- Wybór Millera jest sygnałem, że ta partia umiera - komentuje wybór Leszka Millera na szefa klubu SLD politolog prof. Jacek Wódz. Według socjologa Jarosława Flisa fakt, że to były premier został nowym przewodniczącym lewicy dowodzi spojrzenia partii w przeszłość. - Trudno w każdym razie traktować to inaczej niż powrót do pamięci, wspomnień o dawnej świetności - dodaje.
Flis uważa, że wybór byłego premiera na szefa SLD to "postawienie na doświadczenie".
- Na pewno Leszek Miller to osoba doświadczona, medialna, i to przemawia na jego korzyść. Ale też - powiedzmy sobie szczerze - ma na swoim koncie cały szereg bardzo wątpliwych osiągnięć, na czele z "aferą Rywina", z upadkiem rządu, rozpadem całego obozu politycznego. Także to jest bardzo ryzykowny manewr - ocenił.
"Spojrzenie w przeszłość"
Jego zdaniem "wybór Leszka Millera jest raczej przejawem problemów lewicy,niż jakiegoś nowego ducha". - Trudno w każdym razie traktować to inaczej niż powrót do
Ma swój własny prywatny interes wyrównania rachunków z tymi, którzy go wyrzucili z SLD poprzednio i jako szef klubu będzie mógł tę małą gromadkę dyscyplinować. Jacek Wódz o Leszku Millerze
I dodał: - To pokazuje, że lewica jest po tym wyniku wyborczym w konfuzji i pewnie jeszcze chwilę będzie się otrząsać z tego szoku, jakim było znalezienie się na piątym miejscu.
"SLD zamknie się na dopływ elastycznej myśli"
Z kolei prof. Jacek Wódz z Uniwersytetu Śląskiego uważa, że wybór Millera na szefa klubu pokazuje, że SLD umiera. - SLD zamknie się zupełnie na dopływ jakiejś elastycznej myśli - podkreśla.
- Gdyby było tak, że planowane jest, aby wicemarszałkiem Sejmu był Kalisz, byłbym w stanie to (wybór Millera) zrozumieć. Natomiast jeśli miałoby być tak, że to jest po prostu zwycięstwo Millera nad Kaliszem, to jest to bardzo prosta konstatacja. To znaczy, że ludzie myślący w kategoriach utrzymania w ryzach dyscypliny i relacji z aparatem partyjnym są ważniejsi niż ludzie, którzy mają jakiś pomysł na przyszłościowe rozwijanie lewicy - ocenił Wódz.
"Bardzo ciekawy test"
Politolog uważa, że były premier nie ma żadnego pomysłu na rozwijanie lewicy. - Ma swój własny prywatny interes wyrównania rachunków z tymi, którzy go wyrzucili z SLD poprzednio i jako szef klubu będzie mógł tę małą gromadkę dyscyplinować - dodaje.
Na koniec podsumowuje: - To będzie bardzo ciekawy test. Jeśli Miller będzie popierał Napieralskiego na wicemarszałka Sejmu, będzie to dowód zupełnego pogrążania się. Jeśli będzie miał odwagę - a Miller jest odważnym politykiem - i powie Napieralskiemu, że jego miejsce jest przy córkach w Szczecinie, wtedy będzie dla niego jakiś plus.
Źródło: PAP