Po ucieczce Tomasza Szmydta na Białoruś politycy PiS i Suwerennej Polski odcinają się od niego. Prezes PiS Jarosław Kaczyński już w 2017 roku interweniował jednak w sprawie Szmydta i jego dzieci, która toczyła się przed sądem. Przypomniał o tym dwa lata później w liście do "małej Emi" - żony Szmydta i jednej z uczestniczek afery hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości za rządów PiS.
W 2019 roku Jarosław Kaczyński odpisał na list Emilii Szmydt, byłej już żony Tomasza Szmydta - to "mała Emi", która brała udział w aferze hejterskiej.
"Mała Emi" napisała wtedy do prezesa PiS, bo czuła się "pokrzywdzona działaniami wymiaru sprawiedliwości", w tym ówczesnego wiceministra Łukasza Piebiaka. Kaczyński zapewnił ją: "Jeśli będzie pani oczekiwała ode mnie wsparcia, którego mógłbym udzielić, działając w ramach uprawnień przysługujących parlamentarzystom, proszę o informację o zajętym stanowisku oraz sprecyzowanie problemu".
Jednocześnie w odpowiedzi Kaczyński przypomniał o sytuacji, do której doszło dwa lata wcześniej. Napisał, że w 2017 roku zainterweniował w sprawie Tomasza Szmydta i jego dzieci. Wystąpił do Rzecznika Praw Dziecka "w sprawie postępowania dotyczącego ustalenia kontaktów Pana Tomasza Szmydta z małoletnimi córkami", którą to kwestię rozpatrywał wtedy sąd.
"Rzecznik brał udział w postępowaniu toczącym się przed Sądem Rejonowym w Sochaczewie oraz wystąpił do Prezesa Sądu Apelacyjnego w Łodzi o objęcie postępowania wewnętrznym nadzorem administracyjnym" - napisał Kaczyński.
Dokument opublikowała i opisała w 2019 roku "Gazeta Wyborcza". "Tomasz Szmydt potwierdził nam, że prosił Kaczyńskiego o pomoc w sprawie kontaktów z córkami. Poprzedni rzecznik praw dziecka Marek Michalak powiedział 'Wyborczej', że prezes PiS kilka razy interweniował u niego w sprawie dzieci. Tej konkretnej sprawy dokładnie jednak nie pamięta" - pisała w 2019 roku "Gazeta".
O list Kaczyńskiego był pytany w piątek w radiowej Trójce Jacek Sasin, polityk PiS. - Do mojego biura poselskiego piszą setki czy tysiące osób, a ja w ich sprawach piszę do różnych instytucji. To jest zadanie posła. Nie trzeba tych ludzi znać ani brać odpowiedzialności za to, co robią - stwierdził.
Politycy Zjednoczonej Prawicy odcinają się od Szmydta
Po tym, jak Tomasz Szmydt uciekł na Białoruś i zawnioskował tam o azyl, politycy Zjednoczonej Prawicy zaczęli się od niego odcinać.
Zbigniew Ziobro, który był ministrem sprawiedliwości w czasie, gdy Szmydt robił sędziowską karierę, napisał: "Wbrew insynuacjom D. Tuska nie miałem z tym sędzią żadnego kontaktu i nigdy go nie spotkałem".
Ówczesny wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik powiedział w TVN24: - Z ręką na sercu, nie znałem tego człowieka.
Jarosław Kaczyński pytany przez dziennikarzy, jak to się stało, że taka osoba jak Szmydt była blisko "reformy" wymiaru sprawiedliwości, powiedział, że "odpowiadają za to ci wszyscy, którzy się na początku lat 90. opowiadali przeciwko radykalnej rewolucji". - Niestety, ale jasnowidzenie nie jest dane ani ministrowi Ziobrze, ani skądinąd mnie, chociaż nie miałem z tym nic wspólnego - dodał.
Sprawa sędziego Szmydta
W poniedziałek na konferencji prasowej w Mińsku Tomasz Szmydt poinformował, że zwraca się do białoruskich władz o azyl. Mówił również o "rezygnacji ze stanowiska sędziego" RP "ze skutkiem natychmiastowym". Przekonywał, że rezygnacja ze stanowiska to wyraz "protestu przeciwko polityce prowadzonej przez władze polskie wobec Białorusi i Rosji". Dotychczas pracował jako sędzia w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie.
Prokuratura Krajowa wszczęła w związku z tym postępowanie, chodzi o szpiegostwo. Natomiast Sąd Dyscyplinarny przy Naczelnym Sądzie Administracyjnym uchylił immunitet Szmydta, zezwolił na jego zatrzymanie i na zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztowania oraz zawiesił go w czynnościach. Prezes NSA przyjął oświadczenie Tomasza Szmydta o zrzeczeniu się urzędu sędziego.
Były już sędzia Tomasz Szmydt jest jednym z bohaterów afery hejterskiej z czasów rządów PiS, która dotyczy szkalowania sędziów przeciwnych reformom Zjednoczonej Prawicy w sądownictwie. Niedawno śledztwo w sprawie afery nabrało większego tempa, a w Prokuraturze Regionalnej we Wrocławiu został powołany trzyosobowy zespół do prowadzenia dochodzenia.
Źródło: TVN24, "Gazeta Wyborcza"