Dziennikarz i fotoreporter „Naszego Dziennika” zatrzymani pod Moskwą. Pracowali nad materiałem dotyczącym rosyjskiego śledztwa w sprawie smoleńskiej katastrofy. Jak pisze „ND”, Piotr Falkowski i Marek Borawski byli przesłuchiwani przez pięć godzin, a ich zdjęcia zniszczono.
Dziennikarzy zatrzymano w sobotę na podmoskiewskim osiedlu Siewiernyj, na terenie którego znajduje się Dowództwo Wojsk Obrony Powietrzno-Kosmicznej. Reporterzy zapewniają, że nigdzie nie było jakichkolwiek znaków informujących o zakazie przebywania na tym terenie.
Do zatrzymania, jak relacjonuje Falkowski, doszło podczas rozmowy z rosyjskim wojskowym. Rozmowa przebiegała spokojnie, dopóki samochodem terenowym nie przyjechał ubrany na sportowo mężczyzna, którego wojskowy przedstawił jako prokuratora.
"Ton arcyprotekcjonalny"
- Ten mężczyzna zażartował sobie w pewnym momencie, że u nas, czyli w Polsce, jest źle, bo "straciliśmy naszego prezydenta". Przy czym powiedział, że straciliśmy go dlatego, że nie potrafiliśmy go "uchronić" – opowiadał Falkowski. Słowa te, jak dodał, były wypowiedziane tonem „arcyprotekcjonalnym”.
Dzień wcześniej, w piątek, dziennikarze starali się o rozmowę z autorem ekspertyzy chemicznej krwi gen. Andrzeja Błasika i analizy traseologicznej polskiej załogi.
Jak donosi "ND" po ponad pięciogodzinnym przesłuchaniu i zniszczeniu zdjęć obu mężczyzn wypuszczono.
Źródło: "Nasz Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24