Marian Banaś powinien podać się do dymisji. Prezes NIK powinien być poza wszelkimi podejrzeniami - przekonywał w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 wiceprzewodniczący PO Tomasz Siemoniak. - Ta sprawa ma ogromny kaliber. Sądzę, że jeżeli prezes zadzwoni, to on do dymisji się poda - ocenił. - Wokół prezesa nie ma już żadnych niezależnych osób. Marian Banaś wszystko zawdzięcza prezesowi - dodał Siemoniak.
Sprawdzając między innymi, dlaczego Banaś nie wpisał do oświadczenia informacji o zabezpieczeniu na hipotece kamienicy na krakowskim Podgórzu, która - jak wynika z oświadczenia majątkowego i zapisów w księdze wieczystej - należy do prezesa Najwyższej Izby Kontroli, Kittel trafił na prowadzony w tej kamienicy hotel na godziny. Tam stanął oko w oko ze znanym w Krakowie przestępcą skazanym prawomocnym wyrokiem.
"Jeżeli prezes zadzwoni, to Banaś poda się do dymisji"
Do reportażu "Superwizjera" odniósł się w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 były szef MON, były wiceszef MSWiA, wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Tomasz Siemoniak.
- Nie ma niezależnych ludzi w PiS-ie. Ja sądzę, że jeżeli prezes zadzwoni, to on do dymisji się poda. Ta sprawa ma ogromny kaliber, jest bardzo poważnym kryzysem. Dotyczy osoby, która przez kilka lat kierowała administracją skarbową i celną, teraz jest prezesem NIK-u. Taki ktoś powinien być poza wszelkimi podejrzeniami - powiedział Siemoniak, pytany, czy Banaś powinien podać się do dymisji.
Do dymisji Mariana Banasia wezwał Grzegorz Schetyna podczas niedzielnej konwencji Koalicji Obywatelskiej w Jeleniej Górze w związku z reportażem "Superwizjera" TVN. Dymisji prezesa Najwyższej Izby Kontroli oczekuje też lider Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz.
- Pytanie, kto do tego dopuścił. Kto pozwolił na to, że ktoś, kogo oświadczenie majątkowe jest badanie od ponad roku, ktoś, wobec kogo są tak ogromne wątpliwości od dawna, zostaje prezesem NIK-u - wskazywał Siemoniak.
- Co robiło CBA przez rok? Reporterzy TVN-u szybciej doszli do sprawy niż cała wielka służba, która kosztuje nas dziesiątki milionów złotych - dodał.
"Wokół prezesa nie ma już żadnych niezależnych osób"
Na pytanie, czy uważa, że państwo polskie tak działa, że kiedy prezes PiS Jarosław Kaczyński podniesie słuchawkę telefonu i powie, że Marian Banaś musi odejść, to on poda się do dymisji, gość "Rozmowy Piaseckiego" odparł: - Ale oczywiście, że tak. Wokół prezesa nie ma już żadnych niezależnych osób. Marian Banaś wszystko zawdzięcza prezesowi. Sądzę, że to jest tylko kwestia tego, że mamy wybory za trzy tygodnie i prezes nie może ustąpić - podkreślił Siemoniak.
- Jeżeli kazałby Banasiowi podać się do dymisji, to przyzna, że od lat [politycy Prawa i Sprawiedliwości - przyp. red.] promowali człowieka, który nigdy nie powinien być na tych funkcjach - stwierdził.
Kwiatkowski "nie został za nic skazany"
Tomasz Siemoniak był pytany również o sprawę Krzysztofa Kwiatkowskiego. We wrześniu 2017 prokuratura zarzuciła Kwiatkowskiemu - wtedy prezesowi Najwyższej Izby Kontroli - popełnienie przestępstw nadużycia władzy w związku z postępowaniami konkursowymi na stanowiska w NIK. Od sierpnia 2018 roku trwa proces w tej sprawie. Dowodami, które przedstawia prokuratura, są między innymi podsłuchane i nagrane rozmowy telefoniczne.
W sierpniu tego roku Kwiatkowski zrezygnował z funkcji prezesa Najwyższej Izby Kontroli w związku z decyzją o starcie w wyborach parlamentarnych.
Na uwagę, że kiedy pojawiła się sprawa Kwiatkowskiego, politycy opozycji nie mówili, że powinien podać się do dymisji, Siemoniak odpowiedział, że teraz "mamy zupełnie inną sytuację".
- Nie został za nic skazany mimo upływu lat i mimo ekipy, która była mu na pewno nieprzychylna - mówił.
"Ludzie PiS-u są poza prawem. Uważają, że nic ich nie dotknie"
Jak zwrócił uwagę gość "Rozmowy Piaseckiego", kandydaci na wysokie stanowiska państwowe są sprawdzani przez służby. - Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której premier, który ma służby, który przed powołaniem kogokolwiek na jakiekolwiek stanowisko w państwie, ma sprawdzenie [kandydata przez służby - przyp. red.] - to tak zwana wirówka, wszystko tam jest, nawet mandaty za prędkość - i on pozwala na to, żeby ktoś obarczony takimi wątpliwościami został prezesem NIK-u, a wcześniej ministrem finansów? - pytał Siemoniak.
Według niego "to jest norma w Prawie i Sprawiedliwości". - Mamy działki premiera Morawieckiego, coś się wyjaśniło? Prezes Kaczyński zapowiedział "ujawnijmy majątki współmałżonków", nic się nie wydarzyło. Jest ustawa, która zacznie działać po wyborach. Mamy prezesa z austriackim biznesmenem - deweloperem, nawet prokuratura nie wszczęła śledztwa. Ludzie PiS-u są poza prawem - skomentował.
- Uważają, że nic ich nie dotknie. Rzeczywiście ich pasja do nieruchomości jest jakaś tutaj zdumiewająca. To jest partia deweloperów, milionerów, jak się okazuje. Ilu ludzi ma kamienice, które można na takie cele wynajmować w Krakowie? Coś tu jest nie tak - stwierdził wiceszef PO.
- Problem polega na tym, że za rządów PiS jest kasta ludzi nietykalnych, których nikt nie może dotknąć, sprawdzić. I pan Banaś jest tego przykładem - dodał.
Reportaż "Superwizjera"
Marian Banaś uciekał przed pytaniami autora reportażu o kamienicę, choć Bertold Kittel zadawał mu je wprost. Dopiero po emisji reportażu prezes NIK wydał oświadczenie w sprawie przedstawionej w reportażu kamienicy. Stwierdził, że nie jest już jej właścicielem, "nie zarządzał pokazanym w materiale hotelem", a wynajął go w przeszłości "na podstawie umowy zawartej zgodnie z prawem".
Jak podkreślono w materiale "Superwizjera", w 2016 roku Banaś zadeklarował, że sprzeda kamienicę, ale wówczas do tego nie doszło. Kamienica stała się zabezpieczeniem dla kredytu na kwotę ponad 2,6 miliona złotych przyznanego przez Bank Ochrony Środowiska firmie, w której pracował jego syn.
Jak wynika z ustaleń "Superwizjera", prezes NIK nie poinformował o tym w oświadczeniu majątkowym.
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24