Sędzia Arkadiusz Cichocki w czerwcu ubiegłego roku zadzwonił do przewodniczącego nowej Krajowej Rady Sądownictwa sędziego Leszka Mazura i przekonywał go do zatrudnienia w KRS jednego z domniemanych członków grupy "Kasta", sędziego Tomasza Szmydta - wynika z nagrania rozmowy, opublikowanego przez RMF FM. Według tego nagrania, o zatrudnienie w KRS Szmydta - prywatnie męża hejterki Emilii - zabiegał wcześniej ówczesny wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, który miał stać za zorganizowaną akcją dyskredytowania niektórych sędziów. - Cenna rekomendacja, bo to była jakaś enigmatyczna dla mnie osoba, natomiast pan minister Piebiak ją wskazał - usłyszał Cichocki od Mazura.
Dziennikarze RMF FM dotarli do archiwalnego zapisu rozmowy prezesa gliwickiego Sądu Okręgowego Arkadiusza Cichockiego z przewodniczącym KRS Leszkiem Mazurem. Jak pisze w czwartek RMF FM, rozmowa została zachowana w archiwach hejterki Emilii.
Arkadiusz Cichocki dzwoni do Leszka Mazura
Sprawę zorganizowanego hejtu wobec sędziów krytykujących zmiany w wymiarze sprawiedliwości wprowadzane przez Prawo i Sprawiedliwość opisał w sierpniu Onet. Za organizację tych działań miał odpowiadać ówczesny wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak. Kilkanaście godzin po publikacji zrezygnował z funkcji.
Kompromitujące niektórych sędziów materiały miała rozsyłać współpracująca z Piebiakiem kobieta o imieniu Emilia. Sędziowie uczestniczący w akcji hejtu mieli się kontaktować między innymi w ramach założonej na jednym z komunikatorów internetowych grupie "Kasta".
Jak wynika z upublicznionych w czwartek nagrań, jeden z sędziów łączonych z akcją hejtu i mających należeć do "Kasty", Arkadiusz Cichocki, w czerwcu ubiegłego roku zadzwonił do przewodniczącego KRS Leszka Mazura i przekonywał go do zatrudnienia w Radzie jednego z członków grupy "Kasta" sędziego Tomasza Szmydta. Szmydt to mąż hejterki Emilii, z którą teraz jest w trakcie rozwodu. Sędziego Cichockiego również miały łączyć prywatne relacje z Emilią.
"Ogromny patriota", "ma serce po prawej stronie"
W rozmowie telefonicznej z sędzią Leszkiem Mazurem sędzia Arkadiusz Cichocki mówił między innymi, że Tomasz Szmydt to "ogromny patriota", "przyjaciel", a także człowiek, który "ma po prostu serce po prawej stronie" i "jest bardzo biało-czerwony".
W tym czasie Leszek Mazur szefem nowej KRS był od kilku tygodni. W nagranej rozmowie przyznał, że sędzia Szmydt był dla niego osobą "enigmatyczną", ale - jak mówił - został on "wskazany" przez Łukasza Piebiaka. - Cieszy mnie potwierdzenie takich intuicji i decyzji już podjętej - powiedział Cichockiemu.
Stwierdził, że Szmydta chce zrobić "dyrektorem wydziału prawnego" w KRS.
Poniżej publikujemy zapis rozmowy Leszka Mazura i Arkadiusza Cichockiego, do której dotarli dziennikarze RMF FM.
Leszek Mazur: Halo, dzień dobry, kłaniam się.
Arkadiusz Cichocki: Dzień dobry, panie sędzio. Ja pozwoliłem sobie zadzwonić, rozmawiałem z takim moim dobrym kolegą, można powiedzieć nawet przyjacielem. Przypadkiem dowiedziałem się, że on idzie do pana do pracy, do pana sędziego w najbliższym czasie, więc chciałem tylko powiedzieć... Mam na myśli sędziego Tomasza Szmydta.
Leszek Mazur: No zgadza się.
Arkadiusz Cichocki: Panie sędzio, jeśli pan się zdecyduje z nim pracować, to muszę powiedzieć, że to jest wspaniały człowiek, to jest ogromny patriota, dla mnie przyjaciel, więc jeśli pan będzie chciał kiedyś z nim...
Leszek Mazur: Powiem tak, cenna rekomendacja, cenna rekomendacja, bo to była jakaś enigmatyczna dla mnie osoba, natomiast pan minister Piebiak ją wskazał. Natomiast ja się z nim spotykałem i z każdym kolejnym spotkaniem zdecydowanie nabierałem przekonania do niego. Nie miałem żadnych wątpliwości podczas ostatniej czy przedostatniej rozmowy, bo ostatnio żeśmy się widzieliśmy przelotnie. Z pełnym już takim przekonaniem zaproponowałem mu. Miło sobie pogadaliśmy. Natomiast cieszy mnie potwierdzenie takich intuicji i decyzji już podjętej, że takie potwierdzenie jest bardzo, bardzo przydatne.
Arkadiusz Cichocki: Panie sędzio, powiem bardzo krótko, w życiu nie odważyłbym się na jakiekolwiek rekomendacje, gdybym nie wiedział, że pan sędzia już się chyba zdecyduje na tą osobę. Natomiast chcę powiedzieć, że ja to wiem, to jest człowiek, który ma po prostu serce po prawej stronie, jest bardzo biało-czerwony i dlatego, dla mnie to jest przyjaciel. Znam jego i jego żonę, to są naprawdę wspaniali ludzie, oddani sprawie, będzie pan miał w nim naprawdę dobrego pracownika, jeśli pan będzie chciał. Naprawdę to jest człowiek, któremu można zaufać absolutnie we wszystkim, wartościowy, dobry człowiek.
Leszek Mazur: Ja go chcę dyrektorem wydziału prawnego u nas, takiego kluczowego wydziału tutaj u nas.
Arkadiusz Cichocki: To już mniejsza o to.
Leszek Mazur: Tak, (niezrozumiałe) pewne rozegrania powodują, że to od września, to znaczy już od września, bo ten czas leci, prawda. Ale jak słyszę taką rekomendację, to się cieszę, bo człowiek nigdy nie jest pewien takich decyzji, a to jest wydział kluczowy.
Arkadiusz Cichocki: Oczywiście.
Leszek Mazur: I pracy dużo jest, także ważne, żeby (niezrozumiałe) do pracy
Arkadiusz Cichocki: Ja dzwoniłem, nie zdecydowanie, żeby rekomendować, żeby powiedzieć, że bardzo wartościowy człowiek. Jeśli pan sędzia na niego postawi, to on na pewno nie zawiedzie, Mam takie poczucie, że naprawdę należy mi się (prawdopodobnie "mu" - red.), też panu sędziemu się należy, to jest człowiek, ja bym poszedł za nim w ogień.
Leszek Mazur: Dobra, świetnie, bardzo dziękuję, ja nie mogę rozmawiać, bo mam (niezrozumiałe) pana prezesa Zirka (Marek Zirk-Sadowski, prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego - red.), mieliśmy parę takich istotnych spraw, o rzeczach różnych, NSA, ale NSA to jest taki ważny segment, bo przez niego idą odwołania przez niego, to znaczy w kwestii powołania Izby Dyscyplinarnej. Bardzo ważna układanka, tam musieliśmy sobie porozmawiać...
Arkadiusz Cichocki: Życzę powodzenia!
Leszek Mazur: Będę już kończył, bo tu już czeka na mnie sędzia Wilczewski (prawdopodobnie Andrzej Wilczewski, rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów wojskowych). Ale mówię, jak słyszę pana, wiem, że jest pan, że tak powiem czynny, działa, to ja zadzwonię sobie przy okazji, po południu czy wieczorem, bo jak odbywam te podróże to mam trochę czasu więcej.
Arkadiusz Cichocki: Jestem pod telefonem, pracuję tak samo. Bardzo mi było miło porozmawiać.
Leszek Mazur: Dzięki, dzięki za rozmowę, kłaniam się, do usłyszenia.
Mazur tłumaczy
Patryk Michalski z RMF FM rozmawiał z sędzią Leszkiem Mazurem, gdy ten jeszcze nie wiedział, że reporter dysponuje nagraniem jego rozmowy z Arkadiuszem Cichockim. Zapytał przewodniczącego nowej KRS, jak doszło do tego, że sędzia Szmydt został dyrektorem wydziału prawnego Krajowej Rady Sądownictwa.
