Uszkodzona ściana nośna, zalane podłogi, odcięty gaz. W Ciechanowie (woj. mazowieckie) samochód osobowy wjechał w dom jednorodzinny. Mieszkańcom budynku nic się nie stało, ale inspektor nadzoru budowlanego określi, czy budynek nadaje się do dalszego zamieszkania, czy do rozbiórki. Informacje i zdjęcia dostaliśmy na Kontakt 24.
Z soboty na niedzielę około 2 w nocy samochód osobowy wjechał w dom jednorodzinny w Ciechanowie. Nikomu nic się nie stało, jednak część budynku - w tym salon i kuchnia - nie nadaje się do użytkowania.
Jak powiedział reporter TVN24, przebywającej w domu kobiecie nic się nie stało, ponieważ znajdowała się w drugiej części budynku. Jednak ze względu na fakt, że wczoraj miały miejsce ostatki, w salonie mogło bawić się nawet kilkanaście osób.
"Tu toczyło się życie"
- Obudził mnie ogromny huk, jakby bomba wystrzeliła. Nie wiedziałam, co się dzieje - mówi przez łzy Beata Bonisławska, która przebywała w domu. - To był pokój, w którym toczyło się życie, bawiły się dzieci. To mogło wydarzyć się w każdej chwili. My od rana do wieczora tu byliśmy, jeszcze wczoraj o 19 bawiły się wnuki. Gdyby mąż nie wyjechał do pracy, wczoraj wszyscy siedzielibyśmy w tym pokoju - płacze.
Obok domu jakiś czas temu powstało rondo. - Miało być bezkolizyjne. Przez 60 lat, od kiedy stoi dom, nie było tu żadnego wypadku, a od kiedy ono jest, to wszystko się w domu trzęsie - mówi Bonisławska. - Może gdyby doszło do jakiejś tragedii, to ktoś by się tym rondem zainteresował. Nikt z nadzoru budowlanego nie przyszedł na oględziny, a tu jest ruch jak na Marszałkowskiej - dodaje.
Zniszczona ściana nośna
- Zostało zniszczone metalowe ogrodzenie, więc siła musiała być duża. Wystarczyło jej jeszcze na tyle, że ok. 3-4 metry ściany nośnej zostały zniszczone, więc uderzenie było bardzo poważne - mówi mł. bryg. Grzegorz Pawlicki Straż Pożarna w Ciechanowie.
- Nasze działania na miejscu skupione były na tym, by ocenić zagrożenie i spróbować zabezpieczyć ten budynek. Jest on tak skonstruowany, że nie ma wieńca wiążącego i łączącego szczyt budynku. Istniało więc niebezpieczeństwo, że budynek mógł się osunąć lub częściowo zawalić, dlatego musieliśmy go przynajmniej prowizorycznie zabezpieczyć i ostemplować, żeby zapobiec dalszym uszkodzeniom - wyjaśnia Pawlicki.
24-latek, który kierował samochodem, został zbadany przez policję. Był trzeźwy. Kierowcy grozi grzywna lub do 3 lat więzienia.
Autor: mw/gry / Źródło: TVN24, Kontakt 24