Już dzisiaj powinna być zwołana Rada Bezpieczeństwa Narodowego - ocenił w TVN24 generał Mirosław Różański, komentując nie tylko polityczne aspekty sprawy rakiety, która spadła pod Bydgoszczą w grudniu, a której szczątki znaleziono w kwietniu. - Obserwujemy szermierkę werbalną. To jest absolutnie niedopuszczalne - mówił, komentując oświadczenia szefa MON i szefa Sztabu Generalnego.
Szef MON Mariusz Błaszczak odniósł się w czwartek do sprawy szczątków rakiety, które spadły pod koniec grudnia, a zostały znalezione pod koniec kwietnia w lesie pod Bydgoszczą. Oświadczył między innymi, że "ustalenia kontroli wskazują, że procedury i mechanizmy reagowania w tej sprawie zadziałały prawidłowo do poziomu Dowódcy Operacyjnego" i stwierdził, że "Dowódca Operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków".
Błaszczak po wygłoszeniu oświadczenia nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy, między innymi na temat tego, kiedy dowiedział się, że pod Bydgoszczą spadła rakieta.
Szef Sztabu Generalnego generał Rajmund Andrzejczak zapewniał, że o incydencie informował swoich przełożonych "wtedy, kiedy miało to miejsce".
Różański: daję wiarę temu, co mówią generałowie
Sprawę komentował w piątek rano na antenie TVN24 generał Mirosław Różański, były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych. Jego zdaniem zaniechania w tej sprawie "są absolutnie kompromitujące".
Komentując komunikat Błaszczaka, Różański stwierdził, że sam "daje wiarę temu, co mówią generałowie, a szczególnie szef Sztabu Generalnego, który jednoznacznie wskazał, że powiadomił swoich przełożonych politycznych".
- Dzisiaj pan minister komunikuje, że nic o tym nie wiedział, a premier, którego Rada Ministrów jest konstytucyjnie obarczana odpowiedzialnością za nasze bezpieczeństwo, też mówi, że kilka miesięcy nie wiedział o tym zdarzeniu. To jest najbardziej poważna kwestia, która dotyka nie tylko mnie. To by oznaczało, że może się coś dziać w polskiej przestrzeni powietrznej, co jest związane z bezpieczeństwem Polaków, a najważniejsze osoby w kraju przez kilka miesięcy nie wiedzą o tym zdarzeniu - zauważył.
Przyznał przy tym, że "nie daje wiary takiej narracji". - Według mnie to jest najbardziej niebezpieczne. To znaczy, że politycy chcą umyć ręce od tej kwestii - ocenił.
"Obserwujemy szermierkę werbalną. To niedopuszczalne"
Generał mówił dalej, że relacja między szefem MON a najważniejszymi dowódcami, szczególnie szefem Sztabu Generalnego "jest znana". - Ona nie należy do najlepszych. Już w 2020 roku (...) pan minister chciał zdyskredytować szefa Sztabu Generalnego. Nie udało mu się to - powiedział.
Zwrócił uwagę, że jego zdaniem "dzisiaj kluczowym jest stanowisko prezydenta, zwierzchnika Sił Zbrojnych". - Ta sytuacja jest tak poważna, że w przestrzeni powietrznej pojawia się obiekt, który zagraża naszemu bezpieczeństwu, a tu obserwujemy wręcz szermierkę werbalną. To jest absolutnie niedopuszczalne - zaznaczył.
- Jeżeli byłoby tak, że generał Piotrowski faktycznie nie dopełnił swoich obowiązków, to jest moje pytanie: co on jeszcze robi na stanowisku? - pytał dalej Różański. - Kwestia bezpieczeństwa jest tak istotna, że tutaj nie może być żadnej inercji - tłumaczył.
>> Premier: dowiedziałem się w kwietniu. Szef sztabu: informowałem przełożonych, kiedy miało to miejsce
Różański: oczekiwałbym niezwłocznego stanowiska prezydenta
Generał oświadczył, że "oczekiwałby, aby stanowisko prezydenta było niezwłoczne". - Według mnie już dzisiaj powinna być zwołana Rada Bezpieczeństwa Narodowego. Panowie powinni usiąść do stołu, a wstać wtedy, kiedy kwestia będzie rozstrzygnięta - uznał. - Dla nas wszystkich, dla spokoju całego społeczeństwa, to powinno być rozstrzygnięte w ciągu kilku dni. Nie może być sytuacji niepewności, a jestem przekonany, że w takiej jesteśmy postawieni wszyscy - dodał.
Pytany, jak tę sprawę komentują specjaliści w środowisku oficerskim, Różański odparł: - Panie redaktorze, my posiadamy informacje. Te informacje są niejednokrotnie o charakterze niejawnym.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24