Wyjaśnianie sprawy trwa ponad rok. Nie doprowadziło do istotnych ustaleń – do emisji reportażu "Superwizjera”. O nadużyciu paralizatora szefostwo policji i ministerstwo wiedziały już rok temu.
Igor Stachowiak zmarł we wrocławskim komisariacie 15 maja 2016 roku. Reporter "Superwizjera" TVN Wojciech Bojanowski dotarł do nagrań i informacji, które pokazują, jak wyglądała policyjna interwencja. Na nagraniach widać między innymi leżącego na ziemi w toalecie, skutego kajdankami i rozebranego Stachowiaka, którego grupa policjantów razi paralizatorem.
Po emisji programu oświadczenia w sprawie zaczęły wydawać m.in. policja, prokuratura, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, Rzecznik Praw Obywatelskich oraz inne służby i instytucje. Przeanalizowaliśmy, jaki obraz działań służb państwa wynika z tych oficjalnych komunikatów i wypowiedzi.
Już rok temu była sejmowa komisja
Pierwsza oficjalna informacja wiceministra nadzorującego policję na temat śmierci Igora Stachowiaka pochodzi sprzed prawie roku. Z wypowiedzi wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Jarosława Zielińskiego, wygłoszonej w obecności komendanta głównego policji, jasno wynika, że już wtedy szefostwo policji i MSWiA wiedzieli, iż doszło do nadużycia paralizatora.
9 czerwca 2016 r. sejmowa Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych zebrała się na posiedzeniu z jednym tylko punktem porządku obrad. Było nim zaopiniowanie wniosku klubu PO o przedstawienie na posiedzeniu Sejmu informacji ministra spraw wewnętrznych "w sprawie wyjaśnienia okoliczności towarzyszących zatrzymaniu Igora S. przez funkcjonariuszy Policji na wrocławskim Rynku oraz jego późniejszej śmierci na komisariacie przy ul. Trzemeskiej we Wrocławiu".
We wspomnianym posiedzeniu komisji wziął udział Komendant Główny Policji nadinsp. Jarosław Szymczyk i nadzorujący policję wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński. Wówczas - bez głosu sprzeciwu - komisja uznała wyjaśnienia ministra za wystarczające i uznała, że nie ma potrzeby roztrząsać tej sprawy na plenarnym posiedzeniu Sejmu.
Później już oficjalnych oświadczeń władz nie było. Wyjaśnianie sprawy śmierci Stachowiaka toczyło się w zaciszu prokuratorskich gabinetów i objętych tajemnicą śledztwa czynności procesowych. Przedstawiciele policji, prokuratury i władzy wykonawczej publicznie zabrali głos po reportażu "Superwizjera", w którym ujawniono to, co działo się z zatrzymanym we wrocławskim komisariacie.
Treść oświadczeń, wypowiedzi i innych oficjalnych stanowisk władz i służb odnoszą się do pięciu zagadnień:
- przebiegu interwencji patrolów na rynku we Wrocławiu,
- czynności przeprowadzanych z zatrzymanym na komisariacie,
- przyczyn śmierci Igora Stachowiaka,
- oceny postawy policjantów,
- oceny dotychczasowych postępowań w tej sprawie,
Pod takim też kątem zestawiliśmy treści oświadczeń władz.
Przebieg interwencji
"Policjanci w dniu 15 maja 2016 roku około godz. 6.00, zaraz po godz. 6.00 podjęli interwencję na ul. Rynek we Wrocławiu w stosunku do agresywnie zachowującego się mężczyzny" - relacjonował w czasie czerwcowego posiedzenia komisji sejmowej wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński.
Komunikat policji z 21 maja 2017 roku mówi, że policja została wezwana do mężczyzny, który "zachowywał się nerwowo, m.in. rozglądając się na wszystkie strony". Gdy patrol przybył na rynek, "mężczyzna wobec którego podjęta była interwencja wypowiadał się chaotycznie i niezrozumiale. Ponadto był wulgarny i agresywny, a w podręcznej torbie, która leżała na ławce posiadał metalową pałkę teleskopową".
Z informacji wiceministra Zielińskiego wygłoszonej przed rokiem na komisji sejmowej wynika, że pałkę teleskopową ujawniono dopiero na komisariacie, o czym w dalszej części tekstu.
Prokuratura Okręgowa w Poznaniu potwierdza, że przy zatrzymanym znaleziono pałkę teleskopową. Nie podaje jednak, w którym momencie. Z rozbioru logicznego zdań formułowanych przez prokuraturę wynika, że zakazany przedmiot znaleziono przy zatrzymanym kilka godzin przed śmiercią.
Oficjalne komunikaty mówią też o innych przedmiotach, które posiadał przy sobie Igor Stachowiak. Według prokuratury był to "telefon niewiadomego pochodzenia" (komunikat Prokuratury Krajowej z 21 maja). Policja potwierdza, że był to "telefon komórkowy, którego [Igor Stachowiak - przyp. red.] pochodzenia nie potrafił dokładnie wyjaśnić" (komunikat KGP z 21 maja). Według informacji wiceministra Zielińskiego przy zatrzymanym "ujawniono dwa telefony komórkowe" (protokół komisji z 9 czerwca 2016 r.). Te relacje nie muszą stać w sprzeczności. Zatrzymany mógł mieć przy sobie dwa telefony, a nie potrafił określić pochodzenia tylko jednego.
W dwóch dokumentach mowa jest również o niezidentyfikowanej pod względem chemicznym substancji, którą posiadał przy sobie zatrzymany. Komunikat prokuratury mówi o "środku potocznie nazywanym dopalaczem". Informacja wiceministra Zielińskiego z czerwca ubiegłego roku opisuje ten przedmiot jako "woreczek strunowy z substancją koloru białego w formie kryształków, co do której istniało podejrzenie, że mogła stanowić zabronioną substancję psychoaktywną". Komunikat policji z 21 maja nie wspomina o tym przedmiocie.
Identyfikacja zatrzymanego
"Policjanci już na początku interwencji na podstawie dowodu osobistego ustalili, że jest to Igor S. Po sprawdzeniu w policyjnej bazie okazało się, że Igor S. jest poszukiwany przez prokuraturę za popełnione oszustwa" - głosi komunikat policji.
"Był to Igor Stachowiak, lat dwadzieścia pięć, zamieszkały we Wrocławiu, który po sprawdzeniu w Krajowym Systemie Informacji Policyjnej okazał się osobą poszukiwaną w celu ustalenia miejsca pobytu dla celów prawnych przez Prokuraturę Rejonową dla Wrocławia Stare Miasto do sprawy o sygnaturze akt 1Ds 375/16 o czyn z art. 286 § 1 Kodeksu karnego [oszustwo - przyp. red.]" - informował rok temu sejmową komisję wiceminister Zieliński.
Z tej informacji wynika, że fakt, iż Stachowiak figurował w policyjnej bazie poszukiwanych, był podstawą do zatrzymania go i przewiezienia na komisariat "w celu odebrania stosownego oświadczenia o miejscu jego zamieszkania i wręczenia wezwania do stawiennictwa przed organem procesowym".
Środki przymusu w czasie zatrzymania
"Igor Stachowiak odmówił udania się do komisariatu Policji i nie reagował na wielokrotnie ponawiane polecenia funkcjonariuszy. Podczas prowadzonych czynności był agresywny oraz stawiał (...) czynny i bierny opór. Policjanci zastosowali wobec niego środki przymusu bezpośredniego, a więc użyli siły fizycznej w postaci chwytów obezwładniających i transportowych, a następnie tasera [zapożyczenie z języka angielskiego używane na określenie paralizatora elektrycznego - przyp. red.] i kajdanek. Po założeniu kajdanek pomimo stosowania przez Igora Stachowiaka czynnego i biernego oporu funkcjonariusze przy użyciu siły fizycznej wnieśli go do oznakowanego radiowozu, a następnie przewieźli do Komisariatu Policji Wrocław Stare Miasto" - informował w ubiegłym roku komisję sejmową wiceminister spraw wewnętrznych.
Komunikat Komendy Głównej Policji z niedzieli 21 maja precyzuje szczegóły zatrzymania. Między innymi fakt wezwania drugiego radiowozu i skutki użycia paralizatora w czasie zatrzymania na rynku.
"W związku z tym, że mężczyzna był nadal agresywny, dyżurny na miejsce wysłał dodatkowy patrol w celu udzielenia pomocy z poszukiwanym. (...) Wobec tych wszystkich okoliczności interwencji, mundurowi podjęli decyzję o jego doprowadzeniu do jednostki Policji. Pomimo wielokrotnych poleceń do zachowania zgodnego z prawem mężczyzna nie reagował, a wręcz przeciwnie - był coraz bardziej agresywny, stawiając czynny i bierny opór.
Pomimo użycia przez policjantów podczas interwencji na rynku siły fizycznej, jak również nieskutecznej próby założenia kajdanek, policjanci ponownie polecili mężczyźnie, aby zachowywał się zgodnie z prawem. Igor S. nie zastosował się do poleceń. W związku z tym policjant użył wobec niego tasera. Igor S. nadal był bardzo agresywny, tj. wyrywał się, odpychał i kopał. Użycie tego urządzenia spowodowało jednak, że mężczyzna obrócił się na plecy i wówczas funkcjonariusze założyli mu kajdanki na ręce trzymane z przodu i umieścili w radiowozie" - czytamy w oficjalnej informacji policji.
Co działo się w komisariacie
Publikowane w ostatnich dniach komunikaty policji nie odnoszą się do znanych z reportażu Wojciecha Bojanowskiego faktów, co dokładnie zaszło na komisariacie. O śmierci zatrzymanego komunikat KGP informuje przez presupozycję, czyli nie mówi wprost, że zatrzymany zmarł na komisariacie, a podaje, że "w związku z tragiczną śmiercią Igora S. policja natychmiast wszczęła czynności wyjaśniające".
Zajścia w komisariacie Wrocław Stare Miasto opisał szerzej rok temu wiceminister Jarosław Zieliński na posiedzeniu komisji sejmowej. Zastrzegał, że mówi na dużym poziomie ogólności, bo w sprawie toczy się śledztwo. Relacjonował też, że to na komisariacie znaleziono przy zatrzymanym telefony, pałkę i domniemany dopalacz. Protokół z posiedzenia komisji tak odtwarza relację Zielińskiego:
"W komisariacie policjanci sporządzili dokumentację służbową, w tym protokół z zatrzymania.
Po poinformowaniu o konieczności poddania się czynności przeszukania mężczyzna ponownie przejawiał agresję w postaci kopnięć i uderzeń policjantów. Po obezwładnieniu mężczyzny i jego chwilowym uspokojeniu się w pomieszczeniach komisariatu ponownie stał się agresywny i spowodował między innymi uszkodzenie skrzydła drzwi do jednego z pomieszczeń komisariatu, wewnątrz obiektu. Zatrzymany nie reagował na wezwania, głośno krzyczał i wyrywał się, jednocześnie nieustannie usiłując kopać i zadawać ciosy. Próba zastosowania przez policjantów siły fizycznej w postaci chwytów obezwładniających oraz dźwigni również nie przyniosła efektów. Podjęto więc decyzję o ponownym użyciu paralizatora typu taser. W dalszej kolejności dokonano przeszukania mężczyzny, w wyniku którego ujawniono dwa telefony komórkowe, pałkę teleskopową i woreczek strunowy z substancją koloru białego w formie kryształków, co do której istniało podejrzenie, że mogła stanowić zabronią substancję psychoaktywną.
Nie wkraczam w dokładny opis zdarzenia z uwagi na okoliczności prokuratorskie związane ze śledztwem, z postępowaniem przygotowawczym, dlatego może to wyglądać na dosyć ogólny opis. Z konieczności musi być taki.
W pewnym momencie w pomieszczeniach komisariatu mężczyzna zasłabł, zaczął tracić przytomność. Wówczas policjanci przystąpili do czynności resuscytacyjnych i bezzwłocznie wezwali pogotowie ratunkowe. Pomimo pomocy udzielonej mu przez policjantów oraz pogotowie mężczyzna niestety zmarł".
