- Ta dymisja pokazuje, że gdzieś granicę pani Sulik przekroczyła. Przez to żegna się z posadą ministerialną - komentował na antenie TVN24 odwołanie rzecznik rządu Ireneusz Raś z PO.
Premier Ewa Kopacz przyjęła dymisję Iwony Sulik z funkcji rzecznika rządu. Sama Sulik powiedziała, że złożyła dymisję, bo "nie chce stawiać premier w trudnej sytuacji". Dymisja jest efektem informacji, że Sulik szkoliła medialnie polityków opozycji. "Fakt" napisał w czwartek, że Iwona Sulik w 2014 r., pracując w gabinecie marszałek Sejmu Ewy Kopacz, prowadziła szkolenia z występów medialnych dla opozycji. "Osobiście szkoliła m.in. posła Przemysława Wiplera. Szkolenia dla polityków opozycji organizował inny doradca Kopacz! To Adam Piechowicz zatrudniony wówczas jako jej asystent" - napisał dziennik.
"Konflikt interesów"
- Ta dymisja pokazuje, że gdzieś granicę pani Sulik przekroczyła. Przez to żegna się z posadą ministerialną - komentował Ireneusz Raś z PO. Polityk podkreślił, że Sulik nie złamała prawa. - Powiedzmy to sobie jasno. Ale gdzieś zostały przekroczone granice konfliktu interesów. Ten konflikt interesów został dziś ujawniony - stwierdził.
"Ten grzech powoduje rozbrat"
Raś uważa, że Ewa Kopacz nie wiedziała o współpracy Sulik z Przemysław Wiplerem.
- Myślę, że to jest zaskoczenie i dla niej, i dla nas - stwierdził. - Ktoś zataił, ktoś chciał sobie dorobić. To takie ludzkie, grzeszne. Kto jest bez grzechu, niechaj pierwszy rzuci kamień. W tym wypadku ten grzech powoduje rozbrat natychmiastowy - podsumował
Autor: nsz/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24