- Włączy się pan do dyskusji? - Ja widzę, że tu lekarz jest potrzebny, a nie ja - tak Jacek Kurski tłumaczył w "Kropce nad i" dlaczego milczy, gdy popierający dzisiaj PO Michał Kamiński próbuje przekonywać, że wyniki niedzielnych wyborów były porażką Jarosława Kaczyńskiego z Ewą Kopacz. Były spin doktor PiS-u mówił też o "pyrrusowym zwycięstwie" jego byłej partii i porównywał ją do Izolatora Boguchwała toczącego pojedynek z Legią Warszawą (czyli z PO). - Tygodniami Michał Kamiński wciskał nam kit. Ale to koniec z matriksem - odpowiadał Kurski.
W "Kropce nad i" o wynikach niedzielnych wyborów samorządowych rozmawiali dwaj byli politycy Prawa i Sprawiedliwości. Po przygodzie z Solidarną Polską Jackowi Kurskiemu znów jest blisko do swojej macierzystej partii - Michał Kamiński przeszedł na drugą stroną i dzisiaj wspiera Platformę Obywatelską, z której list kandydował - ostatecznie bez sukcesu - do Parlamentu Europejskiego.
Czy jest na sali lekarz?
Już pierwsze - nie tyle pytanie, co stwierdzenie - prowadzącej program wzbudziło wielkie poruszenie i dyskusję, której temat unosił się już nad resztą rozmowy. Monika Olejnik przypomniała, że prezes PiS odniósł pierwszy wyborczy triumf nad PO od dziewięciu lat. - Myślę, że Jarosław Kaczyński jednak przegrał z Ewą Kopacz wybory - odparł jednak Kamiński.
- Ale te wybory? - dopytywała ironicznie Olejnik. - Tak.
Przysłuchujący się tym słowom Kurski po raz pierwszy (ale nie ostatni) stwierdził wtedy, że "trzeba zadzwonić po lekarza". Kamiński jednak ciągnął dalej: - Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że istotą partii politycznej jest to, że ona ma zdobywać władzę, to na dzisiaj wygląda to tak, iż Prawo i Sprawiedliwość zdobędzie władzę w jednym, może w dwóch sejmikach na 16. (…) To tak jakby Legia grała z Izolatorem Boguchwała. Pewnie też wrzuciłaby mu 14 do 2.
Według Kamińskiego PiS wygrało wybory samorządowe tylko "matematycznie". - Ja nie powiem, że Platforma wygrała. Ale powiem, że Ewa Kopacz wygrała z Jarosławem Kaczyńskim - rozwijał swoją poprzednią myśl. Jak dodał, po raz pierwszy od prawie 10 lat doczekał się też przy okazji tych wyborów sytuacji, w której lider partii "matematycznie przegranej" gratulował tej partii, która "matematycznie wygrała". - 10 lat się tego nie mogłem doczekać. Słyszałem, że są spiski, kubły, sztuczne mgły, najrozmaitsze historie - wymieniał były europoseł.
Koniec z picem - nie PiSem
Kurski tej argumentacji przysłuchiwał się spokojnie, nawet z uśmiechem. - Nie zazdroszczę Michałowi Kamińskiemu bo jest rzeczywiście w bardzo trudnej sytuacji. Wciskał nam tu tygodniami kit, że jest nowy "efekt Ewy Kopacz", że Kopacz rzuci na kolana Kaczyńskiego...
- I rzuciła - wtrącił jego były partyjny kolega.
- Okazało się, że jest dokładnie odwrotnie. Prawo i Sprawiedliwość wygrało. To olbrzymi sukces zjednoczonej prawicy i klęska tego pomysłu, w którym widziałem palce Michała Kamińskiego, czyli udoskonalenia do perfekcji picu, PR-u, socjotechniki, które mają zastąpić realne rządzenie - kontynuował niezrażony Kurski.
