W momencie przesłuchania mecenas Roman Giertych był całkowicie nieprzytomny. W ogóle nie brał udziału w tej czynności. Nie mógł oświadczyć, że rozumie treść stawianego mu zarzutu, czy się przyznaje, czy nie przyznaje, czy składa wyjaśnienia czy nie, czy odpowiada na pytania czy też nie. To była czynność absolutnie pozorna - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 pełnomocnik Romana Giertycha, mecenas Jakub Wende. Żona zatrzymanego adwokata, Barbara Giertych powiedziała, że obecnie jej mąż "raz ma świadomość, a później ta świadomość gdzieś ulatuje".
Poznańska prokuratura poinformowała w piątek, że mecenasowi Romanowi Giertychowi oraz innym 11 osobom, w tym biznesmenowi Ryszardowi K., przedstawiono zarzuty dotyczące przywłaszczenia i wyprowadzenia w latach 2010-2014 ze spółki deweloperskiej kwoty około 92 milionów złotych.
W sobotę prokurator Jacek Motawski, szef Prokuratury Regionalnej w Poznaniu oświadczył, że podjęto decyzję o skierowaniu wobec pięciu z nich wniosków do sądu o tymczasowy areszt. - Wobec Romana G. po skutecznym ogłoszeniu postanowienia o przedstawieniu (zarzutów - red.) zastosowano środki zapobiegawcze o charakterze wolnościowym w postaci poręczenia majątkowego w wysokości 5 milionów złotych, zawieszenia w czynnościach adwokata, zakazu opuszczania kraju i dozoru policji połączonego z zakazem kontaktowania się z pozostałymi podejrzanymi – przekazał.
"Jestem oburzona jako człowiek, jako adwokat, jako żona"
- Mam takie odczucia, że to absolutnie wszystko było po to robione, żeby Romana Giertycha jako adwokata, który reprezentuje klientów w wielu newralgicznych procesach, wyeliminować - powiedziała w "Faktach po Faktach" Barbara Giertych, żona Romana Giertycha. Jak dodała, w piątek miało rozpocząć się posiedzenie aresztowe sądu dotyczące Leszka Czarneckiego - klienta Giertycha - które w związku z zaistniałą sytuacją zostało odroczone o miesiąc.
Zapytana o samopoczucie męża, Barbara Giertych odparła: - Jeżeli porównamy do tego, co było jeszcze trzy dni temu, to czuje się źle. Ale jeżeli porównamy do tego, co było wczoraj, kiedy leżał bez świadomości, to czuje się coraz lepiej. Ma świadomość tego, co się wokół niego dzieje, ale to jest taki czas, że raz ma świadomość, później ta świadomość gdzieś ulatuje.
Odniosła się także do sugestii prokuratury, jakoby Roman Giertych miał symulować podczas zatrzymania. - Jest to absolutnie oburzające stanowisko prokuratury. Ja jestem oburzona jako człowiek, jako adwokat, jako żona. Prokurator nie ma uprawnień do tego, żeby decydować o czyimś zdrowiu, o czyjejś symulacji bądź nie - oświadczyła. Jak zaznaczyła, to stanowisko jest dla niej tym bardziej "skandaliczne", że wie, jak faktycznie wygląda stan zdrowia jej męża. - Jeżeli rozmawiam z lekarzami, a oni w odpowiedzi na moje pytanie, czy jest zagrożenie życia i zdrowia odpowiadają: "tak, jest zagrożenie", a z drugiej strony widzę oświadczenie prokuratury, która twierdzi, że Roman Giertych symuluje, to gdzieś jest daleko idąca nieścisłość - zauważyła prawniczka.
"Naruszono absolutnie podstawowe reguły i przepisy procedury karnej"
Jakub Wende, adwokat Giertycha, relacjonował "w Faktach po Faktach" wydarzenia z dnia zatrzymania mecenasa.
- Jedna grupa funkcjonariuszy CBA udała się do domu razem z mecenasem Giertychem, a druga grupa udała się do kancelarii mecenasa, gdzie rozpoczęto przeszukanie w sposób całkowicie niezgodny z prawem, bo bez obecności przedstawiciela Okręgowej Rady Adwokackiej, który dojechał godzinę później, jak i przede wszystkim bez obecności samego zainteresowanego, który jest jedynym dysponentem akt spraw i informacji, które znajdują się w kancelarii na nośnikach elektronicznych. Naruszono absolutnie podstawowe reguły i przepisy procedury karnej w tym zakresie - oświadczył prawnik.
Jak mówił, Roman Giertych trafił do szpitala, gdzie przyjechała wkrótce prokurator z Prokuratury Regionalnej w Poznaniu i "usiłowała ogłosić zarzut" jego klientowi.
- Tylko tyle, że w tym czasie pan mecenas Giertych był całkowicie nieprzytomny. W ogóle nie brał udziału w tej czynności. Nie mógł oświadczyć, że rozumie treść stawianego mu zarzutu, czy się przyznaje czy nie przyznaje. Wreszcie czy składa wyjaśnienia, czy nie, czy odpowiada na pytania czy nie. To była czynność absolutnie pozorna i myślę, że chwilę później prokuratura się co do tego zorientowała - stwierdził gość "Faktów po Faktach".
Jak kontynuował, "chwilę później do szpitala przyjechali biegli, którzy dokonali osobistego badania pana Giertycha".
- Co prawda potwierdzili wstępny wniosek, że pan mecenas Giertych może uczestniczyć w czynnościach procesowych, ale wyłącznie w warunkach szpitalnych, nie może być transportowany i nie może być pozbawiony wolności, czyli tymczasowo aresztowany, bo to stanowi zagrożenie dla jego życia lub zdrowia. W związku z tym prokuratura, dysponując taką opinią, postanowiła o zastosowaniu środków wolnościowych - wyjaśnił Wende.
Co wydarzyło się w łazience Giertychów? Czego szukało CBA?
Roman Giertych miał zasłabnąć, gdy przebywał w łazience w obecności funkcjonariusza CBA. - Rozmawiałam z nim o tym, co się wydarzyło, chociaż pierwszą informację na ten temat mamy od zastępczyni rzecznika praw obywatelskich. Mój mąż powiedział jej, że wszedł do toalety z funkcjonariuszem CBA, a następne, co pamięta, to pobyt w szpitalu. Mówił: coś mi zrobił. On nie wie, co się wydarzyło tam. Stracił świadomości i odzyskał ją po kilkudziesięciu minutach - relacjonowała żona adwokata.
- Mój mąż jest zdrowym człowiekiem, który nigdy na nic nie chorował. A tu nagle dość długi epizod pozbawienia świadomości. To jest niezwykle zastanawiające, z czego wynikał. Ja nic nie podejrzewam, ale moim zdaniem jest to okoliczność, którą należy wyjaśnić - dodała Barbara Giertych.
Jak mówiła, nie wyklucza, że jednym z elementów, których szukano w domu i kancelarii Giertycha były "nośniki, na których mogły być zapisane pliki audio". Zapytana, czy chodzi o taśmy nagrane przez Leszka Czarneckiego w czasie rozmów z szefem KNF, a później z szefem NBP, odparła: - Nie mogę mówić na ten temat.
Potwierdziła, że Roman Giertych jako adwokat Czarneckiego miał nowe informacje w jego sprawie, które "nie wyciekły do mediów", a które planował ujawnić podczas procesu. Miał on rozpocząć się w piątek. Zaznaczyła, że nie może ujawnić, o jakie informacje chodzi. Nie wykluczyła jednak, że zatrzymanie męża miało związek z zamiarem ich ujawnienia.
- Rzeczywiście, koincydencja zdarzeń jest co najmniej zastanawiająca - przyznał mecenas Jakub Wende.
"Sposób, w jaki prokuratura próbowała przedstawić panu mecenasowi zarzuty, ociera się o tortury"
Według Barbary Giertych zatrzymanie jej męża było "bez precedensu". - Zaczynamy w Polsce mieć Moskwę. Będą tego konsekwencje, pytanie jakie - dodała.
- Ja wykonuje ten zawód ponad 20 lat, zajmuje się prawie wyłącznie sprawami karnymi. Nikt nigdy nie był z nas świadkiem takich działań wobec adwokata - oświadczył prawnik Giertycha. Jego zdaniem "jest nie do pomyślenia, żeby adwokata zakuwać w kajdanki tuż po wyjściu z sądu na oczach bardzo wielu ludzi, następnie przewozić go w taki nieludzki sposób, następnie traktować go w nieludzki sposób". - Sposób, w jaki prokuratura próbowała przedstawić panu mecenasowi zarzuty, ociera się o tortury, jeżeli przyjać standardy prawa demokratycznego - ocenił.
- Biorąc pod uwagę, w jaki sposób usiłowano ogłosić zarzuty naszemu klientowi, uważamy, że nie doszło do skutecznego ogłoszenia zarzutów i w konsekwencji nasz klient nie ma statusu osoby podejrzanej, a co za tym idzie, wobec niego w ogóle nie wolno stosować środków zapobiegawczych - stwierdził Wende.
Dodał, że obrona Giertycha ma teraz siedem dni na złożenie zażalenia od decyzji prokuratury w tej sprawie.
Źródło: TVN24