Poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba zapowiedział złożenie do Najwyższej Izby Kontroli wniosku o kontrolę rządowego programu Polskie Szwalnie. Zainicjowany przez Ministerstwo Rozwoju program kosztował ćwierć miliarda złotych i miał zapewnić produkcję polskich maseczek ochronnych. Tymczasem - jak wynika z ustaleń "Superwizjera" TVN - za kwoty przewyższające ceny rynkowe wytworzono miliony sztuk maseczek, które nie nadają się do użytku. - Zainwestowano tam kolosalne pieniądze, a efekt jest kompletnie zerowy - komentował Szczerba.
Reporterzy "Superwizjera" TVN przyjrzeli się rządowemu programowi Polskie Szwalnie, zainicjowanemu przez Ministerstwo Rozwoju i objętemu patronatem prezydenta Andrzeja Dudy. Do jego realizacji wyznaczono Agencję Rozwoju Przemysłu, która zapewnić miała produkcję polskich maseczek ochronnych. Program kosztował ponad ćwierć miliarda złotych i zakładał trzy filary: produkcję własną w zakładzie w Stalowej Woli, współpracę z polskimi szwalniami oraz kontrakty z firmami zewnętrznymi na maszynową produkcję maseczek. Tymczasem za kwoty znacznie przewyższające ceny rynkowe – w ramach programu – wytworzono miliony sztuk maseczek, które nie nadają się do użytku, a zakład w Stalowej Woli obecnie nic nie produkuje.
Rządowy program Polskie Szwalnie. Szczerba: ta sprawa bulwersuje
Do doniesień "Superwizjera" odniósł się w poniedziałek poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba, który wraz z posłem KO Dariuszem Jońskim kontrolowali rządowe zakupy w okresie pandemii COVID-19. - Prześwietlamy cały proces zabezpieczenia w środki ochrony osobistej Polek i Polaków w czasie pandemii. Także kwestia Polskich Szwalni była przedmiotem zainteresowania parlamentarzystów Koalicji Obywatelskiej - przyznał.
- Ta sprawa bulwersuje, ponieważ mamy do czynienia ze sprawą zbliżoną do zakupów respiratorów. Pojawiają się dwa podmioty, które zostają podane na tacy przez polityków PiS, przez służby. Agencja Rozwoju Przemysłu nawiązujące z nimi współpracę - mówił poseł Szczerba.
Jak dodał, "ani handlarz bronią nie jest specjalistą od respiratorów, ani producent folii, który funkcjonuje na rynku pół roku nie jest specjalistą od maseczek". Polityk Koalicji Obywatelskiej nawiązał tu do firmy TW Plast, jednego z dwóch największych dostawców maseczek dla rządu. Jak ustalili reporterzy "Superwizjera", kontrakt z firmą, którą założono pół roku przed wybuchem pandemii, i która zajmowała się produkcją foli, opiewał na 45 milionów złotych.
Poseł Szczerba zapowiada wniosek do NIK
- Jest wielkie otwarcie, jest patronat prezydenta Andrzeja Dudy, a z drugiej strony, jak sprawdzamy efekty tego programu, to jest jedno wielkie zero. Ta szwalnia w Stalowej Woli nie działa. Zainwestowano tam kolosalne pieniądze, a efekt jest kompletnie zerowy. To jest sprawa, którą będziemy zajmować się w ramach kontroli tych różnych patologii w państwie PiS - zadeklarował Szczerba.
Jego zdaniem Polskie Szwalnie to "kolejny program propagandowy". - Przyzwyczailiśmy się do tych wielkich bilboardów, którymi karmi nas ten rząd: Polski Ład, 770 miliardów dla Polski. Z tych miliardów nie wyszło do tej pory nic, z Polskiego Ładu wyszły tylko projekty, które nawet nie są jeszcze złożone do Sejmu. Ten rząd koncentruje się tylko na propagandzie, tam nie ma rozwiązywania konkretnych problemów. Takim programem propagandowym miały być Polskie Szwalnie. To jest sprawa dla kontroli poselskich, to jest sprawa dla Najwyższej Izby Kontroli - powiedział poseł Koalicji Obywatelskiej.
Na pytanie, czy zamierza złożyć wniosek o kontrolę do Najwyższej Izby Kontroli, szczerba odpowiedział krótko: - Tak jest.
Michał Fuja: agencja stosuje fortel
Przy rocznej pracy nad reportażem dołożono wielu starań, aby poznać stanowisko Agencji Rozwoju Przemysłu. Jednak jej przedstawiciele nie odpowiedzieli na pytania przed kamerą. Mimo licznych próśb, nie udostępniono też żadnej dokumentacji dotyczącej programu "Polskie Szwalnie". Pytania zostały w znacznej większości zignorowane, a przesyłane odpowiedzi pełne były niedopowiedzeń i rodziły jeszcze więcej wątpliwości.
Mówił o tym na antenie TVN24 autor reportażu Michał Fuja. - Agencja stosuje fortel, powołując się na wewnętrzną uchwałę. Nie przekazuje nam informacji, twierdząc, że to jej kontrahenci nie chcą udzielić tych informacji, co nie jest prawdą, bo wiemy jak to wyglądało w praktyce - powiedział.
- Wiemy, że wysłannicy agencji byli wysyłani do swoich kontrahentów i posili wręcz o to, aby tych danych nie chcieli udostępnić. Kiedy ci kontrahenci mówili "dobra, nie chcemy", agencja przysyłała nam odpowiedzi: "niestety, nasi kontrahenci, nasi wspólnicy, ludzie, z którymi współpracujemy nie zgadzają się na udostępnienie tego typu informacji" - relacjonował kulisy starań o otrzymanie informacji.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN