10 stycznia 1998, sobota, kwadrans przed dwudziestą. 200-osobowy tłum kibiców wraca z meczu koszykówki Czarnych Słupsk z AZS Zagaz Koszalin. Jest wśród nich 13-letni Przemek Czaja, drobny - niespełna metr pięćdziesiąt wzrostu – blondyn w szaliku Czarnych. Szczęśliwy, bo jego drużyna wygrała. Matka nie chciała go puścić na mecz, ale bardzo mu zależało: sam uzbierał pieniądze na bilet, sprzedając butelki. To był ostatni bilet, jaki w życiu kupił.
Rozochocony tłum przechodził przez ulicę na czerwonym świetle, omal nie wpadając na radiowóz. Kibiców to nie zatrzymało. Na policjantów posypały się wyzwiska. Ci zareagowali, mimo że było ich dwóch, a kibiców ponad stu. Jak twierdzili świadkowie, z radiowozu wysiadł 39-letni, postawny Dariusz W. i ruszył z pałką w ręku na tłum. Kibice zaczęli uciekać. Przemek miał pecha: może nie zauważył policjanta, może nie biegał wystarczająco szybko.
Dwa ciosy
Według świadków chłopak dostał dwa ciosy – w tył głowy i w szyję. Próbował osłaniać się rękami. Bezskutecznie. Już po pierwszym upadł bezwładnie na ziemię. Zakrwawionemu, rzężącemu chłopakowi próbowali pomóc koledzy i przypadkowi świadkowie. Jak później zeznali, policjanci – Dariusz W. i siedzący w radiowozie Robert K. nie robili nic, nie wzywali nawet pomocy. Odmawiali zawiezienia rannego do szpitala, choć kibice proponowali, że położą go na swoich kurtkach, żeby nie zakrwawił tapicerki auta. „My jesteśmy od pilnowania porządku” – mieli usłyszeć od funkcjonariusza.
Karetka przyjechała po 15 minutach i zabrała Przemka. Reanimacja nic nie dała, o 20:20 lekarze stwierdzili zgon.
Matactwa
Relacja kibica Gryfa Słupsk, opublikowana na kibicowskim forum: „W wiadomościach radia Vigor podali, że po meczu pod hala doszło do awantur i kibic Gryfa zabił kibica Czarnych. (...) Po godzinie zdementowano poprzednią wiadomość i podano, że kibic Czarnych został śmiertelnie pobity przez policjanta, dopiero później była mowa o uderzeniu w słup trakcji trolejbusowej i matactwa ze strony prokuratury”.
Po pierwszej sekcji zwłok jako przyczynę śmierci podano uderzenie w słup. Jednak wówczas chłopak miałby obrażenia w przedniej, nie tylnej części czaszki. Dopiero kolejna ustaliła, że Przemek zmarł na skutek „uderzenia tępym narzędziem o cechach mogących odpowiadać policyjną pałkę i przerwania prawej tętnicy kręgowej”.
Oburzenie było ogromne. Kibice uznali, że chciano ich obarczyć odpowiedzialnością za śmierć Przemka, mimo że winny był policjant. „Telefony na mieście się zagotowały, umówiliśmy się na drugi dzień w niedzielę rano. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że za kilkanaście godzin Słupsk stanie się areną walk (...) społeczeństwa z milicją, a wydarzenia te będą pokazywane na wszystkich stacjach telewizyjnych, łącznie z CNN” – pisał jeden z kibiców.
Bitwa
Zaczęło się w niedzielę przed budynkiem prokuratury. Gęstniejący z każdą chwilą tłum skandował „Śmierć za śmierć”, „MO – Gestapo”. Z relacji kibica: „Pod prokuraturą pojawiło się trochę więcej ok. 20 milicjantów w całym tym ich je***ym rynsztunku żółwia. Doszło do małej próby sił. Milicjanci podbiegli pod sam budynek prokuratury, my naprzeciwko. W ich oczach było widać strach, w naszych niezdecydowanie. Nie było impulsu, aż nagle ktoś z oddali rzucił kamieniem i się zaczęło, jazda z ku***ami i ich kontratak. Tłum zwykłych ludzi zaczął panicznie sp*****lać. Można powiedzieć ze przy minimalnych środkach psiarnia odbiła prokuraturę, poniosła też jednak straty, to stamtąd zabrano pierwszego milicjanta do szpitala”
Zamieszki trwały cztery dni, najgwałtowniejsze walki toczyły się w nocy z 11 na 12. Przeciw policyjnym tarczom i pałkom w ruch szły kamieni, kije, koktajle Mołotowa. Policja odpowiadała gazem łzawiącym. Kibice (czy może już pseudokibice) budowali barykady, podpalali kosze na śmieci, w drobny mak tłukli szyby komisariatów i zdemolowali 22 radiowozy. Na ulice wyszły tysiące ludzi, a miejscowych wsparły „posiłki” z innych miast. Policja opanowała sytuację dopiero w środę 14 stycznia. 239 dorosłych osób zostało zatrzymanych, 72 policjantów odniosło rany, z czego dwóch poważne.
W czwartek, podczas pogrzebu Przemka, było już spokojnie. Z relacji kibica: „Sam pogrzeb był potężny, nie słyszałem o większym w naszym mieście. Trumnę nieśli kibice kilku klubów, na niej flaga Czarnych. Do grobu wrzucono kilkadziesiąt szalików, a podczas opuszczania trumny wszyscy podnieśli swoje szale w górę. Przeżycie nie do opisania”.
Więzienie
Dariusz W. został tymczasowo aresztowany już dzień po zajściu, jednak słupski policyjny związek zawodowy wyłożył za niego 5 tysięcy kaucji. Do winy się nie przyznał, przestawił za to sądowi inną wersję wydarzeń. Według niej w sobotni wieczór zobaczył kilkudziesięciu bijących się kibiców, więc zatrzymał radiowóz, wysiadł i krzyknął „rozejść się”. Wtedy do samochodu miał podejść młody mężczyzna i powiadomić policjantów, że jego kolega jest ranny. Dariusz W., jak mówił, poszedł poszukać chłopaka, a Robert K. wezwał pogotowie. Żaden ze świadków nie potwierdził tej wersji.
Pół roku od zajścia Sąd Okręgowy w Koszalinie skazał Dariusza W. na 6 lat więzienia za pobicie ze skutkiem śmiertelnym, a Roberta K. na osiem miesięcy za nieudzielenie pomocy. Prokuratura i rodzice Przemka Czai, występujący jako oskarżyciele posiłkowi, odwołali się od tego wyroku. W połowie maja 2001 roku Sąd Apelacyjny w Gdańsku skazał byłego już wtedy policjanta (przeszedł na emeryturę) Dariusza W. na osiem lat. Wyszedł po czterech.
Odszkodowanie
W 2005 roku, po siedmioletniej sądowej batalii, gdański Sąd okręgowy przyznał rodzicom Przemka ponad 320 tysięcy zadośćuczynienia. Rok później pomorska policja zażądała od będącego na emeryturze Dariusza W. zwrotu pieniędzy – plus odsetki i koszty procesu - wypłaconych przez nią Czajom. Uzasadniała, że przyczyną śmierci chłopaka było wyłącznie przestępcze działanie Dariusza W. i Roberta K. i nie ma powodu, by odpowiedzialnością za nią obarczać jednostki policji, w których służyli ci funkcjonariusze.
Jak dowiedzieliśmy w pomorskiej policji, 31 grudnia 2009 Dariusz W. miał jeszcze do oddania 247 tysięcy złotych. Spłaca je w ratach, po 200 zł. miesięcznie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: "Fakty" TVN