Sprawdzamy, kto znalazł się w nowym Zespole Monitorującym do spraw Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie. Na poznanie składu organizacje czekały długo, a gdy już go poznały, pojawiły się pytania o zideologizowanie zespołu. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Niebieska Linia działa od ponad 25 lat - to tam od ponad ćwierć wieku mogą zgłosić się ofiary przemocy w rodzinie. W nowej kadencji, na kolejne trzy lata, w Zespole Monitorującym ds. Przemocy w Rodzinie przy Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej nie będzie przedstawicielek tej organizacji. - Nie mam pojęcia, czego zabrakło, ponieważ nie dostaliśmy informacji, dlaczego nasza kandydatura została odrzucona – mówi Renata Durda z Niebieskiej Linii.
Na dziesięć organizacji pozarządowych wchodzących w skład zespołu znalazły się cztery stricte związane z Kościołem, trzy o skrajnie konserwatywnym światopoglądzie i trzy, które faktycznie pomagają ofiarom przemocy w rodzinie. – W tym momencie działania zespołu monitorującego będą pozorne. Tak naprawdę te trzy organizację będą mogły tylko głosować czy wydawać odrębne stanowisko, ale nie będą miały żadnej mocy w tym, żeby faktycznie wnosić merytoryczny wkład w działania – uważa Daniel Mróz z Fundacji na Rzecz Przeciwdziałania Przemocy Feniks.
"Kolejne niby ciało, które ma niby działać, pomagać ofiarom przemocy"
Kryteria, które musi spełnić członek Zespołu, to między innymi realizacja zadań na rzecz przeciwdziałania przemocy przez co najmniej trzy lata, tworzenie innowacyjnych rozwiązań, które mogą w tym pomóc czy posiadanie osiągnięć w ramach przeciwdziałania przemocy. - Skład zespołu moim zdaniem odzwierciedla podejście i politykę rządu, jeśli chodzi o przeciwdziałanie przemocy w rodzinie – mówi Urszula Nowakowska z Centrum Praw Kobiet.
- Pierwsze pytanie jest, czy to, co robi się w tej chwili w tym zespole monitorującym przemoc w rodzinie, nie służy przygotowaniu Polaków do wypowiedzenia Konwencji Stambulskiej – zastanawia się Katarzyna Lubnauer z Koalicji Obywatelskiej.
Zastąpienie Konwencji Stambulskiej Międzynarodową Konwencją o Prawach Rodziny to cel obywatelskiego projektu "Tak dla rodziny, nie dla gender". Projekt został skierowany do pierwszego czytania. – To kolejne niby ciało, które ma niby przeciwdziałać, pomagać ofiarom przemocy. Tak samo nie działa komisja do spraw pedofilii. Kolejne miejsce, gdzie upchnięto ideologicznie potrzebnych ludzi – uważa Barbara Nowacka z Inicjatywy Polskiej.
"Dążenie w kierunku dalszego ograniczania swobód obywatelskich"
W skład zespołu wchodzą trzy organizacje, które podpisały się pod listem w sprawie dymisji ówczesnego ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego - wskazując w nim między innymi lekceważenie zagrożenia aktywnością tak zwanych środowisk LGBT. Organizacje w piśmie domagały się także wypowiedzenia konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.
- Słyszymy o tolerancji, o uczeniu dzieci asertywności, o przeciwdziałaniu przemocy i wiele innych pięknych haseł, z którymi byśmy się zgodzili. Natomiast ja polecam zawsze wejść na stronę danej organizacji i doczytać sobie – mówi Magdalena Czarnik ze Stowarzyszenia Rodzice Chronią Dzieci.
Idąc za radą - na stronie wrocławskiego Stowarzyszenia Rodzice Chronią Dzieci, jak i dwóch innych organizacji, znajdziemy informacje o propagowaniu naturalnego modelu rodziny opartej na trwałym małżeństwie mężczyzny i kobiety, sprzeciwie wobec edukacji seksualnej młodzieży czy walce z deprawacją dzieci i młodzieży przez środowiska LGBT.
- Niesie to za sobą bardzo duże ryzyko zmian ustawowych, które mają na celu poparcie, czy dążenie w kierunku wyznaczanym przez rząd, więc dalszego ograniczania swobód obywatelskich – uważa Daniel Mróz.
Barbara Sobska
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock