Coraz więcej szpitali domaga się opłat od rodziców, którzy czuwają przy swoich dzieciach i opiekują się nimi. Władze placówek tłumaczą, że NFZ nie zwraca im kosztów pobytu rodziców przy małych pacjentach. Materiał "Faktów" TVN.
Od kilku dni opłatę od rodziców pobiera Świętokrzyskie Centrum Pediatrii w Kielcach. Za dobę pobytu w szpitalu rodzic musi zapłacić 15 złotych. W innych placówkach - nawet dwa razy więcej.
- Nie zarabiamy nie wiadomo ile, ale choćby nie wiem, co się działo, to spod ziemi bym te pieniądze wykopała, żeby tylko być tu z dzieckiem - mówi pani Katarzyna, matka 9-mięsięcznego dziecka leczonego w jednym ze szpitali w Kielcach.
Placówka tłumaczy, że rodzice generują koszty, których nikt im nie zwraca.
- Szpital w żaden sposób na tych opłatach nie zarabia - zapewnia Anna Mazur-Kałuża ze Świętokrzyskiego Centrum Pediatrii. - W tych 15 złotych są koszty zużycia wody, energii, koszty związane z praniem pościeli - tłumaczy. Zwolnieni z opłat są rodzice dzieci leczonych długo, niepełnosprawnych lub karmionych piersią.
"Rodzic to część terapii"
Zdaniem psychologa prof. Alicji Chybickiej opiekunowie powinni móc czuwać przy swoich dzieciach bezpłatnie.
- Uważam, że rodzic jest częścią terapii, że rodzic jest niezbędny dziecku częściej bardziej niż te leki, który my ordynujemy - mówi prof. Chybicka. Zauważa, że wielu rodziców może nie być stać na pokrywanie takich opłat. Jej zdaniem koszty te powinien zwracać szpitalom NFZ. Fundusz odpowiada jednak, że może płacić jedynie za leczenie pacjentów.
Jedna z matek dodaje, że często problemem są nie tylko opłaty same w sobie, ale także traktowanie rodzica w szpitalu jak intruza lub brak warunków do czuwania przy dzieciach. - Wolałabym zapłacić i mieć dostęp do prysznica, do swojego łóżka - tłumaczy Marta Spyrczak, która, jak mówi, sama siebie nazywa "karimatką". Od karimaty, na której wielokrotnie czuwała w szpitalu przy swoich dzieciach.
Autor: ts//rzw / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN