Pani Joanna, której sprawa tydzień temu rozgrzała opinię publiczną, była w środę gościnią TVN24. - W trzy dni ukończyłam 300 lat terapii, bo ja zrozumiałam, że ja się sama za siebie wstawiłam i zrozumiałam, że ja się potrafię o siebie zatroszczyć - powiedziała.
Historię pani Joanny z Krakowa nagłośniły przed tygodniem "Fakty" TVN. Kobieta zażyła tabletkę poronną, bo ciąża miała zagrażać jej życiu. Po kilku dniach, kiedy fizycznie i psychicznie czuła się źle, powiadomiła o tym swoją lekarkę. Przekazała jej też informację o tym, że dokonała aborcji farmakologicznej. Lekarka - psychiatra - która twierdzi, że kobieta podczas rozmowy poinformowała ją, iż chce odebrać sobie życie, zadzwoniła pod numer 112 i poinformowała o zdarzeniu służby.
Do szpitala pani Joanna pojechała w asyście policji. Na miejscu mundurowi mieli ją przesłuchiwać, zabrali też jej laptop i telefon.
Pani Joanna: w trzy dni ukończyłam 300 lat terapii
Pani Joanna gościła w środę w studiu TVN24, rozmawiała z Agatą Adamek w programie "Jeden na jeden".
- Jak się czuję? Ja mam wrażenie, że ja w trzy dni ukończyłam 300 lat terapii, bo ja zrozumiałam, że ja się sama za siebie wstawiłam i zrozumiałam, że ja się potrafię o siebie zatroszczyć, już nigdy nie muszę się bać i oczywiście wiem, że już nigdy nie będę szła sama - powiedziała.
- Zawsze znałam to hasło, wiele razy je powtarzałam i skandowałam, ale ja naprawdę rozumiem to hasło teraz, uświadamiam sobie jego znaczenie. Ja naprawdę nigdy nie będę szła sama - podkreśliła. - Ale nawet jakbym miała gdzieś iść sama, mi jest dobrze samej. Ja sobie ze wszystkim poradzę, ludzie się o mnie martwią teraz - mówiła pani Joanna.
"Ustawili tych policjantów, którzy wzięli w tym udział". Odpowiedź policji
Jak dodała, na wtorkowej manifestacji w Krakowie, w której brała udział, policja "ustawiła dokładnie tych samych policjantów, którzy wzięli udział" w jej przesłuchaniu i rewizji.
- Oni chyba naprawdę myśleli, że ja się jeszcze boję. Jakbym ja jeszcze niewystarczająco pokazała, że ja się nie boję. (...) Oczywiście, że specjalnie ich wzięli. Ja nawiązywałam z nimi kontakt wzrokowy, a oni chyba mieli z tym problem - powiedziała.
Krakowska policja, w odpowiedzi na pytania przesłane przez TVN24, oświadczyła w środę, że "w dniu 25 lipca podczas policyjnego zabezpieczenia zgromadzenia na ulicy Królewskiej w Krakowie nie brali udziału funkcjonariusze, którzy w dniu 27 kwietnia po zgłoszeniu lekarza i prośbie ratowników asystowali podczas czynności związanych z ratowaniem życia" pani Joanny.
Pani Joanna: konferencja policji mi coś uświadomiła
Pani Joanna odniosła się do nagrań rozmów telefonicznych, które były prezentowane na konferencji komendanta głównego policji. - To było, żeby z jednej strony pokazać: "my się troszczymy, tajemnicę lekarską zachowaliśmy" i tak dalej. Ale zostawili wystarczająco dużo, żeby karmić narrację o kobiecie wariatce, histeryczce, wiedźmie - skomentowała.
Była też pytana, czy czuje żal do lekarki, która zawiadomiła o sprawie policję.
- Tak. Konferencja rzecznika policji uświadomiła mi coś. Ja jeszcze do końca nie wiedziałam, czy mam jej współczuć, czy mam być zła, czy mam jej może trochę bronić. Ale podczas tej konferencji usłyszałam, że z tego nagrania jasno wynika, że ona (lekarka) do mnie mówi: "Pani Joanno, ja rozmawiam z ratownikami medycznymi", a ona rozmawiała z policjantem, który się dwa razy przedstawił. Ona wybrała, by powiedzieć mi inaczej i dokonała takiego wolnego wyboru, że policjantom należy powiedzieć, że zrobiłam aborcję - mówiła gościni TVN24.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24