Ta rezolucja żąda trójpodziału władzy, niezależności sądów, respektowania prawa i polskiej konstytucji. Zapisów, które Polska podjęła, wstępując do Unii Europejskiej - powiedziała eurodeputowana Róża Thun w "Faktach po Faktach". - Akt konfederacji targowickiej też był pełen pięknych słów - kontrował poseł PiS Marcin Horała.
Parlament Europejski przyjął 15 listopada rezolucję w sprawie ochrony praworządności w Polsce. Tym samym instytucja ta zainicjowała własną procedurę wobec Warszawy - obok Komisji Europejskiej - zmierzającą do uruchomienia artykułu 7 Traktatu o Unii Europejskiej. W rezolucji europosłowie dali mandat Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych PE do opracowania sprawozdania dotyczącego Polski, by Parlament Europejski mógł przegłosować wniosek wzywający Radę UE do podjęcia działań zgodnie z artykułem 7 ust. 1 Traktatu o UE.
- Są takie granice, gdzie moje sumienie nie pozwala dalej iść w taktykę, nakazuje mi skupić się nad tym co dla mnie stanowi, że czarne jest czarne, a białe jest białe. Skupiam się bardzo mocno na wartościach - tak europosłanka PO Róża Thun tłumaczyła w "Faktach po Faktach" swoją decyzję o poparciu rezolucji.
Thun była jedną z sześciorga europarlamentarzystów PO, którzy zagłosowali za przyjęciem rezolucji. - Nie miałam wyboru - przekonywała.
Rezolucja i Targowica
Dodała, że "gdy słyszy, że rezolucja jest antypolska, to jej włosy dęba stają". - Ta rezolucja żąda trójpodziału władzy, niezależności sądów, respektowania prawa i polskiej konstytucji. Zapisów, które Polska podjęła, wstępując do Unii Europejskiej. To jest niezwykle rozsądny tekst - stwierdziła.
- Akt konfederacji targowickiej był pełen pięknych słów o wolnościach i prawach łamanych przez Konstytucję 3 maja. Jednak był, czym był. Takie samo było zachowanie europosłów Platformy Obywatelskiej - ocenił w odpowiedzi poseł PiS Marcin Horała.
Wyjaśnił, że jego zdaniem polscy europosłowie, którzy poparli rezolucję "zagłosowali przeciwko Polsce".
- Ta rezolucja europarlamentu jest częściowo absurdalna, ale również szkalująca Polaków. Jednym z zagrożeń dla rządów prawa i demokracji na przykład jest brak pigułki wczesnoporonnej na życzenie. (Rezolucja jest) szkalująca, bo mówi, że Polacy świętujący niepodległość to są faszyści, że marsz niepodległości to był marsz faszystowski - powiedział.
Zauważył, że rezolucja otwiera drogę do sankcji wobec Polski. - Dla Polski właśnie. Nie dla rządu polskiego nawet (...) czy dla Prawa i Sprawiedliwości, ale dla Polski jako państwa. Polaków jako narodu. Nie wyobrażam sobie, jak ktoś będący polskim europarlamentarzystą może w głosowaniu popierać rezolucję, która na końcu na taki efekt - ocenił.
Horała zauważył, że artykuł 7 Traktatu o Unii Europejskiej mówi, iż można pozbawić państwo części praw wynikających z bycia członkiem UE. - W przypadku dzielenia funduszy z Unii Europejskiej mogłoby dojść do tego (utraty części funduszy - red.), gdybyśmy utracili nasz wpływ na kreowanie tych funduszy - powiedział.
"Nie ma się co bać"
Poseł PiS stwierdził jednak, że w rzeczywistości "nie ma co się tego bać". - Polska ma sojuszników. Jeszcze żadne państwo nie powiedziało, że poprze te sankcje, a już dwa zapowiedziały, że tego nie zrobią - zauważył, przypominając, że wprowadzenie sankcji wymaga jednomyślności w głosowaniu. - Natomiast stanowisko europosłów, którzy do tego dążą, do procedury, która mogłaby się tak skończyć, nadal zasługuje na jednoznaczną ocenę - uznał.
Thun podkreśliła, że nie używa słowa sankcje w kontekście europejskim. - Po pierwsze, tutaj (w rezolucji - red.) to słowo w ogóle nie pada. Po drugie, to jest nierealne. A po trzecie, jeśli się trochę słuchało tej debaty, która się odbyła w Parlamencie Europejskim, to wszyscy podkreślali, że chodzi o nakłonienie polskiego rządu do tego, żeby wrócił na drogę demokracji, a nie zrobić krzywdę Polakom - podkreśliła.
Autor: tmw//rzw / Źródło: TVN24 P
Źródło zdjęcia głównego: tvn24