Nowe polskie lotniska nie poddają się. W porcie lotniczym Olsztyn-Mazury wszyscy liczą na sukces, gdy tylko rozkręci się sezon. W Radomiu natomiast po spektakularnej porażce nikt nie zamierza się poddawać. Materiał "Faktów" TVN.
Lotnisko w Radomiu zasłynęło do tej pory głównie kosztami budowy (100 mln) oraz tym, że nikt nie chce stamtąd latać.
- W tej chwili mamy nie taką prasę, jak powinniśmy mieć i nie taką opinię, jaka powinna być - przyznaje prezes portu lotniczego Radom Dorota Sidorko.
Lotnisko zamierza się rozbudowywać. Prezydent miasta nie chciał zdradzić "Faktom" TVN, gdzie mają się znaleźć środki na ten cel. Z Radomia mają się odbywać loty do Gdańska, Berlina, Wrocławia i Pragi.
- Cały czas poszukujemy inwestora zewnętrznego - mówi Dorota Sidorko.
- Radom jest dla nas ciekawym miastem oraz portem lotniczym do wykonywania usług - podkreśla Jarosław Chłopecki, dyrektor Sprintair.
Z Olsztyna do Berlina
Jego firma lata też z nowego lotniska Olsztyn-Mazury. Loty z Olsztyna do Berlina trzy razy w tygodniu mają średnio 50 proc. obłożenie. Z Gdańska na tej samej trasie wypełnienie wynosi 68-83 proc.
- Jeżeli leci 40 proc. pasażerów, to jest dobrze. Są jednak dni, że jest komplet - wyjaśnia Leszek Krawczuk, prezes portu lotniczego Olsztyn Mazury. Samorząd województwa, do którego należy lotnisko, podkreśla, że jak na start w martwym sezonie idzie dobrze.
- Chcemy zachęcić do tego, żeby jak najwięcej osób przesiadło się na ten transport lotniczy - wyjaśnia Gustaw Marek Brzezin, marszałek woj. warmińsko-mazurskiego.
Autor: kg/kk / Źródło: "Fakty" TVN
Źródło zdjęcia głównego: "Fakty" TVN