- Poszukiwałem kandydatów do obsady dwóch podstawowych stanowisk, jakie pozostały do obsadzenia: szefa biura i dyrektora wydziału prawnego (...). Składałem propozycje różnym osobom. Ponieważ pochodzę z Częstochowy, głównie tam szukałem kandydatów. To nie przynosiło rezultatów, z różnych powodów propozycje nie były przyjmowane, głównie z powodów rodzinno-osobistych. Ostatecznie skupiłem się na pomocy osób, które lepiej znają środowisko warszawskie i tu się pojawiła sugestia, żeby zatrudnić na stanowisku dyrektora wydziału prawnego sędziego Tomasza Szmydta. Za tą kandydaturą przemawiało to, że jest sędzią Sądu Administracyjnego. A praca tego wydziału w dużej mierze ma związek ze stosowaniem procedur administracyjnych. Wcześniej była rozważana koncepcja, żeby został on szefem biura, natomiast to uznaniowa moja decyzja. Po rozmowie jednej zdecydowałem, że szef biura nie, ale dyrektor wydziału prawnego - tak - tłumaczył Leszek Mazur.
Zapytany, czy była jakaś konkretna osoba, która wskazała kandydaturę Tomasza Szmydta, sędzia Mazur odpowiedział: - Wydaje mi się, że to było kilka rozmów z członkami Rady, nie pamiętam, z którymi konkretnie osobami rozmawiałem. Na pewno rozmawiałem z panią sędzią Pawełczyk (Dagmara Pawełczyk-Woicka - red.), z panem sędzią (Maciejem) Miterą (rzecznik KRS - red.), z tymi osobami, które pochodzą z Warszawy albo znają środowisko warszawskie, być może również z sędzią (Dariuszem) Drajewiczem (wiceprzewodniczący KRS - red.) - dodał.
"Uważałem pana Piebiaka za sędziego"
Dziennikarz wprost zapytał Leszka Mazura, czy jacyś politycy sugerowali taką kandydaturę. - W ogóle nie było żadnych rozmów z politykami na temat jakichkolwiek obsad w Radzie ani tej, ani szefa biura - zapewnił sędzia.
Dopytywany, czy zna sędziego Arkadiusza Cichockiego, odparł: - Owszem, z panem sędzią Cichockim zetknąłem się dwa razy. Raz w Gliwicach i raz widzieliśmy się w Warszawie, to było w ubiegłym roku, wydaje mi się, że gdzieś w okresie wakacyjnym.
Po przedstawieniu nagrania telefonicznej rozmowy, szef KRS przyznał, że nie zdawał sobie sprawy, iż sędzia Cichocki mógł rejestrować rozmowę.
- Odniosę się do tego, że mogła taka sugestia paść ze strony pana Piebiaka, ale ja raczej uważałem pana Piebiaka za sędziego - tłumaczył.
W tym czasie Łukasz Piebiak był wiceministrem sprawiedliwości.
Mazur: konsultacje w sprawie stanowisk w Biurze KRS nie sięgnęły polityków
W czwartek w rozmowie z PAP sędzia Mazur zaznaczył, że "przy obsadzie dwóch stanowisk związanych z Radą - szefa Biura Rady i dyrektora wydziału prawnego - były różne konsultacje". - To jest sprawa oczywista, poszukiwałem takich kandydatów, a w miejscu, w którym orzekałem, czyli okręgu sądu w Częstochowie, nie było chętnych do tego, żeby się przenosić do Warszawy i podejmować pewne wyzwania związane z pracą w innym miejscu, to przystąpiłem do poszukiwań w Warszawie. A tutaj byli dla mnie źródłem informacji członkowie Rady, którzy znali środowisko warszawskie - dodał.
- Konsultacje w sprawie obsady stanowisk w Biurze KRS nie sięgnęły polityków. Nie konsultowałem tego z posłami i senatorami, tylko m.in. z wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem jako sędzią znającym środowisko warszawskie i jako zastępcą ministra Zbigniewa Ziobry, który jest członkiem KRS. A wiceminister Piebiak był odpowiedzialny za sądownictwo - powiedział sędzia Mazur.
Przypomniał, że sędzia Szmydt pracował przez pewien czas w Ministerstwie Sprawiedliwości, gdzie był delegowany, i "to, że korzystałem z informacji, jak jego praca była oceniana w ministerstwie, nie powinno budzić zdziwienia". Dodał, że Szmydt miał odpowiednie kwalifikacje do pracy w Biurze KRS. - Ja nie miałem do jego pracy zastrzeżeń, on sobie z tą pracą radził, oceniałem jego pracę pozytywnie - dodał Mazur. Zapewnił, że nie ma mowy o żadnych politycznych wpływach na KRS.
