Wersja zaczadzenia małej Magdy z Sosnowca jest nierealna - uważa Krzysztof Rutkowski, właściciel biura detektywistycznego. W programie "Jeden na jeden" powiedział, że ma zaufanie do rodziców Magdy. Odniósł się w ten sposób do informacji śledczych, że badane są wersje mówiące o celowym i zaplanowanym pozbawieniu życia dziecka. Zdradził też, że osobą, która odmówiła zbadania się wariografem, jest brat Katarzyny W.
Rutkowski stwierdził, że to, co jest teraz przekazywane przez prokuraturę, jest dla niego zaskoczeniem, w tym informacje o badaniu kominów w mieszkaniu rodziców Magdy (biegli mieli wykazać zawartość hemoglobiny tlenkowej w krwi dziecka).
- Jestem zaskoczony taką wersją, gdyż dziecko było widziane żywe przez sąsiadkę przed wejściem do mieszkania Katarzyny z Magdą (potem miały opuścić mieszkanie - red). Zatem wersja o zaczadzeniu jest rozbieżna z możliwą sytuacją, która mogła mieć miejsce - powiedział Rutkowski. - Nie można było zaczadzić dziecka bez skutków ubocznych dla matki - dodał.
Rutkowski zaznaczył, że według wiedzy, którą on posiada, nie było żadnej ingerencji w przewody kominowe. Wyjaśnił jednocześnie, skąd pojawił się w pracy śledczych wątek zaczadzenia. - W zabezpieczonych komputerach rodziny W. było wejście na stronę "zaczadzenia". Chodziło o to, że mieli problem z piecami i zgłaszali ten problem do gospodarza domu. Sprawdziłem to, a być może prokuratura o tym nie wie - powiedział Rutkowski.
Śledczy mówiąc, iż nie wykluczają udziału osób trzecich w śmierci Magdy, wskazali, że telefon jej matki nie logował się w miejscu ukrycia zwłok dziecka, gdzie rzekomo kobieta miała przyjść sama. Rutkowski - jak zaznaczył - wątpi w te informacje. Jego zdaniem, trzeba byłoby je jeszcze raz zweryfikować.
"Brat nie przebadał się powtórnie wariografem"
Rutkowski był też pytany o rękawiczki, które przekazał śledczym, a które należały do Katarzyny W. Włókna z nich miały pozostać na gruzie, którym przykryto ciało dziecka. Detektyw wykluczył, by kobieta mogła je komuś pożyczyć. - To był zbyt krótki czas na przeprowadzenie takich operacji - stwierdził.
Zdaniem Rutkowskiego, gdyby było tak, że ktoś - jak podejrzewają śledczy - pomógł Katarzynie W. ukryć zwłoki dziecka, to tą osobą mógłby być brat kobiety, który pojawił się w jej mieszkaniu. Rutkowski nie chciał jednak niczego przesądzać. - Na ile jest to prawdopodobne, zbada prokuratura - zaznaczył.
Jednocześnie jednak ujawnił, że osoba, która nie zgodziła się na badanie wariografem, a o której mówili śledczy, to właśnie brat Katarzyny W. Zapowiedział, że jeszcze dziś będzie się starał doprowadzić do tego, aby mężczyzna jednak się przebadał.
Tłumacząc jego odmowę, Rutkowski powiedział: - Mówił, że bierze lekarstwa.
Wyjaśnił też, że - według jego wiedzy - mężczyzna był już raz badany wariografem, teraz miałoby dojść do powtórnego badania.
Rutkowski pytany, jak rodzice Magdy zareagowali na informacje prokuratury, stwierdził, że "są zaskoczeni newsami" śledczych. Jego zdaniem, to kolejna sytuacja, która utrudnia im funkcjonowanie i odbudowę wizerunku.
Jak zaznaczył, że nie sądzi, żeby doszło do zmiany faktów (aby prokuratura postawiła zarzuty komuś jeszcze oprócz matki Magdy). - Jeżeli byłaby sytuacja pewnej machinacji i błędnych informacji przekazywanych przez rodzinę, ludzie ci zostaliby przekreśleni - ocenił Rutkowski. I dodał, że rodzice Magdy nie mieliby czego szukać w Polsce.
Pytany czy ufa rodzinie Magdy, powiedział, że "ma zaufanie do rodziców Bartka, do Bartka i Katarzyny".
Badają udział osób trzecich
W śledztwie dotyczącym śmierci 6-miesięcznej Magdy badane są różne wersje, w tym mówiąca o celowym i zaplanowanym pozbawieniu jej życia. Śledczy badają też czy ktoś pomagał matce Magdy, Katarzynie W., w ukryciu zwłok (matka dziecka jest dotychczas jedyną podejrzaną w sprawie. Ma zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziewczynki).
- Istnieje prawdopodobieństwo udziału osób trzecich co najmniej w ukryciu zwłok dziecka, oraz w dalszych działaniach zmierzających do uniknięcia odpowiedzialności karnej przez sprawców lub sprawcę - powiedziała rzeczniczka katowickiej prokuratury okręgowej Marta Zawada-Dybek.
Półroczna Magda zginęła 24 stycznia. Początkowo jej matka utrzymywała, że dziecko uprowadzono z wózka. Potem przyznała, że dziewczynka zmarła na skutek nieszczęśliwego wypadku, a ona w panice i ze strachu ukryła jego ciało.
Wskazała też miejsce zostawienia zwłok - w zrujnowanym budynku kolejowym w Sosnowcu. Prokuratura postawiła kobiecie zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka.
Matka Magdy początkowo została aresztowana, ale po zażaleniu jej obrony sąd zdecydował o wypuszczeniu jej z aresztu. Według wstępnych wyników sekcji zwłok dziecko zmarło w wyniku urazy głowy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24