Turystka została ukarana za próbę wwiezienia czereśni do Polski z wakacji w Turcji. Dziennikarze sprawdzili, czego nie przywozić z zagranicy, bo może nas to słono kosztować - nawet do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Turystka przyleciała z Turcji z trzema kilogramami czereśni. - Kontrola, którą sprawujemy na co dzień wykazała, że pani przewozi czereśnie i z tego, co mi wiadomo, nie pierwszy raz i stąd skończyło się sankcjami – przekazał Radosław Demczuk ze Służby Celno-Skarbowej w Gdańsku. Kobieta została ukarana mandatem w wysokości 300 złotych, bo złamała unijne przepisy, ale nietrudno znaleźć innych owocowych przemytników mimo woli.
Zakaz transportu owoców potrafi zaskoczyć nawet zawodowych podróżników. - Muszę przyznać, że zapaliła mi się czerwona lampka w Tajlandii. Nie spakowałem do walizki papai, a miałem ogromna ochotę na sałatkę tajską. Ale złamałbym wtedy prawo – opowiada podróżnik i dziennikarz National Geographic Michał Cessanis.
Do Polski spoza Unii można przywieźć tylko: ananasy, kokosy, duriany, banany oraz daktyle. Wszystkie inne owoce muszą posiadać tak zwane świadectwo fitosanitarne. - Duriana też uwielbiam, ale wiem, jak bardzo śmierdzący to jest owoc i wiem, jak bardzo linie lotnicze zabraniają wnoszenia go na pokład, więc durianem jestem zaskoczony, a nie ma jabłek – mówi Cessanis.
Zakaz wwożenia na teren Unii Europejskiej roślin ma związek z ochroną przed szkodnikami i chwastami. Radosław Demczuk wyjaśnia, że chodzi o niedopuszczenie na teren Unii Europejskiej szkodliwych bakterii, wirusów, czy agrofagów.
Zakaz jest o wiele szerszy, bo obejmuje warzywa, nasiona, kwiaty, produkty mięsne i mleczarskie. Tylko z lotniska w Gdańsku miesięcznie trzeba wywozić 100 kilogramów pozostawionego przez podróżnych jedzenia.
Źródło: TVN24