Druga rozprawa w procesie Katarzyny W. zakończyła się po sześciu godzinach przesłuchać świadków. Katarzyna W. jest oskarżona o zabójstwo półrocznej córki Magdy. Na portalu tvn24.pl relacja dziennikarska na żywo z procesu.
Obrońca Katarzyny W., Arkadiusz Ludwiczek po wyjściu z sali rozpraw: - To był męczący dzień, bo trzeba było długo siedzieć. I to wszystko - nie będę na tym wczesnym etapie przewodu sądowego wypowiadała się w kwestii oceny materiału i zeznań świadków. Obrońca zasłonił się tajemnicą adwokacką, gdy został zapytany co było treścią tak wielu korespondencji dzisiaj między nim a oskarzoną. - Oczywiście nie były to treści o charakterze prywatnym, ale związane ze sprawą. Współraca z Katarzyną W. układa sie bardzo dobrze. Od samego początku jest bardzo aktywna - powiedział.
Prok. Grześkowiak po wyjściu z sali: - Bardzo dobrze oceniam to dzisiejsze posiedzenie i tempo. Myślę, że jest bardzo duża szansa na szybkie zakończenie tego procesu. Nic z tego, co dzis mówili świadkowie nie zaskoczyło mnie.
Zakończyło się posiedzenie sądu. Następne za dwa tygodnie - 18 marca od godz. 9:30.
Obrońca po sugesti Katarzyny W. wniósł o przesłuchanie w jaki najszybszym terminie matki oskarżonej. Obrońca argumentował to tym, że od czasu kolejnego aresztu Katarzyna W. nie rozmawiała jeszcze z matką, a na przeszkodzie w udzieleniu zgody na takie widzenie stoi przede wszystkim fakt, że mama oskarżonej nie była przesłuchiwana przez sąd. Sąd zdecydował, że powoła matkę oskarżonej na rozprawę 2 kwietnia.
Tomasz M. najprawdopodobniej będzie zeznawał raz jeszcze, 7 maja.
Sąd zakończył przesłuchiwanie świadków. Przedstawił też harmonogram najbliższych rozpraw i kolejność wzywania świadków. Na najbliższej rozprawie 18 marca od. godz. 9:30 jako pierwszy będzie zeznawał Krzysztof R.
Oskarżona zdjęła kurtkę, którą miała do tej pory cały czas na sobie. - Jak długo to może jeszcze dzisiaj potrwać? - pyta swojego obrońcę.
Sędzia: Poza tym 24 stycznia, interesuje nas przebieg ostatnich dni przed zdarzniem. Pamięta pan 4 dni wcześniej, 20 stycznia? Na przestrzeni tych dni, co pan robił, czy miał pan kontakt z B.W, Katarzyną W.? Ewentualnie z M.W., jeśli pan pamięta. T.M: Pamiętam, że parę dni przed 24 stycznia, B. poprosił mnie, żebym pojechał z nim i przywiózł głośniki. Zabraliśmy te głośniki, zawiozłem na Floriańską, zadzwoniłem do B., że już jestem. Nie umiałem się dodzwonić, więc zdecydowaliśmy, że głośniki zostaną u nas w aucie. Nie przypominam sobie, czy wtedy, jak zawiozłem głośniki pod dom, wchodziłem do nich do mieszkania, czy nie wchodziłem. Sędzia: Czy panu wiadomo, co tego dnia robił B.? T.M: Nie mam żadnej wiedzy, co w tym dniu robił B.W. Sędzia: W takim razie, nie będziemy pana pytać o szczegóły z tamtych dni. Pan bywał w domu B., czy panowie korzystaliście z komputera. Jeśli tak, to z jakiego? T.M: Pamiętam, że kiedyś ojciec przyniósł z pracy starego laptopa bez dysku i dałem go B. Wiem też, że korzystali z laptopa siostry B. Niedużo przed tym zdarzeniem B. kupił laptopa. Sędzia: Czy pan wie kiedy? T.M: Nie pamiętam. To było jakoś tak do miesiąca przed tym zdarzeniem. Sędzia: Co to był za laptop? T.M: Był to laptop marki (…). Sędzia: Czy pan widział, żeby oni korzystali z tego laptopa? T.M: Tak widziałem. Sędzia: Czy zwrócił pan uwagę, czy mieli osobne profile? T.M: Nie zwróciłem uwagi na to, czy oni korzystali z jednego, czy osobnych profili użytkownika. Sędzia: Cechą charakterystyczną jest pulpit. Nie zwrócił pan uwagi? T.M: Nie zwracałem uwagi na pulpit w ich komputerze. W tym dniu, gdy policja zarekwirowała