Komentatorzy zgodnie oczekują samorozwiązania Sejmu. "Trwanie zanarchizowanego parlamentu będzie koszmarnym widowiskiem" - pisze w "Rzeczpospolitej" Piotr Semka. Jan Wróbel z "Dziennika" chce zaś przyszły Sejm... sprywatyzować.
Jarosław Kurski z "Gazety Wyborczej" uważa, że decyzja posłów o skróceniu kadencji Sejmu będzie "potwierdzeniem porażki rządów Prawa i Sprawiedliwości".
"Jeszcze nie tak dawno Jarosław Kaczyński zapowiadał, że koalicja PiS, LPR i Samoobrony trwać będzie cztery lata. Obrażający poczucie smaku mariaż Kaczyńskiego, Leppera i Giertycha zakończył się kompromitacją całej trójki" - pisze Kurski. Dodaje jednak, że za cenę m.in. "przyzwolenia na antysemityzm i skandaliczne nominacje dyplomatyczne w Ameryce Łacińskiej" oraz "upokorzenia głowy państwa i jego małżonki" trwa jednak koalicja PiS i Radia Maryja.
Publicysta ocenia rząd Jarosława Kaczyńskiego jako "najgorszy w Polsce niepodległej, marnujący najlepszą koniunkturę". W tym sensie - według Kurskiego, przyspieszone wybory niosą "ulgę i nadzieję".
Zagrożeniem, według niego, jest jednak deformacja wyniku wyborczego. Nie poprzez fałszerstwa wyborcze - w to Kurski, jak pisze, nie wierzy. Deformacja miałaby być - według niego - owocem "nierównych szans, miażdżącej przewagi partii władzy w dostępie do publicznych mediów, wykorzystywania służb specjalnych i kwitów."
Według Kurskiego, w najbliższych wyborach Polacy zdecydują, czy chcą Polski, która jest jak "chory człowiek Europy" czy "modernizujący się europejski kraj".
"Ostatni dzień Sejmu. Oby" "Jest smutną ironią, że jedyną sprawą, w jakiej trzy największe kluby sejmowe potrafią się porozumieć i działać w miarę sprawnie, może być likwidacja parlamentu." - komentuje w "Rzeczpospolitej" Piotr Semka i dodaje, że kres tego Sejmu możemy przyjąć z ulgą.
"Przez ostatni miesiąc posiedzenia Sejmu zamieniły się w nieustający wiec wyborczy. Dla zdobycia sympatii elektoratu próbowano zrywać posiedzenia i zawiązywać egzotyczne koalicje na rzecz jeszcze bardziej egzotycznych kandydatów na premiera" - dodaje Semka. Nieoczekiwanie finał - jak pisze - "groteskowego show" przypisuje liderowi PO Donaldowi Tuskowi. "Wielu publicystów próbowało skłonić liderów Platformy do powołania jakiejś groteskowej koalicji, która przedłużyłaby sejmowy byt Romanowi Giertychowi i Andrzejowi Lepperowi. Tusk jednak zaufał starej regule, że najlepszym narzędziem politycznej zmiany są nowe wybory. Słusznie zauważył, że na trwaniu obecnego parlamentu zyskać mogą przede wszystkim LPR i Samoobrona. I że styl, w jakim te partie atakują rządzące PiS, coraz bardziej kompromituje całą opozycję." - czytamy.
Czy starczy głosów, by skrócić kadencję Sejmu? Potrzeba 307 posłów głosujących "za". Działacze partyjni deklarują, że zadbają by niemal wszyscy stawili się na glosowaniu. Semka pisze: "Życzmy partyjnym 'karbowym', by doprowadzili do zebrania kworum na sejmowej sali. Bo trwanie zanarchizowanego parlamentu będzie koszmarnym widowiskiem."
Nowy Sejm w prywatnych rękach Jan Wróbel z "Dziennika" postanowił nie komentować sytuacji w parlamencie w tonie śmiertelnie poważnym. Jego pomysł na rozwiązanie sejmowych kłopotów jest prosty. Sejm - nazwany przez publicystę "źródłem nieustannej udręki" - oddać w prywatne ręce i "mieć to z głowy".
Ajent zobowiązuje się zapełniać co cztery lata 460 pracowitymi i wykwalifikowanymi specjalistami o nieposzlakowanej przeszłości, którzy mają zakaz występowania w mediach. Jan Wróbel, "Dziennik"
Ponadto "za każdy bubel prawny, porażkę przed Trybunałem Stanu czy zwłokę legislacyjną Sejmu ajent płaci kary umowne wraz z naliczonymi odsetkami." Ponosiłby też wszelkie koszta funkcjonowania posłów i ich kancelarii.
Jak prywatny przedsiębiorca mógłby zarobić na Sejmie? Miałby "prawo do wynajmowania sal sejmowych na wesela i konferencje oraz do sprzedaży pamiątek z Sejmu i zysków z ewentualnej transmisji telewizyjnej." A dla sentymentalnych, którym nowy Sejm wyda się zbyt nudny i zbyt smutny, Wróbel ma propozycję: będzie można kupić serię 25 płyt CD: "Najgłupsze, najbardziej żenujące wyczyny byłego Sejmu."
"I jeszcze na tym cyrku zarobimy." - pisze.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", "Rzeczpospolita", "Dziennik"