W swojej wypowiedzi wiceminister nie precyzował wtedy, w którym z pomieszczeń komisariatu mężczyzna zasłabł i zaczął tracić przytomność. W jego wypowiedzi nie ma istotnej okoliczności ujawnionej w reportażu "Superwizjera" - czyli przetrzymywania zatrzymanego na podłodze policyjnego szaletu.
Przyczyny śmierci Igora Stachowiaka
Policja nie zajmuje stanowiska w sprawie przyczyn śmierci, uznając, że nie ma do tego prawa w czasie prowadzonego prokuratorskiego śledztwa.
Z oficjalnych informacji urzędowych wynika, że przyczyny śmierci ustalono dopiero po uzyskaniu wyników badań toksykologicznych. Sekcja zwłok Igora Stachowiaka przeprowadzona bezpośrednio po śmierci, według wiceministra spraw wewnętrznych, nie wyjaśniła przyczyn śmierci.
"Dotychczasowe ustalenia, w tym także zarządzona przez prokuratora sekcja zwłok Igora Stachowiaka, nie dostarczyły danych na temat bezpośredniej przyczyny jego zgonu, przynajmniej wystarczających danych. Zostały zlecone dodatkowe badania toksykologiczne" - tłumaczył posłom Jarosław Zieliński w czerwcu ubiegłego roku.
Prokuratura podaje jako przyczyny śmierci niewydolność organizmu związaną z przyjęciem środków psychoaktywnych.
"Z kompleksowej opinii biegłych z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi Katedra i Zakład Medycyny Sądowej z dnia 23 marca 2017 r. wynika bowiem, iż zebrane w sprawie dowody pozwalają na przyjęcie z dużym prawdopodobieństwem, że Igor Stachowiak zmarł z powodu niewydolności krążeniowo-oddechowej w przebiegu arytmii po epizodzie excited delirium spowodowanym zażyciem środków psychoaktywnych. Przeprowadzone badania chemiczno-toksykologiczne wykazały obecność u Igora Stachowiaka amfetaminy oraz tramadolu" - głosi komunikat Prokuratury Krajowej z 21 maja.
Oficjalna informacja prokuratury nie podaje innych możliwych przyczyn zgonu Stachowiaka sformułowanych w opinii biegłych, do których dotarł reporter "Superwizjera". Opinia ta mówi o wspólnym działaniu trzech czynników, nie tylko toksykologicznych. Według biegłych przyczynami śmierci Stachowiaka było wspólne działanie trzech czynników:
- przyjęcie wysokich, toksycznych dawek amfetaminy, tramadolu oraz substancji z grupy syntetycznych katynonów,
- kilkukrotne rażenie prądem z paralizatora,
- wywieranie – prawdopodobnie wielokrotne - silnego ucisku na szyję przez osobę lub osoby drugie podczas obezwładniania.
Ocena interwencji na rynku we Wrocławiu
"Użycie przez interweniujących na rynku policjantów środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej i tasera przeznaczonego do obezwładniania osób za pomocą energii elektrycznej, a następnie kajdanek było adekwatne do sytuacji oraz do zachowania się mężczyzny, wobec którego podjęta została interwencja" - konstatuje Komenda Główna Policji, nie odnosząc się do tego, co działo się na komisariacie.
Komenda Główna Policji i prokuratura nie oceniają w swych komunikatach działań podejmowanych przez policjantów wobec świadków zatrzymania Stachowiaka na rynku, którzy filmowali zajście telefonami komórkowymi. "Superwizjer" ustalił, że co najmniej dwóch z nich zostało zatrzymanych i spędziło półtora dnia na policyjnym "dołku". Policjanci na miesiąc zabrali im też telefony komórkowe.
Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar ocenił w "Faktach po Faktach" 21 maja, że wyłapywanie przez policję osób filmujących zatrzymanie Stachowiaka na rynku było naruszeniem praw obywatelskich.
- Chciałbym podziękować tym obywatelom za to, że zdecydowali się na taką sytuację. Dzięki właśnie takim osobom często dowiadujemy się o różnych nadużyciach, nie tylko ze strony policji - mówił Adam Bodnar o osobach filmujących interwencję policji na rynku.
Ocena zajść na komisariacie
"Jako niewłaściwe oceniono między innymi drugie użycie paralizatora, które nastąpiło w stosunku do osoby mającej już założone kajdanki, a zatem niezgodnie z warunkami określonymi w przepisach ustawy z dnia 24 maja 2013 r. o środkach przymusu bezpośredniego" - mówił już rok temu wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński posłom z sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych.
Rzecznik Praw Obywatelskich ocenił działania policjantów na komisariacie Wrocław Stare Miasto jako stosowanie tortur.
- Sytuacja w toalecie, na podłodze, osoba rozebrana, podłączony paralizator, używany paralizator, co więcej, bezpośrednie groźby (...). To są tortury. Nie ma co do tego absolutnie żadnych wątpliwości - stanowczo stwierdził rzecznik praw obywatelskich w "Faktach po Faktach" 21 maja.
- Chciałbym podkreślić z całą mocą, że sprawa Igora Stachowiaka to jest coś najgorszego, co widziałem od wielu, wielu lat - dodał Adam Bodnar.
- Wobec Igora Stachowiaka używano paralizatora w celu wymuszenia zeznań - ocenił w poniedziałek 22 maja zastępca rzecznika praw obywatelskich Krzysztof Olkowicz. Ten prawnik z ukończoną aplikacją sędziowską, wcześniej doświadczony funkcjonariusz Służby Więziennej przypomniał, że paralizator jest środkiem ochrony osobistej i trzeba go stosować proporcjonalnie do zagrożenia bezpieczeństwa policjantów. - Tutaj używano paralizatora w celu wymuszenia zeznań, takie użycie paralizatora powodowało ból i cierpienie, a wszystko to razem to nic innego jak tortury - podsumował Olkowicz.
Najostrzejszą jak dotąd wśród przedstawicieli instytucji państwowych ocenę działań wrocławskich policjantów torturujących zatrzymanego wygłosił wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł.
- To jest skandal, to absolutnie zasługuje na jak najwyższe potępienie - mówił o rażeniu skutego mężczyzny paralizatorem. - Trudno mówić, że to byli policjanci. To byli bandyci w mundurach i to bez dwóch zdań - ocenił Warchoł w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w "Jeden na Jeden" w TVN24.
Postępowanie dyscyplinarne w policji i śledztwo prokuratury
"W związku z tragiczną śmiercią Igora S. policja natychmiast wszczęła czynności wyjaśniające w celu ustalenia wszystkich okoliczności tej sprawy oraz, co pragniemy podkreślić, niezwłocznie po tej tragedii przekazała wszystkie materiały mogące stanowić dowód w sprawie prokuraturze" - napisała Komenda Główna Policji w pierwszym oświadczeniu w niedzielę 21 maja.
W kolejnym komunikacie opublikowanym tego samego dnia Komenda Główna poinformowała, że przebieg dotychczasowych czynności wyjaśniających zostanie skontrolowany.
"Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji wspólnie z Komendantem Głównym Policji, natychmiast po zapoznaniu się z reportażem ["Superwizjera" - przyp. red.] podjęli decyzję o powołaniu i skierowaniu do Wrocławia specjalnego zespołu kontrolnego, w skład którego wchodzą doświadczeni oficerowie Biura Kontroli i Biura Spraw Wewnętrznych. Zadaniem kontrolujących będzie m.in. dokładna analiza akt czynności wyjaśniających i dyscyplinarnych prowadzonych wobec funkcjonariuszy mających związek z opisywanym zdarzeniem, a w szczególności sprawdzenie, czy czynności te prowadzone były rzetelnie i zgodnie z zasadami procesowymi. Szczególnie zweryfikowana zostanie decyzja przełożonych o przywróceniu zawieszonego funkcjonariusza do służby".
Policjant używający paralizatora wobec Stachowiaka początkowo został zawieszony, ale po trzech miesiącach wrócił do pracy. Jego przełożeni nie skorzystali z przepisu umożliwiającego zawieszenie policjanta do czasu zakończenia postępowania karnego (art 39.3 ustawy o policji).