im laptop, pożyczyłem im mój komputer stacjonarny. Sędzia: Czy kiedyś zdarzało się, że Bartek uruchamiał laptop marki (…)? T.M: Tak. Z tego, co pamiętam, oni mieli na tym laptopie jakąś blokadę - hasło. Ale nie wiem, czy to był czytnik linii papilarnych, czy samo hasło. Sędzia: Czy panu wiadomo, po co mu było to hasło? T.M: Nie wiem, czemu ten komuter miał jakieś zabezpieczenie. Sędzia: Czy jakieś inne osoby korzystały z komputerów należących do państwa W.? T.M: Jeśli już ktoś korzystał z komputerów należących do państwa W., to tylko, żeby włączyć jakąś muzykę. Nie jestem jednak w stanie wskazać konkretnej osoby ani daty. Sędzia: Zna pan M.W.? T.M: Tak. Sędzia: Widział pan, żeby on kiedyś korzystał z komputerów u państwa W.? T.M: Nie przypominam sobie, ale mogła być taka sytuacja. Sędzia: Czy kiedykolwiek pan słyszał, aby Katarzyna W. albo B.W. rozmawiali ze sobą albo z panem o zaczadzeniach, ryzyku z tym związanym? T.M: Nie przypominam sobie, aby oni kiedykoliwke poruszali ten temat. Sędzia: Coś panu wiadomo, aby mieli jakieś problemy z piecami, kominami? T.M: B. nigdy się nie skarżył na problemy z piecami, kominami. Katarzyna W. też się nigdy nie skarżyła. Sędzia: Pan był świadkiem, jak Katarzyna W. zajmowała się dzieckiem. Jak ona nosiła dziecko? T.M: Normalnie. Kiedy widywałem Katarzynę W., jak nosiła dziecko, najczęściej obejmowała je ręką za korpus i podtrzymywała drugą ręką od dołu. Sędzia: Czy widział pan kiedykolwiek, czy ona niosła dziecko jedną ręką?
T.M: Nie przypominam sobie.
Prokurator Zbigniew Grześkowiak cierpliwie słucha kolejnych świadków. W poniedziałek nie zadał jeszcze żadnego pytania. Przed nim leżą kartki ze skserowanymi fragmentami z akt. Co jakiś czas notuje. Dużo "aktywniejsi" są obrońca Katarzyny W. i sama oskarżona. Podczas pierwszych kilkudziesięciu minut rozprawy W. zachowywała się podobnie jak dwa tygodnie temu, a więc zawieszała wzrok, siedziała niemal bez ruchu w tej samej pozycji z rękoma na kolanach, nogami założonymi jadna na drugą. Później jednak zaczęła coraz bardziej się angażować - skrupulatnie notować uwagi, przekazywać je obrońcy, rozmawiać z nim. Rozmowy te często kończyła z uśmiechem na twarzy. Ale żadnym grymasem twarzy nie komentowała tego, co mówili świadkowie.
Oskarżona zapisała podczas poniedziałkowej rozprawy już kilkanaście stron w swoim notatniku. Rękę od pisania odrywa tylko czasami. Głównie wtedy, gdy konsultuje się ze swoim obrońcą.
Sędzia: Co panu jeszcze wiadomo w tej sprawie? T.M: Wysadziłem B. pod Plejadą. Miał zrobić zakupy, wziąć drewno. Pojechałem do domu. Byłem tam ok. 16., gdzieś ok. 18 B. zadzwonił do mnie z pytaniem, czy przyjdę, bo jeszcze paru naszych kolegów ma przyjść. Sędzia: Skąd dzwonił? T.M: Nie przypominam sobie, aby mówił, skąd dzwoni. Pytał, czy przyjdę, bo miał być kolega M.M. Albo już był, nie pamiętam. W ciągu paru minut, B. zadzwonił drugi raz i myślałem, że chce mnie po raz drugi namawiać na spotkanie, ale jak zadzwonił, miał przejęty głos i mówił, że porwano mu córkę, a żonę pobili. Sędzia: Czy jeszcze coś mówił? T.M: Nic więcej o szczegółach nie mówił. Szybko się ubrałem i pojechałem w stronę ulicy Floriańskiej. M.M. już był. Dostałem od Bartka telefon i dowiedziałem się, że oni już idą w stronę kościoła św. Tomasza. B. mnie poprowadził w ich stronę, tam gdzie miało miejsca zdarzenie. Była tam już karetka, policja chyba już też. Sędzia: Co dalej? T.M: Wysadziłem Bartka, zaparkowałem auto. Podszedł do mnie brat Katarzyny W., M. i poprosił, żebyśmy poinformowali ich mamę, więc poszedłem z M.M. w międzyczasie dzwoniąc po znajomych, żeby pomogli w poszukiwaniach. Sędzia: Czy na miejscu rozmawiał pan z kimś innym niż brat Katarzyny W.? T.M: Poza kontaktem z M.W. nie rozmwiałem tam z nikim innym. Dalej zadzwoniliśmy do mamy Katarzyny, powiedzieliśmy jej, co się stało. My jeszcze tej nocy udaliśmy się w parę osób, by odebrać Katarzynę W. ze szpitala. Sędzia: Co wówczas? Jakieś informacje pan uzyskał? T.M: Pojechaliśmy tam. B. poszedł, my czekaliśmy pod szpitalem paląc papierosy. Jak przyszedł, siedli z tyłu w aucie, my z kolegą byliśmy z przodu. Jeśli dobrze pamiętam, Katarzyna W. mówiła, że jeszcze do niej to nie dotarło, bo jest pod wpływem leków. Sędzia: Czy jeszcze coś mówiła? T.M: Nie przypominam sobie. Jedyne, co pamiętam, to że B. pytał się jej, jak się czuje. Sędzia: Czy o samym zdarzeniu rozmawiali? T.M: Nie przypominam sobie, aby pytał żonę o przebieg zdarznia. Sędzia: Czy jeszcze coś pan wie? T.M: Nie przypominam sobie żadnych więcej informacji, które dotyczyłyby dnia 24 stycznia 2012, które bym uzyskał, czy z własnych obserwacji albo od innych osób.
Kiedy świadek opowiada co działo się tuż przed rzekomym porwaniem, Katarzyna W. po raz kolejny konsultuje się ze swoim obrońcą. Przekazuje mu ustnie informacje o tym, jak ona zapamiętała tamte wydarzenia. Mówi między innymi, że "stała z wózkiem i zwlekała", "patrzyła na Bartka". Wymiana zdań z mecenasem trwa kilkadziesiąt sekund. Obrońca zapisuje sugestie klientki. Ona także wraca do sporządzania kolejnych notatek.
- Po chwili Katarzyna W. musiała zejść, bo Bartek przyszedł do auta. Poprosił, żebyśmy jechali chociaż do końca ulicy, żeby ją w jakiś sposób odprowadzić. W tym czasie Katarzyna W. szła z wózkiem chodnikiem - relacjonuje świadek.
- Trudno mi określić, jakie przedmioty znajdowały się w wózku. Znosiliśmy wózek razem z Bartkiem. Kiedy znieśliśmy, on został z dzieckiem, a ja poszedłem do samochodu żeby go zagrzać, bo już było chłodno. Katarzyna W. ciągle była wtedy na górze - kontynuuje świadek.
Sędzia: Co dalej? T.M: Znieśliśmy wózek z B. na dół. Sędzia: Dziecka nie było w wózku? T.M: Nie pamiętam, ale chyba Magda była w wózku. Sędzia: Czy przypomina pan sobie, co więcej było w tym wózku? T.M: Nie potrafię powiedzieć, co więcej tam było w wózku, kiedy go znosiliśmy. Sędzia: Co dalej? T.M: Kiedy zeszliśmy na dół, B. został z dzieckiem, a ja poszedłem do auta, żeby je zagrzać, bo było chłodno. Katarzyna była wtedy na górze. Sędzia: Co dalej? T.M: Za chwilę Katarzyna W. musiała zejść na dół, bo B. przyszedł. Poprosił, żebyśmy jechali chociaż do końca ulicy, żeby ją jakoś odprowadzić. W tym czasie ona szła z wózkiem chodnikiem. Sędzia: B. zdecydował, że nie zabierzecie jej autem, dlaczego więc ją odrowadzać? T.M: Ja nie wiem, dlaczego B. się zdecydował, żeby jechać powoli i ją odprowadzić w ten sposób do końca ulicy. Zwrócił uwagę na jakiegoś faceta z wózkiem i powiedział, że jakoś podejrzanie wyglądał dla niego. Sędzia: Co dalej? T.M: Na końcu ulicy odbiłem w kierunku Plejady, a Katarzyna W. poszła w prawo. Wysadziłem go pod centrum handlowym. Sędzia: Nie wie pan, co było w wózku, ani nie ma pewności, czy Magda tam była. Czy widział pan, co Katarzyna przygotowuje do wyjścia z dzieckiem? T.M: Na pewno ubrała dziecko w biały kombinezon, ale co więcej, to nie wiem.
- Bartek określił, że my pojedziemy (zrobić zakupy w Plejadzie - centrum handlowym - red.) autem i nie zabierzemy Katarzyny W. Ona miała pójść pieszo - opowiada M. Świadek wyjaśnił, że miał już mało paliwa w samochodzie i stąd taka decyzja, że nie zawieźli Katarzyny W. z Magdą.
- O ile sobie przypominam, gdy przyszła pani Agnieszka (właścicielka kamienicy, w której mieszkali W.) i powiedziała o porwaniu dziecka, to nie mówiła o żadnych szczegółach. Była zapłakana. Tego dnia przyjechała też policja. Funkcjonariusze wypytywali o małżeństwo W." - opowiada świadek. - Bartek wszedł na teren zakładu, ja zostałem przy aucie. Przyszedł po jakichś 5-10 minutach. Pojechaliśmy na ul. Floriańską do mieszkania Bartka. Zaprosił mnie. Poszedłem na górę. Akurat Kasia karmiła małą. Siedliśmy z Bartkiem przy komputerze i pokazywałem mu filmiki na YouTube. W między czasie Katarzyna poszła położyć małą spać - mówi.
Sędzia: Kolejny świadek T. M. Ile pan ma lat? T.M: 22. Jestem studentem, mieszkam w Sosnowcu. W stosunku do Katarzyny W. jestem obcy, niekaralny. T.M: Wiem, w jakiej sprawie jestem świadkiem. Wiadomo mi to, że byłem tego dnia na uczelni, czyli 24 stycznia. Wychodząc z uczelni, pomyślałem, że wpadnę do B. na papierosa, to było ok. 10 rano. Zanim tam pojechałem, zadzwoniłem do niego. Nie pamiętam, czy odebrał, więc pojechałem do domu. Po jakiejś godzinie B. zadzwonił z pytaniem, czy nie pojadę z nim do Siemianowic – jego miejsca pracy - i zawiozę zwolnienie lekarskie. Ok. 12 po niego podjechałem. Pojechaliśmy do Siemianowic, zatrzymaliśmy się jakieś 200 metrów przed jego pracą. Bartłomiej tam poszedł, a ja zaparkowałem samochód. Potem B. wszedł na teren zakładu, ja czekałem przy aucie. Po 10 minutach przyszedł, pojechaliśmy na Floriańską. B. zaprosił mnie do środka. Wszedłem na górę, Katarzyna akurat karmiła małą. Siedzieliśmy z B. przy komputerze. Pokazywałem filmiki na youtube. W międzyczasie, Katarzyna poszła położyć małą spać. Sędzia: Która to była godzina? T.M: Około 13, 14. Gadaliśmy jeszcze z B. On planował zrobić taką pseudo-imprezę z graniem na komputerach. Miała się odbyć u Bartka w tym dniu. Około 15, czy 16 zaczęliśmy się zbierać. Ja miałem jechać i po drodze podwieźć B. do centrum handlowego w Sosnowcu. Sędzia: Kto się zbierał? Czy pani Katarzyna W. też się zbierała? T.M: Tak. My z B. mieliśmy jechać do Plejady - centrum handlowego. A Katarzyna miała z dzieckiem jechać do swoich rodziców. Sędzia: Czy Katarzyna miała jechać z panami, czy iść osobno? T.M: Iść osobno, pieszo. Sędzia: Dlaczego? Była jakaś rozmowa na ten temat? T.M: B. ustalił to z Katarzyną, że my pojedziemy, a ona pójdzie. To była bardziej decyzja B. Sędzia: Pamięta pan przebieg tej rozmowy? T.M: Ciężko mi opisać dokładnie przebieg tej rozmowy między B. a Katarzyną W.
Obrońca nie ma więcej pytań. Katarzyna W. oświadcza, że także ich nie ma. Na salę zaproszony zostaje Tomasz M., kolega Bartłomieja W. Sąd: - Będzie to ostatni przesłuchiwany świadek w dniu dzisiejszym.
Z zeznań świadka O. - Państwo W. to byli bardzo spokojni ludzi. Raz przypominam sobie odgłosy mogące świadczyć o jakiejś imprezie. To było krótko po ich wprowadzeniu się, może parapetówka.
Obrońca ma też pytania dotyczące muzyki:- Czy państwo przez strop słyszliśmy odgłosy jakichś instrumentów muzycznych? - pyta.
Świadek: - Tak, to były jakieś dźwięki, jakby ktoś grał na gitarze.
- Nie można było rozpoznać jednoznacznie? To było coś co przeszkadzało państwu? - dopytuje obrońca.
- Nie jestem w stanie powiedzieć. Ale nie przeszkadzało mi.
- A jak głośno?
- Nie wiem jak to określić. W skali od 1 do 10 to tak "maks" na pięć - odpowiada świadek.
Obrońca, prokurator i sąd są rozbawieni.
W czasie, gdy obrońca Katarzyny W. zadaje pytania, oskarżona znów zgłasza jakieś swoje uwagi, tym razem aplikantce adwokata.
Obrońca: Pan wspomniał, że po raz pierwszy usłyszał pan, że dzieje się coś złego z Magdaleną od pani Agnieszki. Co mówiła?
P.O: O ile sobie przypominam, pani Agnieszka jak przyszła i powiedziała o porwaniu, nie mówiła o szczegółach.
Obrońca: Czy była u was policja tego dnia?
P.O: Była. Pytali o małżeństwo W.
Obrońca.: A propos kominów. Mówił pan, że tam kiedyś się dymiło.
P.O: Jeśli chodzi o piec w pierwszym pokoju mamy go ok. 3 lata. To była taka sytuacja, że spod osadnika w kominku wydostawał się dym.
Sędzia: Kiedy to było?
P.O: Październik, listopad…, na pewno nie styczeń. Rok 2011.
Obrońca: Co powodowało taką sytuację?
P.O: Przyczyną tego był zapchany szyb kominowy.
OB.: ten dym, czy to miało przy każdym rozpalaniu?
P.O: Z tego co pamiętam, parę razy się zdarzyło i zaczęismy szukać przyczyny. Między innymi byłem u państwa wasniewskich i pytałem, czy u nich też się tak dzieje.
Sędzia: Czego się pan dowiedział?
P.O : Że u nich wszystko ok.
Obrońca.: Kiedy był pan u nich w tej sprawie?
P.O: Moja wizyta tam była w okresie, gdy miały miejsce te problemy z kominkiem.
Obrońca: Wspomniał pan o rozmowie z Bartkiem, kiedy wieczorem przyszedł do was. Czy on coś mówił o sprawcy porwania albo o akcji poszukiwawczej.
P.O: Nie pamiętam tego.
Obrońca.: Czy pan był zorientowany, czy państwa W. odwiedzali znajomi?
P.O: Do państwa W. przychodzili znajomi, ale nie zwracałem na to uwagi.
Obrońca.: Pan widywał ich na korytarzu?
P.O: Widywałem tych znajomych na korytarzu.
Obrońca: Były sytuacje, że były odgłosy imprez dobiegającyh od nich z domu?
P.O: Może raz, nie wiem, czy to nie była parapetówka. Nie było głośno. To byli bardzo spokojni ludzie.
Sędzia Monika Podstawa-Gwóźdź odczytuje protokół zeznań P.O. Mieszka on w tej samej kamienicy, większych kontaktów z W. nie mieli, kontakty były czysto sąsiedzkie. „Z Katarzyną W. do czasu sprawy nigdy nie rozmawiałem, widywałem ich z wózkiem. Rozmawiałem kilkakrotnie z B., ale o sprawach nieistotnych raczej. Pamiętam drugie zdarzenie z kominem, było to kilka dni przed zaginięciem Magdy. O żadnych innych problemach z kominem nie wiem. Tego dnia - 24 stycznia - pracowałem na rano. Pamiętam na klatce schodowej widziałem wózek. Po godz. 17 poszedlem do sklepu, wtedy nie było już tam wózka. Nie słyszałem żadnych hałasów, krzyków, dziwnych dźwięków. Pierwsze informacje o porwaniu przekazala nam sąsiadka. Przyszła z tą informacją ok. 18 była bardzo przejęta. Z tego co mówiła, dziecko W. zostało porwane. Tego samego dnia przyszedł B., chyba ok.23. Będąc u nas odebrał telefon. Z ich rozmowy wynikało, że ona chciała wyjść ze szpitala. Chciałem pomóc im w kolportażu ulotek o poszukiwaniu Magdy, ale nie dostałem tych ulotek, były jakieś problemy. Potem widziałem Katarzynę W. - wyglądała, że bardzo przeżywa to zniknięcie. Potem B.W. przyniósł mi ulotki, które rozdawalem kolegom i ludziom w autobusie. Gdy dowiedziałam się, co się stało, byłem zszokowany. Potem widziałem ich tylko, jak wynosili się z mieszkania”. Pod odczytaniu protokołu prokurator oświadcza, że nie ma pytań do świadka. Znów ma je obrońca.
Po kilku minutach sędzia Monika Podstawa-Gwóźdź rozpoczęła odczytywanie protokołów zeznań, które świadek O. składał w śledztwie.
Na salę zostaje zaproszony kolejny świadek - Piotr O. (sąsiad z kamienicy, konkubent J.).
Obrońca zakończył zadawanie pytań. Sąd pyta, czy oskarżona ma jakieś pytania? Katarzyna W. odpowiada: - Nie, nie mam żadnych pytań wysoki sądzie. Przesłuchanie świadka zostało zakończone.
Obrońca.: Pani wspomniała, że wasz kontakt był sporadyczny. Co z Bartkiem? Widywała go pani częściej?
A.J: Nie, zazwyczaj razem ich raczej widziałam. Jak wracali, wychodzili z domu. Gdzieś na ulicy, tak poza kamienicą bardzo rzadko. Obrońca.: Czy pani w oparciu o te sporadyczne spotkania może powiedzieć o ich relacjach jako małżeństwa?
A.J: Widać było, że grzecznie się odnoszą do siebie wzajemnie, ale bliższych relacji w tym zakresie ja nie znam. Obrońca.: A czy w tych przypadkach, gdy się pani widywała z nimi, była tam Magda?
A.J: Kiedy widziałam państwa W. to widywałam także, że chodzą z wózkiem, Czasem zaglądałam do wózka i widziałam tam Magdalenę. W tym momencie Katarzyna W. znów zwraca się do swojego obrońcy z jakąś sugestią. Adwokat wskazuje na jedną z kartek z akt śledztwa, która znajduje się przed nim i kiwa głową ze zrozumieniem. Obrońca.: Jest pani w stanie powiedzieć, jak oni odnosili się do dziecka?
A.J: Widziałam tylko tyle, co na dworze, więc nie jestem w stanie powiedzieć, jak oni odnosili się do swojej córki. Obrońca: Moment, w którym B.W. przyszedł do pani ok. 23.30, powiedziała pani, że był poddenerwowany. Czy mówił coś o szczegółach akcji poszukiwawczej?
A.J: Był zmartwiony, smutny. Nie opisywał żadnych szczegółow dotyczących akcji poszukiwawczej. Obrońca.: W tych pierwszych zeznaniach jest mowa o tym, że B.W. był roztrzęsiony. Od kogo dowiedziała się pani o tym, co się stało po raz pierwszy?
A.J: Po raz pierwszy informację o porwaniu dostałam od właścicielki kamienicy, która przyszla z płaczem i powiedziała, że porwali Magdę. Obrońca: B., coś na ten temat wspominał? A.J: Także B. mówił, że dziecko porwano
Na wyjaśnienia świadka J. dotyczące tego, w jakich okolicznościach i po co przekazywała Katarzynie W. inhalator, oskarżona po raz kolejny prosi mecenasa o odwrócenie się w jej stronę. Z uśmiechem przekazuje mu swoją wersję. Mecenas kiwa głową.
- Czy pamięta pani taką sytuację, kiedy pożyczała, a być może nawet dawała pani Katarzynie W. pewną rzecz - chodzi mi o inhalator? - pyta Anetę J. mec. Ludwiczek. - Tak, przypominam sobie taką sytuację. To było jesienią roku przed zdarzeniem - odpowiada świadek. - Po co pani przekazywała pani ten inhalator? - dopytuje sędzia. - Po prostu robiłam porządki. Zaoferowałam, że gdyby coś się niedobrego działo, to czy jej się przyda. Mnie był już zbędny. Katarzyna W. przyjęła ten inhalator, ale nie mówiła, czy będzie jej do czegoś potrzebny - mówi Aneta J.
Wspomniała pani, że coś huknęło w piecu i wydostała się z niej jakaś sadza. Z kórej strony ona wyleciała? - pyta obrońca Katarzyny W. Anetę J. - Ja tego nie wiem. Jak przyszłam, to już leżała na podłodze. Obrońca: - A czy były problemy z piecem? - My z tym piecem nie mieliśmy problemów. Chociaż już od ok. dwóch lata na chwilę obecną w nim nie palimy. Kiedy paliliśmy to paliło się dobrze. Z drugim piecem, którego używaliśmy też nie było żadnych problemów - odpowiada świadek.
Czas na pytania stron do świadków. Prokurator ich nie ma. Obrońca owszem.
W pewnym momencie składania zeznań przez sąsiadkę Anetę J. oskarżona po raz kolejny kontaktuje się ze swoim obrońcą. Przekazuje mu krótki komunikat: - Chodziło o coś innego - mówi.
Świadek J. poproszona została przez sąd o ponowne podejście. Sędzia dopytuje świadka na temat zeznań składanych wcześniej w śledztwie.
Świadek J. zakończyła składanie zeznań. Sąd rozpoczął odczytywanie wcześniejszych protokołów z zeznaniami.
Katarzyna W. sprawia wrażenie dobrze przygotowanej. Jest aktywna. Wymienia wiele uwag z obrońcą, uważnie słucha, co zeznaje świadek. W pewnym momencie podkreśla w swoim notatniku fragment i pokazując go obrońcy kręci przecząco głową. Mecenas Ludwiczek przyjmuje to do wiadomości i zaczyna notować uwagi swojej klientki.
Katarzyna W. zapisuje intensywnie zeznania świadka Anety J. Ze swoim obrońcą kontaktuje się za pomocą notatek. Co kilka minut przekazuje teraz notatnik mecenasowi z jakimiś uwagami. Obrońca odpisuje.
- Zaczęłam przyrządzać obiad. Wyszłam wziąć drewno, wtedy spotkałam Katarzynę W. Pytała mnie, czy może na chwilę zostawić wózek. Dziecko nie wydawało żadnych odgłosów i nie odzywało się, ale moim zdaniem było żywe. Powiedziałam, że ta mała jest taka fajniutka. Katarzyna W. uśmiechnęła się. Potem już nie widziałam, że Katarzyna W. tego dnia wychodziła. Nie widziałam, żeby ktoś wchodził, albo wychodził do nich tego dnia - zeznawała Aneta J.
Rozprawę wznowiono. Zeznaje kolejny świadek, Aneta J., sąsiadka małżeństwa W., która ostatnia widziała małą Magdę żywą.
Ze świadków, którzy mieli dziś składać zeznania, są tylko jeszcze Aneta J. (sąsiadka, która ostatni raz widziała małą Magdę żywą) i Tomasz M. (kolega Bartka W.)
Prokurator Zbigniew Grześkowiak: - Świadek nie przekazał podczas przesłuchania żadnych materiałów. Przesłuchanie nie było jednak nudne. Strony miały wiele pytań do świadka.
Świadek dopytany przez dziennikarzy, czy nagrania, które posiada, dają jego zdaniem odpowiedź na pytanie, "czy Katarzyna W. zabiła swoje dziecko?", stwierdził, że "nie jest w stanie na nie odpowiedzieć". - Nie jestem sądem. Mam nadzieję, że sąd to zrobi - stwierdził tylko. Następnie uciął, że na kolejne pytania nie będzie już odpowiadał i wyszedł z budynku.
Robert R.: - Sąd zobowiązał mnie do nieujawniania tych treści moich zeznań, które składałem w części niejawnej. Świadek stwierdził, że nie może wypowiadać się w kwestii nagrań, które ma posiadać jego redakcja. Na nagraniach utrwalone zostały rozmowy małżeństwa W. z czasu, gdy mieszkało ono w Łodzi. Było to krótko po tym, gdy okazało się, że 6-miesięczna Magda nie została porwana.
Świadek Robert R. po przesłuchaniu trwającym prawie dwie godziny opuścił salę rozpraw. Sąd ogłosił przerwę.
Do sądu przyszedł kolejny świadek. To Tomasz M., znajomy męża Katarzyny W., który pomagał wynosić wózek z małą Madzią z mieszkania w dniu rzekomego porwania.
Dwóch świadków w procesie, którzy mieli dzisiaj zeznawać - ojcowie z klasztoru, w którym służyła Katarzyna W. - nie pojawi się na sali sądowej - dowiedziała się nieoficjalnie TVN24.
Sąd postanowił, że dziennikarze nie będą mogli przysłuchiwać się zeznaniom świadka Roberta R.
Świadek składa zażalenie na decyzję sądu ws. zwolnienia z tajemnicy dziennikarskiej. - Oczywiście ma Pan takie prawo. Natomiast zażalenie nie wstrzymuje egzekucji tej decyzji - odpowiada sąd. Dziennikarze wychodzą. Świadek rozpoczyna składanie zeznań.
Sąd postanowił zwolnić świadka z obowiązku zachowania tajemnicy dziennikarskiej.
Prokurator i obrońca mec. Arkadiusz Ludwiczek również poprosili o zwolnienie świadka z tajemnicy dziennikarskiej. Obrońca Katarzyny W. chce zwolnienia dziennikarza z tajemnicy, bo - jak zwraca uwagę - mężczyzna posiada nagrania, które "mogą mieć znaczenie dla rozstrzygnięcia tej sprawy".
Pierwszym ze świadków miał być dziennikarz lokalnej gazety. Robert R. poprosił o możliwość swobodnej wypowiedzi, w której odnosił się „do tragedii, jaka się wydarzyła – śmierci dziecka” i konieczności „dotarcia do prawdy”. Sędzia przerwał Robertowi R. pytając o jego rzekomą wiedzę wnoszącą coś do sprawy. Wtedy świadek odmówił składania dalszych wyjaśnień zasłaniając się tajemnicą dziennikarską.
Oskarżona co kilka minut zagląda do notatek, notuje. Ma umalowane oczy, starannie upięte włosy. Kolejny raz konsultuje się z obrońcą, sprawia wrażenie coraz bardziej rozluźnionej: - Tak, wiem - odpowiada na jedną z uwag mecenasa z uśmiechem.
Nie stawił się drugi ze swiadków, Krzysztof R. Jego nieobecność "wynika z wcześniej zaplanowanego wyjazdu". - Świadek zadeklarował, że będzie obecny na rozprawie 18 marca - mówi sąd. Sąd zwróci Krzysztofowi R. uwagę, że usprawiedliwienie nieobecności może być uwzględnione tylko na podstawie zwolnienia lekarskiego. Ale w tym wyjątkowym przypadku sąd postanowił nie karać świadka i uwzględnić jego usprawiedliwienie.
Jako świadek pierwszy przesłuchiwany będzie Robert R. (dziennikarz, który na pierwszej rozprawie świadczył, że ma nagrania z mieszkania w Łodzi, w którym Katarzyna W. mieszkała z mężem.)
Obok Katarzyny W. siedzą dwie funkcjonariuszki. Na sali jest sześcioosobowy skład sędziowski, protokolantka, prokurator, obrońca i aplikantka, oskarżona, czworo funkcjonariuszy i w sumie 24 dziennikarzy.
Prokurator chce ujawnienia wizerunku oskarżonej. Obrońca się nie zgadza. Katarzyna W.: - Podtrzymuję to, co powiedział pan mecenas. Nie wyrażam zgody na ujawnianie mojego wizerunku. Sąd przychyla się do jej prośby.
Sąd rozpoczął posiedzenie. Pierwsza decyzja: Proszę rozkuć oskarżoną. Katarzyna W. konsultuje się dziś częściej niż dwa tygodnie temu z obrońcą. Na kolanach trzyma kilkadziesiąt sztuk odbitych na ksero dokumentów.
Katarzyna W. ma na rękach kajdanki. Siedzi spokojnie. Patrzy przed siebie. Wpatruje się w prokuratora.
Na sali rozpraw nie może być fotoreporterów i operatorów. Katarzyna W. ma spięte włosy, ubrana jest w białą koszulę, dżinsy i czarną kurtkę.
Również dziennikarze zostali wpuszczeni na salę.
Na salę dotarła oskarżona Katarzyna W.
Najprawdopodobniej rozprawa trwać będzie do godziny 15.
Na rozprawie Katarzyny W. będzie dziś ok. 20 dziennikarzy.
Na sali jest już obrońca Katarzyny W. i prokurator.
Katarzyna W., wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie będzie siedzieć za kuloodporną szybą.
Katarzyna W. opuściła areszt. Przewożona jest do Sądu Okręgowego w Katowicach.
Akta sprawy zostały już wniesione na salę rozpraw. Według funkcjonariuszy, którzy są na miejscu, dzisiejsze posiedzenie powinno rozpocząć się o czasie. Nie ma jeszcze obrońców, prokuratorów i świadków.
Drzwi do sali rozpraw po lewej stronie.
Dzisiejszy proces odbywa się w mniejszej niż poprzednio sali.
Dzisiejsza rozprawa, inaczej niż poprzednia, odbywa się w mniejszej sali. Wezwanych na nią zostało ośmiu świadków, wśród nich osoby, które jako ostatnie widziały dziecko żywe. Podczas pierwszej rozprawy 18 lutego odczytano skrócony akt oskarżenia oraz wyjaśnienia oskarżonej złożone w czasie śledztwa. Katarzyna W. nie przyznała się do winy. Sąd zdecydował, że proces będzie jawny, z wyłączeniem niektórych jego części. (CZYTAJ RELACJĘ Z PIERWSZEJ ROZPRAWY) Sprawa, która poruszyła całą Polskę Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki dziecko miało zostać porwane z wózka w centrum miasta. Ostatecznie, na początku lutego, ciało dziecka znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu. Aktu oskarżenia liczy ponad 150 stron. Katowiccy prokuratorzy szczegółowo opisują w nim, jak miało dojść do zabójstwa dziecka - jak Katarzyna W. przygotowywała się do zabójstwa, jak szukała w internecie informacji o tym, jak pozbawić dziecko życia nie pozostawiając śladów, a także jak uzasadniała fakt, że nie chce mieć dziecka jeszcze przed jego narodzeniem. Według prokuratorów, Katarzyna W. najpierw celowo upuściła córkę tak, by uderzyła głową o próg, a potem udusiła Magdę. Zwłoki ukryła w pobliskim parku. Śledczy ustalili, że działała sama. CZYTAJ FRAGMENTY AKTU OSKARŻENIA WOBEC KATARZYNY W. Kolejne terminy rozpraw wyznaczono na 18 marca, 2 kwietnia i 15 kwietnia.
Autor: nsz, adso/iga/k / Źródło: tvn24.pl, TVN24