Warszawski sąd odrzucił zażalenie redakcji tygodnika "Wprost" na wielogodzinną akcję prokuratury i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zdaniem sądu przeszukanie i żądanie wydania nagrań z podsłuchanymi politykami odbyło się zgodnie z prawem.
Postanowienie Sądu Rejonowego Warszawa Praga-Północ jest prawomocne. – To niebezpieczny precedens. Prokuratura może teraz przeszukać każdą redakcję. Nie składam broni. Poproszę Rzecznika Praw Obywatelskich o złożenie kasacji w Sądzie Najwyższym, rozważam odwołanie do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka – powiedział prof. Piotr Kruszyński, pełnomocnik tygodnika.
Uzasadnienie
Sędzia Katarzyna Religa, uzasadniając postanowienie sądu powiedziała, że "zażalenie skarżącego nie jest zasadne i nie zasługuje na uwzględnienie".
Wskazała, że zgodnie z przewidzianą procedurą wydanie przez tygodnik nośnika nie skutkowałoby złamaniem tajemnicy dziennikarskiej, bo nośnik byłby zapieczętowany, a decyzję ostatecznie podejmowałby sąd.
- Przepisy w sposób jasny i zrozumiały wskazują kolejność działań w przypadku oświadczenia, że dokument zawiera tajemnicę dziennikarską - uzasadniał sąd.
- A zatem skarżący miał obowiązek wydać żądane przedmioty, a organ przeprowadzający czynność był zobowiązany do przekazania ich niezwłocznie prokuratorowi w zapieczętowanym opakowaniu bez zapoznawania się z ich treścią (...) i przekazania ostatecznie sądowi z wnioskiem o uchylenie tajemnicy dziennikarskiej - mówiła. Dodała, że dostęp do materiałów miałby jedynie sąd, który zgodnie z przepisami nie mógłby zwolnić od zachowania tajemnicy odnoszącej się do dziennikarskiego źródła. Sędzia zaznaczyła także, że treść protokołu przeszukania nie wskazuje na złamanie przez prowadzących czynności przepisów bądź konstytucji. - Wręcz przeciwnie, zastrzeżenia można mieć do postępowania samego skarżącego i dziennikarzy "Wprost", którzy swoim zachowaniem utrudniali i ostatecznie uniemożliwili prokuratorom i funkcjonariuszom ABW dalsze prowadzenie czynności procesowej - zaznaczyła sędzia.
Wielogodzinna szarpanina
18 czerwca na zlecenie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zażądała od tygodnika "Wprost" wydania nośników nagrań z rozmowami polityków. Tygodnik odmówił, bo - jak tłumaczył Sylwester Latkowski, naczelny "Wprost" - "musi chronić informatora i nie może wydać żadnych nośników, bo źródło sobie zastrzegło tajemnicę dziennikarską". W trakcie przeszukania funkcjonariusze ABW na zlecenie jednego z prokuratorów próbowali wyszarpnąć naczelnemu tygodnika jego laptopa. Wydarzenia w tygodniku odbiły się echem w świecie.
"Nie powinno się zdarzyć"
Na polecenie Donalda Tuska sprawę zbadało Ministerstwo Sprawiedliwości. - Sytuacja była wyjątkowo bulwersująca - stwierdził minister sprawiedliwości Marek Biernacki, oceniając akcję prokuratury w redakcji "Wprost". - To, co wydarzyło się w redakcji "Wprost", nie powinno się w ogóle zdarzyć i nie powinno mieć miejsca - dodał na konferencji omawiającej raport resortu o wydarzeniach w redakcji.
Tajemnica dziennikarska jest bezwględna
Redakcja "Wprost" nie chciała zgodzić się na przeszukanie, bowiem na nośnikach, które chciała skopiować i zabezpieczyć prokuratura, mogły znajdować się dane identyfikujące osoby, które zastrzegły sobie anonimowość. Zgodnie z prawem takie osoby chroni tajemnica dziennikarska, a dziennikarzowi za jej ujawnienie grozi kara więzienia.
Krytycznie o akcji prokuratury wypowiedzieli się znani prawnicy.
- Myślę, że problem niektórych prawników (i to zarówno adwokatów, prokuratorów, sędziów a nawet niektórych profesorów) polega na tym, że nie przyjmują oni do wiadomości, że jest coś, co może być dla nich całkowicie niedostępne i nie mają nad tym czymś władzy. Takie coś natomiast istnieje i tym czymś (poza przypadkami z art. 240 kodeksu karnego) jest z woli ustawodawcy ten element tajemnicy dziennikarskiej, który ma charakter bezwzględny - uważa mecenas Dariusz Pluta, specjalista z zakresu prawa prasowego.
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl)\mtom/zp / Źródło: tvn24.pl, PAP