieli na to odwagę.

Pytam obrońcę, jak w jego ocenie zarzut zabójstwa wpłynął na życie Adama Z.?

- Z przestępcami miałem do czynienia przez całe swoje zawodowe życie. Nie wierzę, żeby ten chłopak mógł zabić albo porwać dla okupu. To po pierwsze. Po drugie zaś Adam Z. czuje złość, rozgoryczenie, żal. Został zwolniony z pracy, gdy go rozpoznano. Mam przed oczami taki obrazek, jak wychodzi zapalić papierosa, podnosi dłoń do ust i trzęsą mu się ręce - mówi adwokat. - Stracił czas. Stracił dziewięć lat swojej młodości.

- W tej sprawie widać jeszcze jedną kwestię. Zapadły już dwa wyroki, sprawa była dwukrotnie cofana do ponownego rozpoznania, wszystko trwa tyle lat. Mamy tu przykład przewlekłego postępowania sądowego, które niszczy człowiekowi życie. Mam wrażenie, że wśród sędziów po prostu nie ma odwagi do ostatecznego rozstrzygnięcia tej sprawy - dodaje Adamczak.

Mec. Ireneusz Adamczak wygłasza mowę końcową w procesie Adama Z. (siedzi z tyłu). Po lewej drugi z obrońców, mec. Piotr Jóźwiak
Mec. Ireneusz Adamczak wygłasza mowę końcową w procesie Adama Z. (siedzi z tyłu). Po lewej drugi z obrońców, mec. Piotr Jóźwiak
Źródło: Jakub Kaczmarczyk / PAP

Prokurator: wina sądu, nie nasza

- Na skutek działań prokuratury Adam Z. przez wiele lat był postrzegany jako sprawca zabójstwa… - rozpoczynam rozmowę z Łukaszem Wawrzyniakiem, rzecznikiem prasowym Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

- Adam Z. nigdy nie był zabójcą, bo nigdy nie został skazany za jakikolwiek czyn w tej sprawie - od razu zastrzega prokurator Wawrzyniak.

- Ale to ma swoje konsekwencje, jeżeli w przestrzeni publicznej oskarża się kogoś o zabójstwo - zwracam uwagę.

- Przypomnę, że ten proces od początku jest przedmiotem szerokiego zainteresowania mediów, media bardzo go nagłaśniają. I to nie jest zasługa prokuratury, że społeczeństwo się tym interesuje - tłumaczy prok. Wawrzyniak. - Prokurator bardzo by chciał, żeby na sali sądowej był tylko oskarżony, prokurator, świadkowie i sędzia, który sprawę rozstrzyga.

Dlaczego prokuratura wniosła o zmianę kwalifikacji prawnej z zabójstwa na nieudzielenie pomocy?

Łukasz Wawrzyniak: - Ponieważ dwa sądy odwoławcze rozstrzygnęły kwestię dowodów, które pierwotnie według prokuratury dowodziły o sprawstwie w zakresie zabójstwa z zamiarem ewentualnym, czyli czynu zarzucanego oskarżonemu. Sąd odwoławczy dwukrotnie wyeliminował z materiału dowodowego kwestię zeznań policjantów, w których oskarżony przyznał się do zabójstwa. I takie były ustalenia pierwotne, które w tej chwili już się zmieniły i prokurator nie może się powoływać na zeznania policjantów. Więc tak to od strony merytorycznej, nie emocjonalnej, wygląda.

Mówiąc prościej, sądy dwukrotnie zwróciły uwagę, że oskarżenie o zabójstwo nie może się opierać na zeznaniach policjantów, którzy twierdzili, że Adam Z. przyznał się do winy w rozmowie z nimi.

Prokurator Magdalena Jarecka wnioskowała o karę trzech lat pozbawienia wolności dla Adama Z
Wystąpienie prokurator Magdaleny Jareckiej (nagranie z 12 listopada 2024 roku)
Źródło: TVN24

- Tylko że przez wiele lat pani prokurator, mimo orzeczeń sądów, dalej przyjmowała te dowody. Czy to nie nadużycie? - pytam.

- To jest kwestia formalna - odpowiada rzecznik poznańskiej prokuratury. - Te procesy rozpoczynały się po uchyleniu [wyroków - red.] od początku i prokurator innego wyjścia nie ma, jak przedstawić akt oskarżenia w takiej formie, w jakiej pierwotnie go złożył [czyli z zarzutem zabójstwa - red.]. I prokurator taki akt oskarżenia zawsze odczytuje, niezależnie od tego, co twierdzi sąd odwoławczy.

Na moja sugestię, że już wcześniej można było wnieść o zmianę kwalifikacji czynu z zabójstwa na nieudzielenie pomocy, Łukasz Wawrzyniak argumentuje, że prokurator jest samodzielny i sam podejmuje decyzje, jakie dowody uznaje za wiarygodne. I ma do tego prawo.

- Proszę pamiętać o jednym - zwraca uwagę Łukasz Wawrzyniak. - Wszyscy skupiają się w tej sprawie na prokuraturze. Prokurator przeprowadził śledztwo bodajże w rok. A tak naprawdę to postępowanie sądowe toczy się już osiem lat. Więc gdzie jest problem? Czy problem jest tylko po stronie prokuratury, czy po stronie sądów, które pewnych kwestii nie rozstrzygnęły od razu. Więc to też tak nie jest, że tylko prokuratura jest uparta i prokuratura jest bezrefleksyjna. Prokuratura jest właśnie refleksyjna i widzi potrzebę rozstrzygnięcia tej sprawy w ten sposób - mówi prokurator, nawiązując do wtorkowego wniosku o zmianę kwalifikacji.