Pozostali policjanci w dniu emisji reportażu "Superwizjera" nadal pracowali.
"Mariusz Błaszczak, minister spraw wewnętrznych polecił również Komendantowi Głównemu Policji, aby wdrożyć procedurę zwolnienia ze służby policjanta, który używał tasera już w komisariacie policji" - oświadczyło MSWiA w niedzielę 21 maja. .
W poniedziałek 22 maja zostali odwołani dowódcy policji we Wrocławiu i w województwie dolnośląskim.
- Na wniosek komendanta głównego policji minister spraw wewnętrznych i administracji odwołał komendanta wojewódzkiego we Wrocławiu. Taka sama decyzja zapadła, jeżeli chodzi o zastępcę komendanta wojewódzkiego policji we Wrocławiu nadzorującego pion prewencji oraz obecnie piastującego stanowisko komendanta miejskiego policji we Wrocławiu - poinformował rzecznik prasowy komendanta głównego inspektor Mariusz Ciarka.
- Dodatkowo we wnioskach ze wstępnego sprawozdania znalazły się jeszcze inne zapisy dotyczące między innymi odwołania ze stanowiska pełniącego rok temu, obowiązki komendanta miejskiego policji we Wrocławiu, a także wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec osób odpowiedzialnych za czynności wyjaśniające i postępowania dyscyplinarne, które w tej sprawie były prowadzone - dodał rzecznik komendanta głównego.
Postępowania w sprawie postępowań
Inspektor Mariusz Ciarka oświadczył wprost, że wewnętrzne postępowania policji w sprawie śmierci Igora Stachowiaka były prowadzone niewłaściwie.
- Mimo wydanych wyraźnie poleceń przez komendanta głównego policji, nie wszystkie polecenia zostały należycie zrealizowane. Powodem odwołania jest utrata zaufania. To, że nie potrafili dopełnić swoich obowiązków i należycie nadzorować i przeprowadzić czynności wyjaśniających i postępowania dyscyplinarnego - wyjaśnił rzecznik.
Prokuratura Krajowa ogłosiła w niedzielę 21 maja dlaczego postępowanie przygotowawcze w sprawie śmierci Igora Stachowiaka trwa już blisko rok.
"Prokuratura Okręgowa w Poznaniu informuje, że długość trwania śledztwa w sprawie śmierci Igora Stachowiaka wynika z realizacji wniosków dowodowych składanych przez rodziców zmarłego, pokrzywdzonych Annę i Macieja Stachowiaków, oraz ich pełnomocników. Z tego względu niezbędne jest uzyskanie opinii biegłych z wyspecjalizowanego laboratorium kryminalistycznego, powołanych 27 marca 2017 r. Termin dostarczenia opinii wyznaczono na 15 czerwca 2017 r." - czytamy w komunikacie Prokuratury Krajowej, która podała również, że zakończenia śledztwa należy się spodziewać do 16 września 2017 roku.
Z wypowiedzi polityków opozycji należy spodziewać się, że wkrótce w Sejmie zostanie złożony wniosek o powołanie komisji śledczej w sprawie Stachowiaka. To istotna zmiana stanowiska przynajmniej części posłów. 9 czerwca - bez głosu sprzeciwu - sejmowa Komisja Spraw Wewnętrznych i Administracji uznała za wystarczającą informację wiceministra Zielińskiego i zdecydowała nie kierować sprawy na plenarne posiedzenie.
- Uważam, że na tym etapie powinniśmy zakończyć wyjaśnianie sprawy. Nie widzę potrzeby przeprowadzania debaty sejmowej w tej sprawie - uznał przedstawiciel wnioskodawców Marek Wójcik (PO). Komisja jednogłośnie przychyliła się do tego.
Dziś zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich zaobserwował wśród polityków inną nić porozumienia.
- Wszyscy politycy zaczynają w ten sam sposób wypowiadać się o tym, że należy ujawnić w tej sprawie wszystkie okoliczności i w oparciu o nie dokonać systemowych rozwiązań, które by nie pozwoliły, aby w przyszłości podobne rzeczy miały miejsce - mówił Krzysztof Olkowicz.
Autor: jp/sk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN