Ciąg dalszy zeznań Beaty Sawickiej przed sądem. W środę podczas przesłuchania opowiadała m.in. o samej chwili zatrzymania, które miało miejsce 1 października 2007 roku. - To było coś strasznego. Wiem, jak mogła się czuć moja starsza koleżanka, pani poseł Blida - mówiła. Była posłanka utrzymuje, że nie chciała przyjąć pieniędzy od udających biznesmenów agentów CBA - najpierw chciała wiedzieć, kiedy ma je oddać, bo traktowała to jako pożyczkę.
Oskarżona o korupcję była posłanka PO powiedziała przed sądem, że po tym, jak jej relacje z "Tomaszem" się zacieśniły, mężczyzna powiedział jej, że chce zainwestować w Polsce duże pieniądze i wybudować luksusowy ośrodek wypoczynkowy. Namawiał ją, by pomogła mu wyszukać dobrą lokalizację - i tak zaczęto rozmawiać o Wybrzeżu. - Mówił, że interesują go duże aglomeracje nadmorskie - Sopot, czy Gdynia - powiedziała Sawicka, która przyznała, że postanowiła mu pomóc i zapytała swego znajomego - posła Wałęsę - czy zna gminy, w których władze "są nastawione na rozwój".
Według niej Wałęsa nie wiedział, ale poradził, by zapytać posła Biernackiego, który miał powiedzieć, że każdy wójt czy burmistrz "z otwartymi rękami przyjmie inwestora". Zaproponował, żeby zwrócić się do "starego, dobrego samorządowca", burmistrza Helu Wądołowskiego. Sawicka zapewniła, że w rozmowach z posłami nie było żadnej mowy o jakichkolwiek korzyściach osobistych. Dodała, że to agent namówił ją na wspólny wyjazd na Hel. - Miałam mu towarzyszyć, żebym mogła miło wypocząć nad morzem, nie było mowy o tym, bym miała z tego mieć jakąś korzyść - zapewniła.
Torbę z pieniędzmi otworzyła w pokoju
Sawicka opowiadała też o kontaktach z drugim agentem CBA. Mężczyznę przedstawiającego się jako Marek Przecławski (miał być wspólnikiem w biznesie Tomasza Piotrowskiego) poznała 5 września 2007 r. Mieli spacerować razem w deszczu, pod parasolką. - Wtedy nie zwróciłam na to uwagi, ale ilekroć on coś mówił, nachylał się do kołnierza w swoim płaszczu, a gdy ja mówiłam - nie nachylał się tak. Dlatego w operacyjnym nagraniu naszej rozmowy tak dobrze słychać słowa agenta, a moich - już nie - tłumaczyła Sawicka. Była posłanka twierdzi, że właśnie wtedy mówiła Markowi Przecławskiemu, że potrzebuje pożyczki na kampanię wyborczą, nie była to zaś - jak wynika z aktu oskarżenia - gratyfikacja za jej pomoc w znalezieniu działki na Helu.
Według Sawickiej, Tomasz Piotrowski wielokrotnie ją zapewniał, że w razie potrzeby może jej ze wspólnikiem pomóc finansowo. Twierdziła ona, że pożyczka miała być na 7 miesięcy. Przecławski miał jej powiedzieć, że chwilowo ma problemy ze zdobyciem większej sumy. Agent spotkał się z nią 8 września 2007, gdy do parku przyniósł jej bukiet kwiatów i ciemną torbę z pieniędzmi - 50 tys. zł. - Zajrzałam do torby, ale nie widziałam w niej pieniędzy, bo były one owinięte w dodatkowy papier. Pieniądze wyjęłam dopiero w pokoju w domu poselskim - dodała. Film z przekazania tych pieniędzy upublicznił szef CBA Mariusz Kamiński na konferencji przed wyborami w 2007 r. Była posłanka - pytana przez sąd, jak chciała wylegitymizować tę kwotę wobec Państwowej Komisji Wyborczej - oświadczyła, że "nie miała planu jak te pieniądze rozdysponuje".
Podróż na Hel
1 października 2007 r. Sawicka z "biznesmenami" przebywała na Helu u burmistrza Mirosława Wądołowskiego. Posłanka miała przekazać burmistrzowi notatki z firmy "biznesmenów", w których zapisano warunki związane z przetargiem na nieruchomość na Helu.
