Radosław Sikorski w wywiadach dla niemieckiego "Welt am Sonntag" i hiszpańskiego "ABC", stwierdził, że państwa zachodnie były nadmiernie powściągliwe wobec Moskwy w kontekście konfliktu na Ukrainie. Pytany, czy NATO jest dla Polski gwarantem bezpieczeństwa, powiedział zaś, że Polacy "nie mogą czuć się bezpieczni", gdyż "nasz sąsiad padł ofiarą agresji".
Sikorski ujawnił, że gdy w zeszłym roku Moskwa wprowadziła bojkot handlowy Ukrainy, żeby ukarać ją za proeuropejski kurs, upraszał swych kolegów, by zaczęli działać.
- Gdybyśmy wtedy pokazali Moskwie granice i zademonstrowali solidarność z Ukrainą, prawdopodobnie nie doszłoby do obecnej eskalacji – oświadczył w wywiadzie dla niemieckiej gazety.
Dodał, że Polska i inne kraje Europy Wschodniej wciąż przestrzegały Zachód przed ignorowaniem potencjalnego zagrożenia ze strony Rosji.
"Musimy wyciągnąć wnioski"
Szef polskiej dyplomacji zakłada, że po katastrofie malezyjskiego samolotu, najprawdopodobniej zestrzelonego pociskiem rakietowym odpalonym w terenów kontrolowanych przez prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy, dojdzie do dalszego zaostrzenia sytuacji.
- Musimy z tego wyciągnąć wnioski, także wobec tych, którzy wspierają separatystów - podkreślił.
Katastrofę malezyjskiego samolotu Sikorski nazwał niewyobrażalną tragedią. Powiedział, że po swej wizycie w Kijowie w miniony wtorek ostrzegał, iż separatyści dysponują nowoczesnymi pociskami rakietowymi ziemia-powietrze.
"Czerwone linie zostały przekroczone"
Podkreślił, że kiedy Ukraina zanotowała pierwsze sukcesy militarne na wschodzie kraju, Rosja natychmiast doprowadziła do eskalacji, wysyłając separatystom więcej i bardziej nowoczesnych systemów uzbrojenia.
- Wyznaczone przez Europę czerwone linie zostały przy tym przekroczone – podkreślił.
W wywiadzie dla hiszpańskiego dziennika "ABC" Sikorski powiedział m.in., w związku z katastrofą malezyjskiego samolotu: "to, co się dzieje we wschodniej Ukrainie jest wojną o niskiej intensywności, ale eskalującą. Nikt nie może jej ignorować, gdyż dotyka ona i zagraża całej Europie, nie tylko jej wschodniemu bastionowi, który my stanowimy".
- Musimy być świadomi, że od kiedy rozpoczął się ten ukraiński kryzys w październiku ubiegłego roku, nasza reakcja, jako Zachodu, zawsze była niewystarczająca, by wpłynąć na sposób postępowania Rosji. To musi się zmienić - podkreślił.
"Zmiana zachowania zostanie zrekompensowana"
Sikorski odniósł się również do sugestii dziennikarza, że prezydenta Rosji „kusi poszukiwanie poza granicami Rosji rozwiązania kryzysu i problemów z wewnętrzną opozycją”.
- Dlatego tak istotne jest, byśmy tym razem właściwie zareagowali. By sankcje okazały się skuteczne i by przekonały Putina, że są inne drogi. By mu unaoczniły, że ścieżka, którą obrał jest nieopłacalna, co więcej - kontrproduktywna. Sankcje i podjęte środki powinny stanowić solidny argument dla Rosji, by zobaczyła, że zmiana zachowania zostanie jej zrekompensowana - ocenił minister.
Neoimperialistyczne tendencje w Rosji
Sikorski wskazał, że kraje Europy Wschodniej nie mają złudzeń co do neoimperialistycznych tendencji w Rosji. Zwrócił uwagę, że „jeszcze do niedawna polityczne skutki II wojny światowej i komunizmu były w Polsce bardzo odczuwalne".
- Polacy dopiero teraz zaczęli dążyć do osiągnięcia standardu życia naszych sąsiadów, który przez pokolenia był dla Polski niedostępny – powiedział. - Wielką troską napawa mnie to, że Rosja - w odróżnieniu od Niemiec - nie rozprawiła się ze swoją totalitarną przeszłością – dodał.
W jego ocenie kryzys ukraiński spowodował, że w Polsce odżyła trauma 1939 r., kiedy mimo zapewnień Wielkiej Brytanii nie został otwarty drugi front. Opierając się na tym doświadczeniu, Polska czuje się w obowiązku sprawdzić swoich sojuszników – zaznaczył.
W opinii ministra, Niemcy ze względu na swoje geograficzne i gospodarcze uwarunkowania, mogą pozwolić sobie na przyjęcie ostrożnej postawy wobec Rosji. Jego zdaniem, wszystko, czego domaga się Polska, stanowi jedynie niewielki procent militarnego zabezpieczenia, na które w latach 80. liczyć mogły Niemcy i inne kraje Europy Zachodniej.
"My, w Polsce, nie jesteśmy bezpieczni"
Na pytanie, czy NATO jest dla Polski gwarantem bezpieczeństwa, szef polskiej dyplomacji podkreślił, że Europa „musi poważnie traktować swoje bezpieczeństwo” i „nie może wiecznie zależeć od parasola ochronnego USA”.
- My w Polsce nie jesteśmy i nawet nie możemy czuć się bezpieczni. A to dlatego, że nasz sąsiad padł ofiarą agresji. Dlatego oczekujemy, że podczas szczytu NATO w Walii zostanie przyjęty zasadniczy pakiet gwarancji dla naszego bezpieczeństwa. Im więcej wyrazów solidarności otrzymamy od naszych sojuszników, tym bardziej będziemy gotowi do brania udziału w zagranicznych misjach, leżących w interesie całego kontynentu. Misjach, w których mamy już długie tradycje intensywnej obecności - dodał Sikorski.
Autor: jl//kdj / Źródło: PAP