Prokuratura przedłuża, o kolejne trzy miesiące, śledztwo dotyczące podpalenia budki wartowniczej pod rosyjską ambasadą w 2013 roku. Z nieoficjalnych informacji tvn24.pl wynika, że śledczy chcieli już umorzyć główny wątek w tej sprawie, ale nie zgodzili się na to prokuratorzy wyższego szczebla.
Informację o przedłużeniu śledztwa potwierdziliśmy oficjalnie w Prokuraturze Okręgowej w Suwałkach. - Niezbędne jest przeprowadzenie szeregu dalszych czynności, dlatego potrzebujemy więcej czasu - mówi nam szefowa prokuratury Hanna Lewczuk.
Podsłuchana rewelacja
Podlegli prokurator Lewczuk śledczy sprawę wyjaśniają już od roku. Całość ma jednak w prokuraturze jeszcze dłuższą historię. Już wcześniej zajmowali się nią prokuratorzy z Warszawy, kończąc ją umorzeniem. To do nich trafiła sprawa, której początkiem była nielegalnie nagrana rozmowa wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej i szefa CBA Pawła Wojtunika w restauracji Sowa i Przyjaciele. Rozmawiali o skłonnościach do osobistego wydawania poleceń przez ministra spraw wewnętrznych i administracji Bartłomieja Sienkiewicza.
Paweł Wojtunik: - Znaczy Bartek ma ze mną taki problem, że Bartek się nauczył zarządzać wszystkim przez telefon. Nawet jak siedzieliśmy na tej trybunie, to szef BOR-u do niego telefonem, czy śmigłowiec nie może dalej latać. No ja pierniczę. No to minister. Jak on do mnie zadzwonił, czy może śmigłowiec dalej latać czy nie. Jakbym go pierdyknął telefonem.
Elżbieta Bieńkowska: ha, ha, naprawdę?
PW: Stołeczny dostaje telefon, żebyśmy...
E.B.: Ale jaja, ale jaja, ale jaja.
PW.: Widzisz, ale facet nauczył ich, że on dzwoni i on im rozkazuje. I tak samo poszli, spalili budkę pod ambasadą, bo minister osobiście wymyślił taką... wiesz z takiego...
E.B.: Taką koncepcję, tak, tak.
Prokuratury - najpierw warszawska, a teraz suwalska - sprawdzają, czy ten fragment rozmowy świadczył o tym, że Bartłomiej Sienkiewicz wydał polecenie spalenia budki wartowniczej sprzed ambasady Rosji podczas Marszu Niepodległości w 2013 roku. - Wierutna bzdura. To absurdalna interpretacja - mówi sam Wojtunik, który dziś pracuje w ambasadzie Unii Europejskiej w Mołdawii.
Również na przesłuchaniach wicepremier (dziś komisarz UE) Elżbieta Bieńkowska i Paweł Wojtunik zgodnie wyjaśniali, że to nieporozumienie. Według nich w tym fragmencie chodziło wyłącznie o podkreślenie skłonności ówczesnego szefa MSW do wydawania osobistych poleceń funkcjonariuszom.
Umorzone wątki?
Według nieoficjalnych informacji tvn24.pl do podobnych wniosków doszli prokuratorzy z Suwałk. - Zamierzali umorzyć śledztwo w tym wątku, jednak innego zdania są przełożeni z Prokuratury Regionalnej w Białymstoku - mówi nasz rozmówca z prokuratury, zastrzegając swoją anonimowość.
Z jego słów wynika, że suwalscy śledczy po umorzeniu wątku dotyczącego celowego podpalenia budki chcieli się skupić na badaniu ewentualnych błędów w zaplanowaniu i przeprowadzeniu policyjnej operacji podczas Marszu Niepodległości. - To, że budka spłonęła, jest efektem błędu w policyjnej sztuce, a nie celowego działania. I to chcieli wyjaśniać - wskazują nasi rozmówcy z prokuratury.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24