Prezydent Andrzej Duda w sprawie konfliktu między ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem a generałem broni Tomaszem Piotrowskim wokół niezidentyfikowanego obiektu znalezionego pod koniec kwietnia pod Bydgoszczą stanął po stronie wojska - pisze w piątek "Gazeta Wyborcza".
W ubiegłym tygodniu wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak odniósł się na konferencji prasowej do sprawy szczątków niezidentyfikowanego obiektu wojskowego, znalezionych pod koniec kwietnia pod Bydgoszczą. Oświadczył między innymi, że "ustalenia kontroli wskazują, że procedury i mechanizmy reagowania (...) zadziałały prawidłowo do poziomu dowódcy operacyjnego, który nie wywiązał się właściwie ze swoich obowiązków, nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej". Dowódcą tym jest generał broni Tomasz Piotrowski.
Wojskowy zabrał głos kolejnego dnia. - W ostatnich godzinach odebrałem wiele telefonów, przeczytałem wiele informacji od ludzi, którzy piszą do mnie o tak zwanej "burzy medialnej", jaka zapanowała w przestrzeni - powiedział w apelu opublikowanym w zeszły piątek na stronie Wojska Polskiego dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych generał broni Tomasz Piotrowski. - Chciałem zwrócić się z apelem o rozsądek, o to, abyśmy w nadchodzących dniach bardzo ważyli emocje - dodał.
Z kolei szef Sztabu Generalnego gen. Rajmund Andrzejczak powiedział radiu RMF FM, że poinformował przełożonych o rakiecie "wtedy, kiedy to się wydarzyło".
CZYTAJ WIĘCEJ: Rakieta pod Bydgoszczą a działania służb. Oświadczenie generała Tomasza Piotrowskiego
Pałac Prezydencki wykluczył dymisję generała
Minister Błaszczak miał zasugerować, że będzie się domagał dymisji generała Piotrowskiego. "Pałac Prezydencki szybko dał do zrozumienia, że żadnych dymisji nie będzie - obu dowódców mianuje głowa państwa. Duda pojechał nawet na poligon i podczas ćwiczeń Anakonda-23, uśmiechnięty, robił sobie zdjęcia z generałami Piotrowskim i Andrzejczakiem" - pisze "Wyborcza".
Szefa resortu obrony ma osobiście bronić prezes PiS Jarosław Kaczyński, gdyż według niego Błaszczak "wykonuje swoje zadania bardzo dobrze", a każdy, kto chce jego dymisji, "działa na rzecz Kremla". W obozie władzy nikt nie ma myśleć o pozbyciu się Błaszczaka. - Oczywiście, że to nie jest realne teraz, gdy mamy wojnę w Ukrainie i kilka miesięcy do wyborów. Czym innym jest ocena zachowania Błaszczaka, ale i to jest dla niego typowe - powiedziało "GW" źródło w rządzie. Także sam Błaszczak, według "Wyborczej", nie czuje się winny zaniedbaniom w sprawie obiektu znalezionego pod Bydgoszczą.
- Nie znam dokumentów, bo objęte są klauzulą niejawności, ale wiem, że prezydent stanął po stronie wojska już po rozmowie z Błaszczakiem, który mówił mu, co się wydarzyło. Prezydent nie mógł postąpić inaczej, podgrzewanie atmosfery w tej sytuacji jest nieodpowiedzialne - mówi dziennikowi człowiek z otoczenia prezydenta.
Prezydent ufa szefowi BBN, PiS bacznie mu się przygląda
"Według naszych informacji na poligonie w Ustce doszło do 'uspokajającej' rozmowy prezydenta z szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jackiem Siewierą, któremu Duda bardzo ufa. Siewierze bacznie przygląda się za to partyjna centrala przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Zdaniem naszych rozmówców PiS nie podoba się samodzielność polityczna szefa BBN, a także niektóre konsultacje wychodzące poza grono obozu władzy, które odbywają się w Biurze" - informuje "Wyborcza".
To właśnie Siewiera stwierdził ostatnio, że "informacje, w posiadaniu których jest aktualnie prezydent RP, nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego" - przypomina dziennik.
W czwartek w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego odbyła się zwołana przez prezydenta Andrzeja Dudę narada, oficjalnie w związku z lipcowym szczytem NATO na Litwie, na której pojawił się minister Błaszczak, jak i generał Tomasz Piotrowski. - Dudzie zależy, żeby łagodzić sytuację. Bo nie jest to czas, by nastawiać generałów przeciwko władzy - stwierdziła osoba z otoczenia głowy państwa.
"Nie mają najlepszych relacji, nie jest to konflikt, ale też nie ma tam ognia"
Oświadczenie Błaszczaka, w którym zrzuca on winę w sprawie obiektu znalezionego pod Bydgoszczą na generała Piotrowskiego, miało się według "GW" nie spodobać także w Prawie i Sprawiedliwości. - Nie chcę się dosadnie wyrażać, ale zapytam tylko, po co obcy wywiad ma się narobić, jak każdy może sobie wszystko przeczytać, bo minister chce się bronić za wszelką cenę - mówi dziennikowi jeden z polityków PiS.
Dodał, że "Duda i Błaszczak nie mają najlepszych relacji, nie jest to konflikt, ale też nie ma tam ognia".
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Rakieta spadła w grudniu, prezydent dowiedział się w kwietniu. Przydacz: efektem tego było bardzo duże niezadowolenie
"W PiS wskazują, że komunikacyjnie zawiodło zaplecze Błaszczaka. - W sumie to nie jestem zdziwiony, bo czy ktoś kiedyś widział Błaszczaka przy jakimś kryzysie? Nie, on nigdy nie jest winny - drwi nasz rozmówca z rządu. Wskazuje, że pełnego wsparcia Błaszczak nie dostał od premiera Mateusza Morawieckiego. - Nie stanął jednoznacznie po stronie ministra i nie oskarżył armii. Powiedział, że ma zaufanie do Błaszczaka, ale do wojska też - analizuje nasze źródło" - pisze "Gazeta Wyborcza".
Stronnicy Błaszczaka w resorcie obrony mają uważać, że wewnętrzni przeciwnicy wykorzystują kryzys do uderzenia w ministra. - Kontrola była na papierach i wykazała, jak było. W tej sytuacji ważne są szczegóły, które zna niewielu, za to ci, którzy guzik wiedzą, już atakują - mówi "GW" jeden z ministrów. Jego zdaniem "prezydent zachował się jak należy, bo nie eskalował, ale też nie stanął ani po jednej, ani po drugiej stronie".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: Sztab Generalny WP