Według prokuratury, te notatki służyły przekazaniu burmistrzowi wiadomości, jak ma być opisany przetarg. Sawicka twierdzi, że były to zapiski biznesmenów, w których spisali "z czym mają trudności". Oskarżona powiedziała, że po spotkaniu z burmistrzem miała go namówić na kolejne spotkanie.
Do spotkania doszło tego samego dnia po południu. Według oskarżonej, Wądołowski miał na nim powiedzieć, że nie potrzebuje takich pism, bo warunki przetargu ustala urząd. Mimo to "biznesmeni" byli zadowoleni ze spotkania i po nim - w hotelu - chcieli "podziękować" Sawickiej za pomoc. "Marek Przecławski" wręczył jej torbę ze 100 tys. zł.
Sawicka pieniędzy nie chciała
B. posłanka twierdzi, że nie chciała przyjąć tych pieniędzy. - Ja nie pomagam wam dla pieniędzy, nie dlatego, że jesteście bogaci, tylko z przyjaźni - miała im wtedy powiedzieć.
- Marek nagabywał, żebym wzięła (torbę z pieniędzmi - red.). Kiedy się odwróciłam po raz ostatni do Marka, to podniosłam rękę z tą torba. Ale on mnie chwycił za ramię, wziął tak leciutko, tak powiedzmy wyprosił, czy dał do zrozumienia, żebym się pośpieszyla i szybko zamknął drzwi. Oślepily mnie światła kamer. Ludzie ubrani na czarno zapytali, jak się nazywam i że jestem zatrzymana przez CBA. To był dla mnie szok, nie rozumiałam co się dzieje - opowiadała ze szczegółami Sawicka podczas przesłuchania.
W środę, na koniec swoich zeznań Sawicka oświadczyła, że zdecydowała się mówić o sprawach, które "nie przynoszą jej chluby", ale robi to, aby "już żadnej kobiecie żaden "Tomasz" ani nikt jemu podobny nie wyrządził krzywdy. Apelowała do sądu i obserwatorów procesu o refleksje, czy działania CBA były godziwe.
"Długie czarne włosy, wybielone zęby, przyjemnie pachniał"
Sąd przerwał poniedziałkową rozprawę na prośbę Sawickiej, która - relacjonując coraz bliższą zażyłość z Piotrowskim, rozpłakała się. - Często dzwoniliśmy do siebie. Recytowałam mu wiersze Asnyka - mówiła. Zapewniała, że agent zbliżył się do niej emocjonalnie, stał się jej przyjacielem i powiernikiem, który słuchał o małżeńskim kryzysie, a nawet całował w tańcu, posyłał bukiety róż - raz nawet owinięty sznurem pereł.
O Tomaszu Sawicka opowiadała szeroko, nie szczędząc szczegółów: młody, przystojny, wysportowany, miał zawsze pełny portfel, luksusowego mercedesa z białym wyposażeniem. - Zawsze gustownie się ubierał, nawet odzież sportową miał dobrze dobraną, dobre buty. Długie czarne włosy, wybielone zęby, przyjemnie pachniał... - mówiła Sawicka. Przewodniczący procesowi sędzia Marek Celej upomniał Sawicką, by nie opisywała agenta CBA tak dokładnie, bo jego tożsamość z mocy prawa jest chroniona.
Afera Sawickiej
W październiku 2007 r. Sawicką zatrzymało CBA w momencie, gdy przyjmowała - jak uznano w akcie oskarżenia - łapówkę za "ustawienie" przetargu na zakup dwuhektarowej działki na Helu. Szczegóły nagłośnił szef CBA Mariusz Kamiński tuż przed wyborami w 2007 r. Z przedstawionych przez niego nagrań podsłuchów posłanki wynikało, że liczyła ona też na robienie interesów w związku ze spodziewaną po wyborach prywatyzacją w służbie zdrowia.
Cała sprawa wywołała wątpliwości polityków PO i części mediów co do politycznego tła wielomiesięcznej operacji specjalnej CBA wobec Sawickiej (usuniętej wtedy z PO).
Następna rozprawa - 23 października. W pierwszej części będzie ona niejawna i strony będą się odnosić do tajnej części akt. Potem rozpoczną się przesłuchania świadków.
Źródło: PAP, TVN24