Jego zdaniem kierujący kampanią Platformy chcieli "wmówić, że Ewa Kopacz wzięła się wczoraj w polityce" i że nie była na przykład "fatalnym ministrem zdrowia" i marszałkiem Sejmu. - Siedzi koło mnie autor książki "Koniec PiS-u" i mówi nam, że Prawo i Sprawiedliwość te wygrane wybory jednak przegrało. Cieszę się, że kończy się czas matriksu, czas picu, PR-u. Nastąpił przesyt - powtarzał polityk.
Efekt Kopacz. Był czy nie?
Mocno kontrowersyjna - chociaż nie dla autora - była też odpowiedź Kamińskiego na pytanie czy forsowany tak mocno w czasie kampanii "efekt Ewy Kopacz" nie zadziałał przy urnach. - Zadziałał - odpowiedział krótko były europoseł i spin doktor PiS-u. A to dlatego, że - jak tłumaczył - jeszcze w sierpniu przewaga PiS-u nad PO dochodziła do 10 punktów procentowych. Przypomniał w tym momencie po raz kolejny o wygranej PO w 14 z 16 sejmików wojewódzkich.
- A pan się włączy do dyskusji? - zwróciła się w pewnym momencie prowadząca do przysłuchującego się Kamińskiemu z niedowierzaniem Kurskiego. - Ale po co? - odpowiedział za niego jego były partyjny kolega.
- Ja widzę, że tu lekarz jest potrzebny a nie ja - odpowiadał z kolei rozbawiony Jacek Kurski. Śmiech stał się naprawdę głośny gdy Kamiński stwierdził w pewnym momencie, że niedzielny wynik wyborów pokazał tylko tyle, że 70 procent Polaków "nie chce Prawa i Sprawiedliwości".
Ale panowie ze sobą także wchodzili w interesujące wymiany zdań. - Po co te nerwy? - pytał w pewnym momencie Kurski.
Kamiński: - Ja jestem wyluzowany. Jeśli ktoś ma kłopot w polskiej polityce, to jesteś to ty, a nie ja. - To napisz książkę "Koniec Kurskiego". Wtedy czeka mnie piękna przyszłość.
Prosta (?) matematyka
Michał Kamiński również zarzucał PiS socjotechniczne metody działania. - Ile to jest dodać wynik PiS-u w wyborach europejskich, dodać wynik partii Gowina i partii Kurskiego? To jest 38 proc. A PiS wziął 31. Nie ma więc efektu zjednoczonej prawicy, bo nie ma zjednoczonej prawicy. To pewien, nieudolny zresztą, socjotechniczny zabieg - przekonywał.
I chociaż Kamiński w końcu "oczywisty niedzielny sukces Kaczyńskiego" zauważył, to jednak do końca nie zmienił zdania, że ten sukces nie przekłada się w praktyce "na nic". - To jest pyrrusowe zwycięstwo - oceniał.
- Pocieszaj się pocieszaj. Nic już nie pomoże Platformie. To jest równia pochyła - kontynuował z kolei Kurski.
Tusk. Czmychnął czy nie?
Zabawnie w studiu TVN24 zrobiło się jeszcze przynajmniej kilka razy. Na przykład wtedy, gdy pojawił się wątek nieobecności Donalda Tuska na wieczorze wyborczym PO. Kurski nazwał to zachowaniem "podklasowym". - Człowiek, który czmychnął do Brukseli i nie chciał wesprzeć kolegów w dniu porażki - definiował zachowanie byłego premiera.
- I mówi do człowiek, który dałby się zabić, żeby być znowu w Brukseli. To jest akurat cudowne, Jacku - odpowiadał mu Kamiński. Jego zdaniem, gdy były szef rządu na wieczorze jednak się pojawił, to dzisiaj PiS mówiłoby zapewne, że niepotrzebnie angażuje w polską politykę.
Autor: ŁOs/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24