Śledczy nie mają wątpliwości: - Przedstawiliśmy zarzuty osobie, która dokonała tego przestępstwa - mówi Michał Szułczyński z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Jednak Dariusz P., oskarżony o podpalenie domu, w którym zginęła prawie cała jego rodzina ma też drugą twarz. Reporterowi "Czarno na białym" opowiada o tym ks. Bogusław Zalewski, proboszcz parafii w Jastrzębiu Zdroju.
Dariusz P. - głowa siedmioosobowej rodziny - postrzegany był w swoim środowisku jako przykład do naśladowania. Praktykujący katolik, w pobliskim kościele służył do mszy, często - razem ze swoim najmłodszym synem. W Jastrzębiu Zdroju miał dobrą opinię.
- To jest niezwykła sytuacja, bo ta rodzina była dla mnie wzorcem rodziny. Patrząc na jego (Dariusza P. - red.) postawę, postawę żony. W dzieciach to było najwyraźniej widać - to są dzieci akceptowane, kochane, pełne radości, chętne do współpracy i to też jest znakiem, że rodzice z takim polotem starali się je wychowywać - mówi dla "Czarno na białym" ksiądz z parafii, do w której należała rodzina.
Po zatrzymaniu Dariusza P., poza księdzem, nikt nie chce rozmawiać o tym, co się wydarzyło. - Trochę mnie to boli, że ten sąd jest jakby już wydany ale myślę, że trzeba jeszcze trochę poczekać. Ja bym chciał obudzić się jutro i usłyszeć, że to wszystko było jakimś nieporozumieniem, pomyłką, że ktoś mu chciał dokuczyć - mówi ksiądz Zalewski.
"Nie sposób udawać czegoś takiego"
Dariusz P. pytany przez dziennikarzy "Uwagi! TVN" o śmierć swoich bliski opowiadał: - Wiem, że kiedyś się spotkamy i tyle, wiem że kiedyś umrę i dla mnie dzisiaj jest to obojętne, czy to będzie dzisiaj, czy to będzie jutro, czy za 15 minut tutaj. Mam ten spokój, bo wiem, że jest im tam dobrze.
Pytany o ocenę tych wypowiedzi psycholog kryminalny Jan Gołębiowski mówi dla TVN24, że widać w tych odpowiedziach brak ekspresji emocji. - Ta żałoba była prezentowana w taki sposób medialny, on nie robił tego intymnie - ocenił Gołębiowski.
Mimo tych opinii i prokuratorskich dowodów - ksiądz który znał Dariusza P. od dziewięciu lat nie może uwierzyć w jego winę. - Ja widziałem jakie to było cierpienie, jak on się zachowywał, jak płakał, jak biegał, bo w innym miejscu szpitala była żona, w innym dzieci. Mi się wydaje, że nie sposób udawać czegoś takiego w takim momencie. Jak dziecko umiera, jak on klęczy nad ciałem czteroletniej dziewczynki, rozpacza. Ja nie umiem sobie wyobrazić takiego udawania - mówi ksiądz Zalewski.
"Przedstawiliśmy zarzuty osobie, która dokonała tego przestępstwa"
Pożar wybuchł 10 maja ub. roku w domu jednorodzinnym, w którym mieszkała 7-osobowa rodzina. Zginęła matka i czworo dzieci. Jak wykazała sekcja - przez zaczadzenie.
O podpalenie podejrzany jest mąż i ojciec ofiar - Dariusz P. Prokuratura zarzuciła mu spowodowania pożaru i zabicia w ten sposób pięciu członków rodziny, a także usiłowania zabójstwa szóstej osoby - najstarszego syna.
Motywem miała być chęć uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia. Mężczyzna trafił do aresztu. Jeśli zarzuty się potwierdzą, będzie mu groziło dożywocie.
Prokuratura nie ma wątpliwości, co do winy Dariusza P. - Mamy materiał dowodowy, który potwierdza, że nie doszło do włamania i żadna inna osoba nie mogła wejść do domu bez oryginalnego klucza. Przedstawiliśmy zarzuty osobie, która dokonała tego przestępstwa - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Michał Szułczyński.
Autor: dln//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24