Mecenas Roman Giertych opublikował oświadczenie w sprawie swojego zatrzymania w październiku. Uważa, że doszło do niego z powodu sprawy jego klienta, biznesmena Leszka Czarneckiego.
Adwokat Roman Giertych jest jedną z 12 osób podejrzanych o wyprowadzenie i przywłaszczenie łącznie około 92 milionów złotych z giełdowej spółki deweloperskiej Polnord. Zatrzymanym w sprawie przedstawiono zarzuty dotyczące przywłaszczenia środków spółki oraz wyrządzenia firmie szkody majątkowej w wielkich rozmiarach, a także prania brudnych pieniędzy. Grozi im za to do 10 lat więzienia.
W sobotę wieczorem Giertych opublikował na swoim Facebookowym koncie oświadczenie, w którym pisze, dlaczego - jego zdaniem został zatrzymany i "dlaczego władza chce aresztować Leszka Czarneckiego", którego Giertych reprezentuje.
Leszek Czarnecki, właściciel Idea Banku, ma status podejrzanego w śledztwie dotyczącym tak zwanej afery GetBack. Zatrzymanie mecenasa odbyło się dzień przed posiedzeniem sądowym, podczas którego rozpoznany miał być wniosek prokuratury o aresztowanie biznesmena. Ostatecznie rozpoznanie wniosku odbędzie się w poniedziałek, 16 listopada.
"Ponieważ decyzją prokuratury zostałem pozbawiony praw wykonywania mojego zawodu, czas na mowę w tej sprawie wygłoszoną publicznie, bez togi, bez sądu, ale przy użyciu tych środków, którymi dysponuję" - napisał Giertych.
Mecenas zwrócił uwagę, że od 2015 rok "PiS doskwierał fakt, że jedna z największych firm prywatnych w Polsce, należy do człowieka, który z tą władzą nie miał nic wspólnego". Napisał dalej, że Czarnecki "nie był zaangażowany politycznie" i zaznaczył, że "jego sympatie i ścieżka życiowa stawiały go w oczywisty sposób w szeregu przeciwników tego rządu". Dlatego też - wyjaśnił - "urzędnicy PiS robili wszystko, co możliwe, aby utrudnić życie jego firmom tak, by je przejąć lub podporządkować".
Giertych: zlecenie prokuraturze w sprawie Leszka Czarneckiego wydał Jarosław Kaczyński
Roman Giertych przypomniał, że w 2018 roku wyszło na jaw nagranie, z którego wynika, że ówczesny szef Komisji Nadzoru Finansowego Marek Chrzanowski (oskarżony w 2018 roku o przekroczenie uprawnień - red.) złożył Czarneckiemu propozycję wprowadzenia do jednej z jego spółek swojego zaufanego człowieka, który miałby na tej posadzie zarobić 40 milionów złotych.
"Tymczasem istota tej propozycji była inna. 40 milionów miało być tylko miłym prezentem dla zaufanego człowieka PiS. Istotą miało być przejęcie faktycznej kurateli nad majątkiem wartym 6 miliardów złotych. Ofertę złożył człowiek blisko związany z prezesem NBP Adamem Glapińskim i została ona w pewien sposób potwierdzona poprzez wspólną wizytę Leszka Czarneckiego i Marka Ch. u prezesa NBP. Adam Glapiński to od dziesięcioleci najbardziej zaufany człowiek Jarosława Kaczyńskiego od spraw finansów" - napisał prawnik.
Giertych przypomniał, że Czarnecki odrzucił tę propozycję. "I wtedy pisowskie państwo postanowiło pokazać drugą twarz. Zastraszanie" - wskazał i opisał, że po odrzuceniu propozycji zdecydowano o przeprowadzeniu w firmach Czarneckiego kontroli, których celem miało być "uderzenie" w biznesmena. "Kontrole zmierzały w jednym kierunku - zagrozić pozycji właściciela banku i przejąć władzę nad jego obydwoma bankami oraz jego innymi instytucjami finansowymi" - uściślił Giertych.
Według niego za "pisemnym" zleceniem prokuraturze w 2018 roku sprawy Leszka Czarneckiego stoi prezes PiS i wicepremier Jarosław Kaczyński. Przypomniał przy tym, że w czasie, gdy miała mieć miejsce próba "przejęcia" przez państwo banków biznesmena, na jaw wyszły działania Kaczyńskiego związane z budową tzw. dwóch wież w Warszawie.