- Adwokaci Adama Z. twierdzą, że prokuratura dąży do skazania za cokolwiek, byleby skazać.

- To linia obrony przedstawiona przez mecenasów - odpowiada rzecznik poznańskiej prokuratury. - Nie zgodzę się, że na siłę szukamy możliwości skazania oskarżonego. To teza całkowicie nieuprawniona, niczym nieuzasadniona. My po prostu wykonujemy swoją pracę. Prokurator działa w ramach prawa, na podstawie przepisów prawa.

Prokuratorzy: Łukasz Wawrzyniak i Magdalena Jarecka. Z tyłu siedzą Andrzej Tylman, ojciec Ewy, oraz jego pełnomocnik, mec. Michał Konieczyński
Prokuratorzy: Łukasz Wawrzyniak i Magdalena Jarecka. Z tyłu siedzą Andrzej Tylman, ojciec Ewy, oraz jego pełnomocnik, mec. Michał Konieczyński
Źródło: Jakub Kaczmarczyk / PAP

Kładoczny: zarzuty to poważna sprawa

O komentarz poprosiłem dr Piotra Kładocznego z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

- Proszę zwrócić uwagę na jedną okoliczność: jeśli przesłanką do aresztowania [Adama Z.] było tak zwane zagrożenie wysoką karą, to przebywał w areszcie dlatego, że został oskarżony o zabójstwo, za które może grozić nawet dożywotnie pozbawienie wolności. Gdyby od początku został oskarżony o nieudzielenie pomocy, za co grozi kara do trzech lat więzienia, to pewnie nie zostałby aresztowany albo zostałby aresztowany na bardzo krótki czas - ocenia dr Kładoczny.

- Ta sprawa pokazuje nam, że trzeba się bardzo poważnie zastanowić, jakie się ma dowody, zanim postawi się człowiekowi zarzuty. Bo rzeczywiście inaczej postrzega się człowieka, który nie udzielił pomocy, a inaczej oskarżonego o zabójstwo. Więc przy stawianiu zarzutów trzeba być ostrożnym.

- Czy w tej sprawie możemy mówić o złamaniu praw człowieka?

- Nie chcę przesądzać, bo nie znam tej sprawy na tyle dokładnie - odpowiada prawnik. - Ale widziałbym tu możliwość powództwa cywilnego. Jest to teoretycznie możliwe w takiej sprawie. Trzeba by było zbadać, czy możliwe było wcześniejsze dokonanie zmiany kwalifikacji czynu.

Choć nie tylko powództwo cywilne, zdaniem Piotra Kładocznego, wchodzi tu w grę.

- Drugą kwestią jest odpowiedzialność karna samego prokuratora - mówi prawnik. - Trzeba by było sprawdzić, czy stawiając, a potem utrzymując zarzut zabójstwa, sam prokurator nie dopuścił się przestępstwa tak zwanego urzędniczego, czyli niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień. Ale to mogłoby być trudne, bo trzeba by wykazać, że w konkretnych okolicznościach prokurator powinien inaczej zakwalifikować czyn, a tym samym postawić inny zarzut.

- Ktoś taki jak Adam Z. nie może powiedzieć: "ludzie, ja nie zabiłem, dajcie mi spokój", bo i tak mu nikt nie uwierzy, dopóki prokuratura utrzymuje, że jednak zabił - zwracam uwagę.

- To prawda. I nie ma jakiejś służby, która byłaby nad prokuraturą, która mogłaby nakazać zmianę zarzutu. Teoretycznie można się skarżyć do nadrzędnego prokuratora, który może śledztwo kontrolować, ale też raczej nie kwestionuje decyzji merytorycznych - ocenia dr Kładoczny.

I podsumowuje: - W tej sprawie, i w innych podobnych, trzeba zastanowić się nad odpowiedzialnością cywilną prokuratury.

Adam Z. w trakcie eksperymentu procesowego w marcu 2016 roku
Adam Z. w trakcie eksperymentu procesowego w marcu 2016 roku
Źródło: Jakub Kaczmarczyk / PAP

"Najpierw niech zapadnie wyrok"

- Czy teraz Adam Z. ma podstawy, żeby pozwać państwo polskie? - pytam jego obrońcę.

Mec. Ireneusz Adamczak: - Zastanowimy się nad tym. Na razie czekamy na treść orzeczenia. Przewlekłość postępowania sądowego na przykład otwiera drogę przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości. No, ale zobaczymy, jakie kroki podejmiemy. Najpierw niech zapadnie wyrok.

Mec. Michał Konieczyński, pełnomocnik ojca Ewy, mówił dziennikarzom w dniu rozpoczęcia trzeciego procesu: - Do tej pory ta sprawa była totalną porażką wymiaru sprawiedliwości. I jest mała szansa, że ta kompromitacja zostanie naprawiona.

Adwokat oskarżonego ocenia, że w tej sprawie doszło do złamania praw człowieka wobec oskarżonego Adama Z.

Rzecznik prokuratury podkreśla, że prowadząca sprawę prokurator samodzielnie oceniała materiał dowodowy i działała zgodnie z prawem.

Zdaniem prawnika z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka należy zbadać, czy nie doszło do przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez prokuratora.

Czy Adam Z. będzie ubiegał się o odszkodowanie i zadośćuczynienie w związku z faktem, że przez dziewięć lat był oskarżany o zbrodnię, której nie popełnił?

Czytaj także: