- Prawda jest taka, że przez pięć lat dzieci nie miały rzecznika - podsumowuje Mikołaja Pawlaka jego poprzednik na stanowisku RPD Marek Michalak. Za ostro? Niekoniecznie. Podczas swojej kadencji Pawlak zasłynął m.in. mówieniem o tym, że edukatorzy seksualni rozdają dzieciom tabletki na zmianę płci albo że klapsy nie są złe. Jeśli bronił dzieci, to tych nienarodzonych. A to wciąż nie wszystko.
Poniedziałek, 27 listopada, posiedzenie sejmowych komisji. Monika Horna-Cieślak, jedyna kandydatka parlamentarnej większości na stanowisko Rzecznika Praw Dziecka, uzyskuje poparcie. Teraz przed nią już tylko głosowanie Sejmu - dziś, 28 listopada.
Kandydatką KO, Lewicy i Trzeciej Drogi mecenas Monika Horna-Cieślak została zaledwie tydzień wcześniej - w poniedziałek, 20 listopada. Już tego dnia politycy koalicji nie mogli się jej nachwalić. "Wiedza, przygotowanie zawodowe i kilkunastoletnie doświadczenie wsparte rekomendacjami organizacji pozarządowych dają gwarancje, że to najlepszy wybór" - napisał na portalu X (dawniej Twitter) Borys Budka.
Horna-Cieślak od lat zajmuje się ochroną praw dzieci.
- Zaczęłam, kiedy miałam 19 lat - mówi kandydatka. - Po maturze byłam wolontariuszką w fundacji Dzieci Niczyje (obecnie: Dajemy Dzieciom Siłę - red.), później zaczęłam współpracę z działem prawnym Komitetu Ochrony Praw Dziecka.
Na stanowisko rekomendowała ją Naczelna Rada Adwokacka (mecenas jest członkinią Komisji Praw Człowieka przy NRA), a także organizacje młodzieżowe, m.in.: Nastoletni Azyl, fundacja Autism Team czy Idź Pobiegaj. Kandydatka jest również współautorką nowelizacji Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego zwanej "ustawą Kamilka". Nowelizacja ma wzmacniać ochronę dzieci przed przemocą, a jej projekt został złożony w Sejmie kilka dni po śmierci 8-letniego Kamila z Częstochowy maltretowanego przez ojczyma.
CZYTAJ TAKŻE: KAMIL CIERPIAŁ TYLE DNI. A GDZIE WY WTEDY BYLIŚCIE? >>>
Wybór Hornej-Cieślak na kandydatkę sejmowej większości na stanowisko Rzecznika Praw Dziecka skomentował na portalu X także Arkadiusz Myrcha, poseł KO i przewodniczący Komisji Sprawiedliwości. "Pani mecenas Monika Horna-Cieślak (...) ma znakomitą kartę. Jest kompetentna, a do tego lubiana i szanowana przez młodzież. Krótko mówiąc - jest całkowitym przeciwieństwem Pana Pawlaka" (czyli dotychczasowego RPD).
"Gdy ze stanowiska Rzecznika Praw Dziecka zniknie przebieraniec, a jego miejsce zajmie kompetentna osoba, akceptująca i szanująca każde dziecko, dbająca o jego prawa i reagująca na przemoc, będziemy mogli zapomnieć, że naszym dzieciom przytrafił się Mikołaj Pawlak" - pisała z kolei Dorota Łoboda, w odpowiedzi na słowa felietonu Pawlaka w tygodniku "Niedziela".
Czym ustępujący rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak zasłużył sobie na tak ostre oceny?
Kandydat PiS czy pani ze szkolnego sklepiku?
Mikołaj Pawlak z wykształcenia jest prawnikiem, absolwentem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Żonaty, ma dwóch synów. Prowadził własną kancelarię, w 2016 roku został dyrektorem departamentu spraw rodzinnych i nieletnich w Ministerstwie Sprawiedliwości pod rządami Zbigniewa Ziobry.
Od jednego z urzędników związanych z dotychczasową opozycją słyszę, że ciężko będzie mi znaleźć kogoś, kto wypowie się pozytywnie na temat Mikołaja Pawlaka i jego działalności.
- Nie był rzecznikiem praw dziecka, a przeciwnikiem praw dziecka - mówi Dominik Kuc, członek rady Fundacji Growspace, współtwórca Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+.
- Prawda jest taka, że przez pięć lat dzieci nie miały rzecznika. Rzecznik Pawlak systematycznie milczał za państwowe pieniądze - uważa dr Marek Michalak, poprzednik Pawlaka, RPD przez dwie kadencje w latach 2008-2018. - Dzieci nie mogły liczyć, że pan Pawlak zabierze głos w ważnych dla nich sprawach, a gdy już ten głos zabierał, to trudno było nie dojść do wniosku, że lepiej było, gdy jednak milczał.
Kandydatura Mikołaja Pawlaka na stanowisko Rzecznika Praw Dziecka od początku budziła kontrowersje. Zdaniem niektórych posłów ówczesnej opozycji, nie spełniał on kryteriów wyboru. - Mam wrażenie, że doświadczenie kandydata ogranicza się do wychowania własnych dzieci - oceniał w 2018 roku poseł Jacek Protasiewicz.
Ustawa o Rzeczniku Praw Dziecka narzuca wymóg pięcioletniego doświadczenia w pracy na rzecz dzieci. Politycy PiS za takową uznali zajmowanie się przez Pawlaka prawem rodzinnym, w tym m.in. rozwodami. Tak jego kandydaturę zachwalała Beata Mazurek (PiS): - To prawnik, adwokat. W Ministerstwie Sprawiedliwości sprawuje nadzór nad sądami rodzinnymi, zakładami poprawczymi, schroniskami dla nieletnich. - Zaraz po studiach zająłem się sprawami rodzinnymi. Sprawy rozwodowe, o władzę rodzicielską, kontakty, alimenty - w każdej z tych sytuacji to praca dla dziecka - mówił w listopadzie 2018 roku w Sejmie sam kandydat.
Jego kandydatura wywołała burzliwą debatę.
- Pan jest prawnikiem, wysokim urzędnikiem Ministerstwa Sprawiedliwości, więc z pewnością umie przeczytać ustawę i wie, że nie spełnia kryteriów. A to oznacza, że świadomie łamie pan prawo i nie można panu zaufać - mówiła wtedy Magdalena Kochan z KO. A Elżbieta Stępień (Nowoczesna) zwracała się do posłów PiS: - Nie wiem, czy pani ze sklepiku szkolnego nie ma większego doświadczenia w pracy z dziećmi niż wasz kandydat. To skandal.
Piotr Apel z klubu Kukiz'15 dodawał: - Rzecznik Praw Dziecka to nie powinna być polityczna zabawka partii rządzącej.
Nawet politycy Solidarnej (a dziś Suwerennej) Polski w kuluarowych rozmowach przyznawali, że o poglądach i osiągnięciach Pawlaka niewiele wiadomo. Dodawali, że jego kandydatura miała być wspierana przez Kościół. Hierarchowie obawiali się konsekwencji emisji filmu braci Sekielskich na temat pedofilii i chcieli na stanowisku RPD "kogoś zaufanego".
Protesty opozycji - jak nieraz przez osiem lat rządów Zjednoczonej Prawicy - nie zdały się więc na nic. Pod koniec listopada 2018 roku Sejm przegłosował kandydaturę Pawlaka. Później tę decyzję potwierdził także Senat. Już 14 grudnia Mikołaj Pawlak ślubował, że "powierzone mu obowiązki będzie wypełniać bezstronnie, z najwyższą sumiennością i starannością".
Jak wyglądało to w praktyce? Przyjrzyjmy się wypowiedziom Pawlaka w kilku kluczowych sprawach.
Aborcja i in vitro
Złośliwi nazywali Pawlaka "Rzecznikiem Praw Płodów". W nocy z 24 na 25 czerwca 2020 roku Pawlak zaprezentował w Sejmie sprawozdanie z działalności RPD (zobowiązują go do tego przepisy ustawy). Wystąpił w koszulce z wizerunkiem płodu w sercu - ten obrazek Polacy znali z billboardów, których było sporo w niejednym miejscu w kraju.
"Ten obrazek przedstawia prawo do życia" - tłumaczył Mikołaj Pawlak.
O roku pandemii, a także wielotysięcznych protestów przeciwko wyrokowi Trybunału Julii Przyłębskiej w sprawie aborcji Pawlak mówił: "Rok 2020 był nadzwyczajny, szczególnie dla dzieci. Ale był także rokiem życia". I dodawał:
To się w zeszłym roku wydarzyło i prawo do życia jest wreszcie chronione w Polsce tak, jak powinno być.
W rozmowie z PAP dodawał, że gdyby w Polsce wprowadzono prawo do aborcji na życzenie, to on zrzekłby się funkcji.
- Inicjatywy pana Pawlaka ograniczały się do fanatycznej obrony płodów - uważa posłanka Dorota Łoboda.
Jego poglądy nie powinny być zaskoczeniem. Jeszcze jako kandydat, odpowiadając w 2018 roku na pytania posłanek i posłów, powiedział: - Nie oczekujcie, że zmienię poglądy, które zostały mi wpojone w wychowaniu i wykształceniu. Życie jest podstawowym prawem i podlega bezwzględnej ochronie.
Na początku 2022 roku do przewodniczącej sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny wpłynął wniosek o pilne zwołanie posiedzenia w celu "przedstawienia przez RPD Mikołaja Pawlaka informacji na temat stanu przestrzegania praw dziecka w Polsce, w szczególności działań podejmowanych w zakresie ochrony dzieci przed stosowaniem wobec nich przemocy oraz usprawnienia polityki państwa w tym zakresie". Posłanka Monika Rosa (Nowoczesna) pisała wtedy (cytat za wysokieobcasy.pl):
Mikołaj Pawlak to jest rzecznik bezobjawowy. Ożywia się jedynie, gdy mowa jest o aborcji.
To nie do końca prawda - Mikołaj Pawlak ożywiał się też, ilekroć mowa była o in vitro, dzięki któremu tysiące Polaków mogło zostać rodzicami. Gdy jego kandydatura na stanowisko RPD przeszła już przez Sejm, w grudniu 2018 roku prezentował się senatorom. To wtedy z jego ust padły w odniesieniu do poczęcia metodą in vitro słowa: "Jakkolwiek jest to pewnie skuteczna metoda poczęcia dzieci, jakkolwiek powodująca, że wiele dzieci przyszło na świat, to jednak od strony prawno-moralnej jest to metoda niegodziwa, bo w przypadku znaczącej liczby poczęć powoduje, że poczęte istoty ludzkie, poczęte dzieci, nie są wystarczająco chronione".
Bicie dzieci
W 2019 roku Pawlak udzielił wywiadu "Dziennikowi Gazecie Prawnej". Rzecznik podkreślał, że dzieci nie można bić i nigdy nie uderzył swoich synów, ale "z estymą wspomina, że dostał od ojca w tyłek". Dodawał:
Trzeba rozróżnić, czym jest klaps, a czym jest bicie. Klaps nie zostawia wielkiego śladu.
Później Pawlak się z tych słów tłumaczył. - Inne czasy, ponad 30 lat temu, inna kultura, inne odczucia społeczne (…). Obecnie wszyscy wiemy, że po rozwoju prawa, po rozwoju społecznym, psychologicznym taka metoda wychowawcza jest niedopuszczalna - podkreślał w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24.
- To jedna ze spraw, z którą będziemy kojarzyć kadencję tego pana - uważa Marek Michalak. - Jego wypowiedzi były skandaliczne, nielicujące z powagą urzędu. Rolą rzecznika jest ochrona praw dzieci, a nie relatywizowanie przemocy. Nie można sobie pozwolić na dywagacje, która przemoc jest większa, a która mniejsza. Rzecznik powinien wiedzieć, że nie ma zgody na żadną przemoc wobec dzieci i nie ma dobrej przemocy, każda jest zła.
Społeczność LGBT+
- Działalność ustępującego rzecznika dołożyła cegiełkę do dyskryminacji młodych ludzi ze względu na ich tożsamość - uważa Dominik Kuc z Fundacji Growspace.
W czerwcu 2023 roku Mikołaj Pawlak ogłosił, że skontroluje szkoły, które znalazły się w najnowszym Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+ (jego współtwórcą jest właśnie Kuc). - Zamiast dbać o bezpieczeństwo młodych rzecznik kontrolował te instytucje, w których czują się oni bezpiecznie. Do tego dokładały się jego liczne homofobiczne i transfobiczne wypowiedzi - komentuje Dorota Łoboda.
Rzeczywiście, rzecznik chętnie komentował sprawy tożsamości seksualnej i płciowej. W jego wypowiedziach edukacja seksualna, rozmowy o orientacji i zagrożenia pedofilią były wymieniane na jednym oddechu.
W 2019 roku Mikołaj Pawlak mówił: - Chciałbym przypomnieć hasła, jakie padały i padają w trakcie tęczowych marszów, ale też tych jednokolorowych czarnych marszów: "ręce precz od naszych ciał", "ręce precz od naszych łóżek". Zgadzam się z tym w 100 procentach, państwo nie powinno ingerować. Ale jako rzecznik praw dziecka chcę też, żeby edukatorzy seksualni nie dotykali łóżeczek naszych dzieci. Na to nie będzie naszej zgody. Ręce precz od łóżeczek naszych dzieci!
W 2023 roku w tygodniku katolickim "Niedziela" pisał: "Młodzi słyszeli od nich [kolorowych przebierańców], że mogą robić to, co chcą, że cały świat należy do nich, że nikt nie może ich ograniczać, że każda granica to zniewolenie, że prawdziwe wolne i radosne życie to życie rozpusty, bez żadnych granic, bez wartości i zasad (...) Gdy nad szkolnymi tablicami zamiast krzyży powszechnie zadomowią się pseudotęczowe kolorowe szmaty, a w niektórych dzielnicach miast - półksiężyce, będziemy żyć w świecie, w którym będą rządzić pokolenia wychowane bez wartości i zasad, nieznające granic i nieumiejące walczyć ze złem; które nie będą umiały przekazywać takich wartości swoim dzieciom".
"Tabletki na zmianę płci"
Jedną z najsłynniejszych wypowiedzi ustępującego rzecznika była ta o edukatorach seksualnych, którzy w szkołach rozdają "tabletki na zmianę płci".
- A czy zagwarantuje pan, że wpuszczamy edukatorów do 20 tysięcy szkół i (że nie) będą wprowadzali takich treści, jak chociażby w Poznaniu, że wychwytują dziecko rozchwiane, zaniedbane, któremu dają jakieś środki farmakologiczne, żeby zmieniać jego płeć bez wiedzy i zgody rodziców i lekarzy? - pytał we wrześniu 2020 roku w programie "Rozmowa Piaseckiego" w TVN24. Jego zdaniem takie sytuacje "zdarzały się i były ostatnio rozpisywane w mediach".
Sprawą zajął się m.in. portal Konkret24, rozprawiający się z fake newsami. Jego dziennikarzom nie udało się jednak znaleźć żadnych doniesień o podobnych wydarzeniach. Nie otrzymali też z Biura RPD odpowiedzi na pytanie dotyczące wypowiedzi Pawlaka.
Do sprostowania informacji, którą podał, wezwały rzecznika władze Poznania. Dwa dni później na antenie Radia Poznań, pytany o swoją wypowiedź, powiedział, że "dynamika rozmowy" sprawiła, iż użył "skrótu myślowego". Stwierdził też, że ataki na niego są rodzajem zemsty. - Nigdzie nie powiedziałem, że to się działo w szkołach. W żadnym momencie. Wskazałem tylko na dwie podstawowe sprawy. Na proceder nielegalnej sprzedaży środków hormonalnych dzieciom i o tym zawiadomiłem prokuraturę - tłumaczył.
Na forum Senatu, przedstawiając informację o działalności swojego biura, powiedział zaś: - Nie tylko to postępowanie jest wszczęte, prowadzone, ale, można powiedzieć, jest rozwojowe. To, czy dotyczy to transaktywistów, edukatorów, gdzie, w jakim miejscu, z jakich serwerów korzystali, z jakich komunikatorów, w jaki sposób pakowali dzieciom do plecaków te środki, bo to element nielegalnego obrotu - takie plecaki z tymi środkami widziałem - to bada prokuratura i to ona będzie wyjaśniała jako organ właściwy te okoliczności - powiedział Pawlak.
Jak pisaliśmy w tvn24.pl, Pawlak rzeczywiście złożył wniosek do prokuratury. Znalazł się w nim skserowany artykuł "Zmień sobie płeć dzieciaku" z "Tygodnika Solidarność", opisujący rzekome praktyki nielegalnego handlu hormonami w internecie.
Gdy 9 września dziennikarze po komisji senackiej pytali rzecznika praw dziecka o "pigułki na zmianę płci", Pawlak odczytał z telefonu słowa, których - jak stwierdził - mógłby użyć w programie Piaseckiego. "Dzieciom sprzedaje się środek farmakologiczny będący syntetycznym odpowiednikiem estradiolu, czyli hormonu, który działa za pośrednictwem swoistych receptorów na narządy płciowe, gruczoł sutkowy, podwzgórze, przysadkę, warunkując drugo- i trzeciorzędne cechy płciowe". - Czy to by było lepsze? - dopytywał dziennikarzy.
Sprawa "tabletek na zmianę płci" przelała czarę goryczy - 11 września 2020 roku będąca w opozycji Koalicja Obywatelska złożyła wniosek o odwołanie Mikołaja Pawlaka ze stanowiska rzecznika praw dziecka.
Szczepienia jako eksperyment
Mówiąc o wniosku o odwołanie Pawlaka, posłanka KO Katarzyna Lubnauer wyliczała, czym powinien się zajmować jako rzecznik praw dziecka i że w orbicie jego zainteresowań powinny być przede wszystkim realne problemy dzieci. Przypomniała m.in. o rosnącej liczbie prób samobójczych wśród nastolatków i zapaści psychiatrii dziecięcej, problemach z dostępem do edukacji zdalnej podczas pandemii COVID-19, co zwiększało nierówności edukacyjne, wreszcie o problemach dzieci z tożsamością płciową.
Niecały rok później nadszedł moment, w którym Mikołaj Pawlak zajął się młodymi ludźmi dotkniętymi pandemią - rzecznik praw dziecka znalazł się w awangardzie tych, którzy już latem 2021 roku krytykowali dopuszczenie szczepionek przeciwko wirusowi SARS-CoV-2 dla dzieci i młodzieży. Wprost nazwał to "eksperymentem".
- Czy jest prawnie dopuszczalne eksperymentowanie z udziałem dzieci, bo de facto jesteśmy w fazie eksperymentu? - pytał podczas spotkania w Sejmie Mikołaj Pawlak.
- Nikt nie robi eksperymentów na dzieciach - odpowiadał ówczesny doradca premiera ds. COVID-19 prof. Andrzej Horban. Od wypowiedzi rzecznika praw dziecka odcinał się też sam premier Mateusz Morawiecki. Tłumaczył, że to poglądy jednej osoby, a nie głos "naszego obozu politycznego".
Sprawa Kamilka
Był 23 marca 2023 roku, gdy ośmioletni Kamil został dotkliwie pobity i rozlegle poparzony w swoim mieszkaniu w Częstochowie. W maju chłopiec zmarł w szpitalu w Katowicach. Sprawą zajęła się Prokuratura Regionalna w Gdańsku. O zabójstwo dziecka podejrzany jest jego ojczym.
Po śmierci dziecka rzecznik Mikołaj Pawlak skomentował sprawę na portalu X:
Czytam akta, o które wystąpiłem, gdy dowiedziałem się o tragedii tego dziecka, i jestem porażony, jak wiele osób i instytucji zawiodło. Czy ktoś w ogóle rozmawiał z Kamilkiem?
Zadawał też retoryczne pytania, czy w przepisy można wpisać zakaz ślepoty na krzywdę. Jego zdaniem sytuacja nie wymagała jednak zmiany przepisów, a procedury chroniące dzieci nigdy nie były w Polsce tak silne. - Przepisy antyprzemocowe są precyzyjne, dostosowane. (...) Kwestia zawsze jest taka, że chodzi też o wrażliwość ludzi - tłumaczył w trakcie konferencji prasowej.
Innego zdania byli eksperci. - System pomocy ofiarom przemocy jest niespójny. Dzieci umierają i razem z nimi umierają możliwości wyciągania wniosków z tych zdarzeń - mówiła w rozmowie z Onetem Renata Durda, kierowniczka Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia".
12 maja wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski z Suwerennej Polski złożył w Sejmie tzw. ustawę Kamilka. Współtwórcami przepisów byli bezpartyjni fachowcy, a projekt poparło kilkadziesiąt organizacji pozarządowych, wśród nich Fundacja "Dajemy Dzieciom Siłę" czy Komitet Ochrony Praw Dziecka. Jak już wspomnieliśmy, w pracach nad ustawą uczestniczyła też Monika Horna-Cieślak, dziś kandydatka demokratycznej większości na stanowisko RPD.
Sprawa dyrektora z Tarnowa
Pawlakowi zdarzało się - niezbyt często, ale jednak - występować z głosem odrębnym do innych urzędników związanych z obozem poprzedniej władzy. Tak wydarzyło się w sprawie zawieszonego dyrektora szkoły, któremu groziła utrata stanowiska.
W maju 2023 roku Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty, wszczęła postępowanie dyscyplinarne w sprawie Jana Ryby, dyrektora III LO w Tarnowie, za to, że powiadomił sąd rodzinny o tym, że jedna z uczennic jest ofiarą przemocy domowej. Nad dziewczyną miała znęcać się matka: szarpać, popychać, wulgarnie wyzywać nastolatkę, a także ograniczać jej kontakty z rodziną.
Ryba szukał kontaktu z matką dziewczyny, odbył też rozmowy z psychologiem szkolnym i wychowawczynią uczennicy.
Wreszcie sprawą zajęła się prokuratura, którą zawiadomiła ciotka nastolatki. Prokuratura przedstawiła matce dziewczyny zarzuty psychicznego i fizycznego znęcania się nad dzieckiem. Wtedy kobieta zwróciła się o pomoc do kuratorium.
CZYTAJ TAKŻE: BARBARA NOWAK MODLIŁA SIĘ O UZDROWIENIE GEJÓW. ZMIENIĆ SZEFÓW CZY ZLIKWIDOWAĆ URZĄD? >>>
Z decyzją kurator Nowak nie zgodził się Pawlak, który oświadczył, że dyrektor zachował się właściwie. - Sama interwencja dyrektora była zasadna - mówił na antenie Radia Zet. - Niekoniecznie trzeba od razu za tego typu czyny karać czy wyciągać konsekwencje.
Samochody
Z audytu przeprowadzonego przez fundację GrowSpace wynika, że ustępujący rzecznik miał wydać ponad pół miliona zł na zakup i dostawę samochodów osobowych.
"W dniach 12 i 13 maja ubiegłego roku Rzecznik Praw Dziecka zawarł dwie transakcje na zakup i dostawę samochodów osobowych. Jedna z umów opiewa na kwotę 425 tys. zł, a druga nieco ponad 170 tys. zł" - czytamy w sprawozdaniu fundacji. "Cały budżet działalności Rzecznika Praw Dziecka wynosił 18 milionów złotych na koniec 2022 roku, a czas kadencji obecnego RPD był momentem największego skokowego wzrostu wydatków".
Dominik Kuc z GrowSpace podkreśla, że chodzi o transparentność funkcjonowania instytucji publicznych. A tryb przeprowadzania przetargów budzi wątpliwości organizacji.
Jakie wyzwania przed nowym RPD?
- Rzecznik powinien być człowiekiem środka, a nie skrajności - mówi w rozmowie z tvn24.pl Marek Michalak. Dodaje, że w sprawie Pawlaka zawinił parlament: - Nie można naginać przepisów. Rzecznik musi być kimś o nieskazitelnej opinii i mieć za sobą przynajmniej pięć lat pracy z dziećmi, powinien być kompetentny. To bardzo ważny urząd w polskim państwie, ale jego ranga znacznie podupadła.
Dorota Łoboda: - Powinniśmy patrzeć na tę kadencję jak na ostrzeżenie. Działalność Pawlaka pokazuje, że jako politycy jesteśmy odpowiedzialni za to, kogo wybieramy na kluczowe stanowiska. Trudno oceniać jego osiągnięcia, skupiłabym się na tym, czego rzecznik nie zrobił. Nie było inicjatyw przeciwdziałania przemocy wobec dzieci. Rzecznik nie alarmował w sprawie kryzysu psychicznego młodych osób ani sytuacji psychiatrii dziecięcej. Nie słyszałam też o podjęciu jakiejkolwiek inicjatywy z dziedziny edukacji - wymienia.
CZYTAJ TAKŻE: DZIECI UWIĘZIONE MIĘDZY NASZYM "ZAWSZE TAK BYŁO" A "KIEDYŚ TEGO NIE BYŁO". SĄ BARDZO NIESZCZĘŚLIWE >>>
CZYTAJ TAKŻE: NIE CHCĘ NIKOGO UBIERAĆ W KAMIZELKI Z NAPISEM "CHCESZ SIĘ ZABIĆ, PRZYJDŹ DO MNIE". TO O CO CHODZI? >>>
Nasi rozmówcy przyznają, że kandydatura mecenas Horny-Cieślak daje nadzieję na to, że coś się zmieni. Ale nie ukrywają, że przyszła rzeczniczka będzie miała trudne zadanie.
Sama mecenas zdaje sobie z tego sprawę. - Chciałabym przywrócić znaczenie tej instytucji. To nie jest urząd poglądów jednego człowieka ani partii. To ma być urząd, który reprezentuje sprawy ważne dla osób młodych. RPD ma przekazywać dalej głos młodzieży - mówi w rozmowie z tvn24.pl.
Wśród najważniejszych wyzwań wymienia:
- bezpieczeństwo dzieci w sieci, także w perspektywie niedawnej Pandora Gate;
- kryzys zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży;
- edukacja: przeciążenie dzieci lekcjami, dyskryminujące statuty szkolne, sytuacja dzieci z neuroróżnorodnością;
- wymiar sprawiedliwości i dzieci wobec prawa.
Jak mówi Horna-Cieślak, zamierza też przede wszystkim słuchać młodych: - Ja patrzę na życie z perspektywy osoby dorosłej, to młodzi ludzie wiedzą, co powinno ulec zmianie, i należy ich słuchać.
24 listopada rano wysłaliśmy do Mikołaja Pawlaka pytania o największe sukcesy i porażki jego urzędowania; zapytaliśmy także o plany na przyszłość i o to, czego będzie życzył następcy/następczyni. Do momentu publikacji tekstu nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
bezpieczeństwo dzieci w sieci, także w perspektywie niedawnej Pandora Gate;
kryzys zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży;
edukacja: przeciążenie dzieci lekcjami, dyskryminujące statuty szkolne, sytuacja dzieci z neuroróżnorodnością;
wymiar sprawiedliwości i dzieci wobec prawa.
Autorka/Autor: Natalia Szostak
Źródło: tvn24.pl