Drugie przesłuchanie Artura Sobonia przed komisją do spraw wyborów kopertowych przyniosło zmianę taktyki udzielanych odpowiedzi, a wraz z nią wiele barwnych wymian zdań pomiędzy członkami komisji a świadkiem. Niektóre stwierdzenia wywołały szczególnie żywiołową reakcję.
W poniedziałek przed komisją badającą tzw. wybory kopertowe zeznania składał już po raz drugi były wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń. W odróżnieniu od pierwszego przesłuchania ze stycznia tego roku Artur Soboń nie powtarzał, że wszystko, co miał do powiedzenia w tej sprawie, zawarł w swojej swobodnej wypowiedzi. Podczas drugiego przesłuchania odpowiadał na zadawane pytania. Nie unikał też komentarzy i słownych potyczek z członkami komisji.
Już od początku emocji było wiele. Np. gdy przewodniczący komisji Dariusz Joński z KO w czasie zadawania pytań odtworzył fragmenty wywiadu, którego udzielił Soboń. Szczególnie barwne były jednak wymiany zdań podczas przesłuchania Artura Sobonia przez Magdalenę Filiks z Koalicji Obywatelskiej.
Artur Soboń przed komisją śledczą
Posłanka, powołując się na wcześniejsze zeznania, próbowała m.in. dopytać Artura Sobonia o jego rolę w kontaktach z Pocztą Polską. Po kolejnym fragmencie odpowiedzi padło z ust Magdaleny Filiks: - Jest mi głupio, że opinia publiczna to ogląda. - Mi też - odparł przesłuchiwany były wiceminister.
Podobnych wymian było jeszcze wiele. Prowadząca przesłuchanie stwierdziła np., że został on "memem po ostatnich zeznaniach". Ale szczególnie żywiołową reakcję wywołał inny fragment przesłuchania. Posłanka Filiks dopytywała o jedno ze spotkań z udziałem byłego wiceministra. Jak tłumaczył Soboń, dotyczyło ono kwestii technicznych. - To, że ta rozmowa dotyczyła możliwości dialogu technicznego, rozumiem. Wszyscy to zeznali. Ale to nie znaczy, że to było spotkanie kolegów przy kawie, tylko tam były ustalane podmioty, które były podwykonawcami. (...) Rozmawialiście o wyborach kopertowych. Przecież nie o pogodzie i o tym, gdzie pojedziecie na wakacje - mówiła posłanka Filiks. - Umówmy się, że jednak głupi nie jestem i tą taktykę rozumiem... - odparł poseł, wzbudzając żywiołową wesołość wśród członków komisji śledczej. - (...) Ma być takie wrażenie dla opinii publicznej, że każdy, kto brał udział w jakimkolwiek spotkaniu dotyczącym wyborów korespondencyjnych, jest jakoś w tą sprawę wmieszany - dodał były wiceminister.
ZOBACZ TEŻ: Kurdziel: gdybyśmy zrobili przetarg otwarty, to nie zdążylibyśmy nawet wydrukować tych pakietów
Źródło: TVN24