Ziobro: ja w tym nie widzę nic nagannego
O sprawę rozmowy upublicznionej przez RMF FM był pytany w Polskim Radiu 24 minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. - Nie chcę wnikać w argumenty tutaj powoływane i charakter rozmów, które często mi się nie podobały, a ujawnianych już wcześniej w mediach. Natomiast rodzi się zasadnicze pytanie: czy jest coś nagannego, jeżeli sędzia, który jest jednocześnie wiceministrem sprawiedliwości, proponuje pod rozwagę szefowi KRS zatrudnienie jakiegoś sędziego na stanowisku urzędniczym po to, aby zagwarantować być może lepszą współpracę w ramach Ministerstwa Sprawiedliwości? Ja w tym nie widzę nic nagannego - ocenił.
Jak dodał, KRS na co dzień współpracuje z resortem sprawiedliwości. - Jest raczej ścisła współpraca, ale też są zachowane atrybuty niezależności i decyzje o tym, czy zatrudnić daną osobę, czy też nie, zawsze podejmuje szef KRS. On mógł tę rekomendację przyjąć, a mógł też odrzucić, to była już jego decyzja - mówił Ziobro.
- Panowie znali się, mówię o sędziach, którzy tę rozmowę prowadzili, też sędzia Piebiak znał się z sędzią Mazurem, zanim objęli funkcje w ramach rządu i KRS, więc rozumiem, że polegali w jakimś zakresie na swoich rekomendacjach. Czy one były szczęśliwe? Późniejszy bieg zdarzeń pokazał, że pewnie nie do końca - przyznał.
Podkreślił, że "pytanie jest zasadnicze: czy można polecać komuś zatrudnienie jakiegoś innego sędziego, który ma wszystkie cechy i atrybuty niezależności do pracy w KRS?". - No można, każdy może, a decyzją szefa KRS jest, czy taką rekomendację przyjmuje, czy też nie, i w tym nie widzę nic nagannego - powtórzył Ziobro.
Doniesienia o Arkadiuszu Cichockim
Jak donosiła "Gazeta Wyborcza", Emilia S. na początku marca 2019 roku opublikowała na Twitterze zdjęcie przedstawiające nagiego mężczyznę z podpisem "Sędzia GLIWICE Arkadiusz Cichocki". Na fotografii nie było widać twarzy. Po kilkudziesięciu minutach wpis został usunięty z portalu społecznościowego. Wkrótce potem Cichocki złożył rezygnację, którą 13 marca przyjął minister Zbigniew Ziobro.
24 sierpnia dziennik "Fakt" poinformował, że sędzia Arkadiusz Cichocki miał płacić Emilii S., "która zajmowała się oczernianiem sędziów niechętnych PiS w internecie i za pomocą tradycyjnych anonimów".
26 sierpnia poinformowano, że Cichocki został odwołany przez ministra sprawiedliwości z delegacji do Sądu Apelacyjnego w Katowicach i powinien wrócić do pracy w Sądzie Okręgowym w Gliwicach.
Oświadczenie pełnomocnika sędziego Cichockiego
W oświadczeniu przesłanym po czwartkowej publikacji zapisu rozmowy pełnomocnik Cichockiego przekazał, że "rozmowa sędziego Arkadiusza Cichockiego z sędzią Leszkiem Mazurem nie była niczym niestosownym, gdyż przy doborze współpracowników jest rzeczą normalną, aby uzyskać bliższą wiedzę na temat kandydata, dążąc np. do ustalenia, czy oprócz wiedzy fachowej i doświadczenia dana osoba dobrze współpracuje w grupie, czy jest bezkonfliktowa, czy posiada zdolności kierownicze itd.".
"Jak wprost wynika z rozmowy, sędzia Cichocki podkreślił podczas niej, że nie odważyłby się na jakiekolwiek rekomendacje, gdyby decyzja co do konkretnej osoby już wcześniej nie zapadła" - dodał pełnomocnik. Stwierdził, że "we wrześniu 2018 r. w sytuacji ataku medialnego na sędziego Tomasza Szmydta w związku z jego przejściem na delegację w KRS sędzia Cichocki rozmawiał telefonicznie ze swoim kolegą i sąsiadem, posłem Borysem Budką, a więc osobą, którą trudno podejrzewać o jakiekolwiek sprzyjanie środowisku tzw. 'dobrej zmiany'".
"Z uwagi na publikację krytycznych uwag na temat sędziego Szmydta poprosił pana Borysa Budkę (byłego Ministra Sprawiedliwości), by wziął pod uwagę, że Tomasz Szmydt jest sędzią doświadczonym, o sporym dorobku, od niedawna pracującym w Ministerstwie i to z uwagi na fachowe przygotowanie w trudnej tematyce tzw. gruntów warszawskich, a nie, jak wyrażano się o nim w mediach, 'politycznym nominatem', Poseł Borys Budka wziął pod uwagę opinię sędziego Cichockiego, o czym świadczył niezwłocznie umieszczony przez niego zapis na Facebooku (screen w załączeniu do oświadczenia). Należy, to traktować jako przejaw obiektywizmu, skoro Pan Poseł był i jest osobą zdecydowanie krytyczną w stosunku do zmian w KRS" - czytamy w oświadczeniu.
"Opublikowanie rozmowy sędziego Arkadiusza Cichockiego z szefem Krajowej Rady Sądownictwa sędzią Leszkiem Mazurem, 'przykleiło' tego ostatniego do tzw. 'afery farmy trolli'. Nasuwa się nieodparte wrażenie, że każdy pomówiony o udział w tzw. 'fermie trolli' mając z kimś kontakt w sprawach wymiaru sprawiedliwości, 'zarażał' kolejne osoby. Idąc tym tokiem rozumowania, w kontekście powołania sędziego Tomasza Szmydt na Dyrektora Wydziału Prawnego KRS oraz przytoczonej rozmowy, nie sposób zadać pytania: 'czy poseł i były minister sprawiedliwości Borys Budka też był członkiem 'farmy trolli'?" (pisownia oryginalna - red.) - pyta pełnomocnik Cichockiego.
Sędzia Szmydt odwołany z delegacji w KRS
Po doniesieniach Onetu o zorganizowanej akcji hejtu sędzia Tomasz Szmydt został odwołany z urlopu, a następnie z delegacji w KRS przez prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego. Rzecznik dyscyplinarny tego sądu wszczął czynności wyjaśniające w jego sprawie, które - jak napisano w komunikacie NSA - "mogą stanowić podstawę do wszczęcia w tej sprawie postępowania dyscyplinarnego".
28 sierpnia prezes Wojewódzki Sądu Administracyjnego w Warszawie wydał zarządzenie o odsunięciu sędziego Tomasza Szmydta "do czasu wydania przez sąd dyscyplinarny uchwały w przedmiocie zawieszenia sędziego w czynnościach służbowych, nie dłużej niż do dnia 28 września 2019 r.".
25 września Naczelny Sąd Administracyjny wydał uchwałę, która uchyliła wcześniejsze zarządzenie prezesa WSA w tej sprawie. Tym samym sędzia Szmydt może powrócić do orzekania.
Sędziowie zaprzeczają, by brali udział w akcji hejtu
Ustępując ze stanowiska wiceministra Łukasz Piebiak podkreślał, że robi to "w poczuciu odpowiedzialności za powodzenie reform, którym poświęcił cztery lata ciężkiej pracy". Zapewnił, że będzie z determinacją bronić swojego dobrego imienia. "Wnoszę do sądu pozew przeciwko redakcji Onet, która rozpowszechnia pomówienia na mój temat oparte na relacjach niewiarygodnej osoby" - oświadczył.
Pełnomocnik części osób wymienionych jako członkowie grupy "Kasta", mecenas Bartosz Lewandowski poinformował, że będzie 21 prywatnych aktów oskarżenia i 25 pozwów cywilnych o ochronę dóbr osobistych na łączną kwotę zadośćuczynień około 10 milionów złotych na cel społeczny w imieniu sędziów, którzy zostali zniesławieni informacjami o rzekomej grupie "Kasta".
Mecenas Lewandowski jest jednym z pełnomocników, którzy reprezentują grupę sędziów, w tym Szmydta i Cichockiego. W ich imieniu zapewniał, że "nie było takich rozmów, nie było żadnej grupy 'Kasta', nie było żadnej grupy sędziów, która miała na celu hejtowanie w przestrzeni publicznej swoich kolegów i koleżanek".
Prywatne akty oskarżenia i pozwy zapowiedzieli sędziowie Michał Lasota i Przemysław Radzik.
CZYTAJ WIĘCEJ: Jakie są dowody na istnienie grupy Kasta?
Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień między innymi przez "funkcjonariuszy publicznych wykonujących funkcje w Ministerstwie Sprawiedliwości".
Autor: KB,mart//rzw / Źródło: RMF FM