Prokuratorzy ustalili, że wszyscy piloci hiszpańskiego samolotu, który w niedzielę zniszczył przy lądowaniu światła naprowadzania lotniska w Pyrzowicach, byli trzeźwi. Piloci wypadek tłumaczą rozbieżnymi wskazaniami przyrządów maszyny.
- Z zeznań pilotów wynika, że w końcowej fazie manewru lądowania pojawiły się sprzeczności we wskazaniach urządzeń nawigacyjnych samolotu; nie było jednak już czasu na rozstrzyganie tych wątpliwości – powiedziała szefowa Prokuratury Rejonowej w Tarnowskich Górach Jolanta Mandzij.
Prokuratura będzie teraz musiała powołać biegłych z zakresu lotnictwa, których opinie będą pomocne w weryfikacji informacji uzyskanych od pilotów. Badane będą urządzenia nawigacyjne samolotu oraz jego czarne skrzynki, obecnie zabezpieczone przez prowadzącą niezależne postępowanie Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych. Śledztwo w tej sprawie może potrwać do najmniej 4-5 miesięcy.
Prokurator Mandzij potwierdziła wcześniejsze opinie przedstawicieli komisji, że piloci byli trzeźwi. Jak powiedziała, badania krwi wykazały, że żadna z osób mających wpływ na prowadzenie maszyny nie była pod wpływem alkoholu ani w chwili incydentu, ani krótko przed nim. Hiszpańska załoga samolotu może już opuścić Polskę, niewykluczone jednak, że w toku postępowania prokuratura będzie chciała jeszcze raz przesłuchać jej członków. Teraz przesłuchuje pracowników portu, kontrolerów lotu itp.
Postępowanie prokuratury służy wyjaśnieniu, czy doszło do sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym. Za takie przestępstwo może grozić nawet osiem lat więzienia, a w przypadku działania nieumyślnego – do trzech lat. Na razie nic nie wskazuje na to, by doszło do przestępstwa, choć prokuratura dopuszcza wszystkie możliwości.
Łączne straty lotniska i przewoźnika – hiszpańskiej linii Air Europa – liczone będą w milionach złotych. Port lotniczy i właściciel samolotu będą pokrzywdzonymi w prowadzonym postępowaniu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24