"Kaczyński zrezygnował ze współpracy z bankiem PKO SA, który obiecał kredyt na budowę dwóch wież. Ta rezygnacja doprowadziła go do konfliktu z Geraldem Birgfellnerem i wybuchu późniejszej afery z jego nagraniami. W nagranej rozmowie z 2 sierpnia 2018 roku Kaczyński oświadcza, że nie chce budować dwóch wież za pieniądze z kredytu z PK0 SA, o co wcześniej sam zabiegał" - napisał mecenas.
"Minął rok, w którym ludzie zapomnieli o sprawie afery KNF. Tymczasem KNF nie zapomniał o Czarneckim. Działania i decyzje organów nadzoru coraz bardziej utrudniały funkcjonowanie jego banków" - pisze dalej mecenas. Stwierdza, że Prawo i Sprawiedliwość nie podejmowało w tym czasie stanowczych działań ze względu na bliskość wyborów parlamentarnych (2019) i prezydenckich (2020).
"Gdy skończyły się wybory, postanowiono przedłożyć Czarneckiemu ostateczną propozycję. Albo zgodzi się wreszcie na nadzorcę z PiS w swoich bankach i jego majątek „będzie grać w drużynie” PiS, albo władza się z nim ostatecznie rozprawi" - czytamy w oświadczeniu.
Jak opisuje dalej Giertych, latem tego roku za granicą "doszło do złożenia oferty przyjęcia do pracy do banków Czarneckiego (w charakterze doradcy lub członka rady nadzorczej) pana Michała Krupińskiego - wieloletniego prezesa Pekao S.A. - osoby blisko związanej z obecną władzą". Według Giertycha, ofertę złożył "były polityk PiS, utrzymujący bliskie relacje osobiste z prezesem Rady Ministrów Mateuszem Morawieckim, a "towarzyszyła mu inna osoba blisko powiązana z PiS".
Mecenas o "przejęciu TVN24"
Według Giertycha, to była kolejna oferta, bo dwa miesiące wcześniej Leszkowi Czarneckiemu "przedstawiono koncepcję udziału w projekcie wykupienia stacji TVN24".
"Władza uznała, że Czarnecki jest osobą, która mogłaby być zaakceptowana przez akcjonariuszy TVN, gdyby zdecydowali się na sprzedaż swojego kanału informacyjnego. Koncepcję tę przedstawiono przed wyborami prezydenckimi. Twierdzono, że pomysł przejęcia stacji TVN24 został ustalony z premierem Mateuszem Morawieckim podczas jego prywatnego spotkania z osobą, która później przedstawiła ofertę Czarneckiemu" - czytamy w oświadczeniu Giertycha.
Mecenas napisał dalej, że "po ewentualnym przejęciu stacji" Czarneckiemu zaproponowano dostarczanie reklam ze spółek Skarbu Państwa, "a po pewnym czasie wykup stacji przez spółki Skarbu Państwa za kwotę wielokrotnie wyższą od ceny zakupu".
Mecenas oświadczył, że Leszek Czarnecki nie przyjął oferty.
"Discovery nie wiedziało o żadnych planach dotyczących TVN24 opisanych przez Romana Giertycha ani nie uczestniczyło w rozmowach dotyczących sprzedaży stacji" - informuje firma.
Giertych: nie mam na to dowodów, ale uważam, że moje rozmowy były podsłuchane
Giertych w oświadczeniu opublikowanym 14 listopada odnosi się też do najnowszych wydarzeń. Wraca do września, gdzie pod koniec miesiąca miał się spotkać z drugim obrońcą Czarneckiego, mecenasem Jackiem Dubois. "Omawiałem z nim koncepcję przedstawienia na posiedzeniu aresztowym, dotyczącym L. Czarneckiego, dowodów na złożoną ofertę korupcyjną. Uważam, chociaż nie mam na to dowodów, że nasza rozmowa została podsłuchana" - oświadczył.
Zasugerował, że "być może" podsłuchano też jego rozmowy prowadzone z Czarneckim poza Polską. "Stąd władza dowiedziała się o tym, co chcemy przedstawić na rozprawie 16.10.2020 roku. Kilka dni później pod jakimś kompletnie absurdalnym pretekstem, postanowiono postawić mi zarzuty" - podsumował.
Źródło: tvn24.pl