To jest sprawa bardzo bulwersująca - to, co się wydarzyło, afera starachowicka bis. To sygnał do polityków PiS: możecie być bezkarni - komentował wiceszef PO Tomasz Siemoniak w dogrywce "Jeden na jeden" w tvn24.pl. Jak dodał, złożony w Sejmie wniosek o zwołanie tajnego posiedzenia ma związek z "licznymi wątpliwościami w zakresie legalności" działania CBA.
Platforma Obywatelska domaga się, by w ramach dodatkowego, tajnego posiedzenia Sejmu premier Mateusz Morawiecki oraz minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro przedstawili informacje na temat działań podjętych przez rząd i prokuraturę związanych z możliwością popełnienia przestępstwa przez jednego z funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Jak argumentują posłowie opozycji, istnieje prawdopodobieństwo, że miał on ostrzec współpracownika jednej z posłanek PiS, wobec którego były prowadzone czynności operacyjne CBA.
"Afera starachowicka bis"
- To jest sprawa bardzo bulwersująca - to, co się wydarzyło, afera starachowicka bis - zaznaczył Tomasz Siemoniak. Wiceszef PO przypomniał w ten sposób aferę, która wybuchła w 2003 roku, dotyczącą przecieku tajnych informacji z MSWiA do osób podejrzanych o kontakty ze światem przestępczym. W tamtą sprawę zamieszani byli politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
- To jest ten sam mechanizm, a nawet jest jeszcze gorzej. Bo przynajmniej SLD, cokolwiek by o nich sądzić, rozliczyło winnych za aferę starachowicką - ocenił gość dogrywki "Jeden na jeden" w tvn24.pl.
- A tutaj polityk PiS został ostrzeżony przez agenta CBA. Jak szef delegatury próbował na to zareagować, to przestał być szefem delegatury - argumentował Siemoniak.
- Mimo że prezes [PiS Jarosław Kaczyński - red.] o tym wiedział, minister [koordynator służb specjalnych Mariusz - red.] Kamiński, nic się nie wydarzyło przez bardzo długi czas - zaznaczył. W jego ocenie "to jest narażanie życia i zdrowia funkcjonariuszy i psucie państwa".
- Pokazanie, że są równi i równiejsi - dodał.
Siemoniak: państwo nie zadziałało
Jak wyjaśnił gość dogrywki "Jeden na jeden" w tvn24.pl, podczas wnioskowanego tajnego posiedzenia Sejmu politycy PO chcieliby "usłyszeć, co takiego się wydarzyło, że państwo nie zadziałało".
- Wystąpienia ministra Kamińskiego, który odpowie na pytanie, co zrobił jako nadzorujący służby. I jak to jest możliwe, że ktoś, kto działa w interesie państwa, jest za to ukarany - wskazał.
W ocenie Siemoniaka, "to jest sygnał do polityków PiS: możecie być bezkarni". - Dostaniecie ukryty sygnał, że chodzi koło was służba, uważajcie. To jest niedopuszczalne - podkreślił. - Dziś CBA stało się siedliskiem spraw, które wymagają wyjaśnienia. Stąd wniosek o tajne posiedzenie - wyjaśnił wiceszef Platformy Obywatelskiej.
Afera starachowicka
Tak zwana afera starachowicka dotyczy wydarzeń z marca 2003 roku. Według ustaleń sądów w Kielcach i Krakowie, ówczesny wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Zbigniew Sobotka uzyskał od ówczesnego szefa policji generała Antoniego Kowalczyka informacje o tajnej akcji Centralnego Biura Śledczego przeciw starachowickim przestępcom.
Sobotka przekazał je następnie posłowi SLD Henrykowi Długoszowi, a ten innemu posłowi SLD - Andrzejowi Jagielle. Informacja o zamiarach policji dotarła do dwóch samorządowców starachowickich, a następnie do osoby podejrzewanej o kierowanie rozpracowywaną grupą przestępczą - Leszka S.
Generał Kowalczyk, oskarżony o niedopełnienie obowiązku służbowego oraz o składanie fałszywych zeznań i zatajanie prawdy w śledztwie, został prawomocnie uniewinniony przez kielecki Sąd Okręgowy.
W listopadzie 2005 roku Sąd Apelacyjny w Krakowie skazał prawomocnie Długosza na karę półtora roku pozbawienia wolności, Jagiełłę na rok pozbawienia wolności, a Sobotkę na trzy i pół roku więzienia.
Autor: mm//now / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: CBA