Szef resortu infrastruktury Andrzej Adamczyk przedstawiając informację w sprawie stanu przygotowań do możliwej fali powodziowej w Polsce przekonywał, że "rząd PiS dba o bezpieczeństwo Polaków". Wiceszef MSWiA Maciej Wąsik poinformował, że służby są w stanie podnieść o pół metra wały przeciwpowodziowe na długości 80 kilometrów. Innego zdania jest opozycja. - Jak to jest, że za rządów Platformy Obywatelskiej w pięć lat można było wybudować i wyremontować 1300 kilometrów wałów przeciwpowodziowych, a za waszych 120 kilometrów? – zastanawiał się Marcin Kierwiński z Koalicji Obywatelskiej.
Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk przedstawiając w Sejmie informację w sprawie stanu przygotowań do możliwej fali powodziowej w Polsce mówił, że podległe rządowi instytucje działają 24 godziny na dobę "bez przerwy monitorując sytuację powodziową w każdym regionie kraju".
CZYTAJ WIĘCEJ: "Nie budowali wałów, bo już wszystko było wybudowane"? Jak rządy PO i PiS zabezpieczały kraj przed powodzią
Wskazał, że w całym kraju istnieją 52 zbiorniki, które są ważne dla ochrony przeciwpowodziowej. Dodał, że 41 z nich jest administrowanych przez Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, a w pozostałych przypadkach rząd współpracuje z zarządcami zbiorników. - Zimowa osłona przeciwpowodziowa koncentruje się na monitorowaniu zjawisk lodowych na rzekach oraz prowadzeniu akcji lodołamania na Odrze zachodniej, Jeziorze Dąbie, Warcie, Noteci, dolnej Wiśle i na Zbiorniku Włocławek - powiedział.
Andrzej Adamczyk wskazał, że akcja lodołamania na Odrze rozpoczęła się 15 lutego, a dwa dni później do akcji przystąpili partnerzy niemieccy. - Łącznie pracowało 13 lodołamaczy, w tym 7 polskich - powiedział. Dodał, że bardziej angażująca była akcja lodołamania na Wiśle. Jak zaznaczył, od 17 lutego lodołamacze pracują tam nieprzerwanie. Podkreślał, że pracownicy Wód Polskich byli w stałym kontakcie z samorządowcami z Płocka i powiatu płockiego.
Służby są w stanie podnieść o pół metra wały na długości 80 kilometrów
Wiceszef MSWiA Maciej Wąsik poinformował natomiast, że głównym instrumentem, który posiada MSWiA jest Krajowy System Ratowniczo-Gaśniczy – to 503 jednostki ratowniczo-gaśnicze funkcjonujące w ramach komend powiatowych czy miejskich. Wskazał również, że w ramach Centralnego Odwodu Operacyjnego, w skład którego wchodzą oddziały i pododdziały taktyczne, logistyczne i szkolne, do działań w związku z powodzią może zostać zadysponowanych 27 kompanii specjalnych.
- To łącznie około 700 ratowników, 280 pojazdów, 96 łodzi, 64 pompy dużej wydajności, 60 pomp małej wydajności, 28 agregatów prądotwórczych, 22 kontenery przeciwpowodziowe z zaporami do podnoszenia korony wałów przeciwpowodziowych - wyliczał wiceszef MSWiA. Dodał, że obecnie służby są w stanie podnieść o pół metra wały przeciwpowodziowe na długości 80 kilometrów.
Zaznaczył, że rząd dysponuje tak zwaną rezerwą klęskową, gdyby trzeba było pokrywać straty wynikające z powodzi. - Na ten cel mamy zabezpieczone 1,1 miliarda złotych, z czego 900 milionów złotych jest przeznaczone na projekty przeciwpowodziowe, są też pieniądze przeznaczone na ewentualne zasiłki - mówił.
"Wydarzenia w Płocku obrazują niechlujstwo rządów PiS"
Z kolei zdaniem posła Koalicji Obywatelskiej Marcina Kierwińskiego "minister infrastruktury Andrzej Adamczyk odczytał wiernie to, co mu napisano, ale nijak ma to się do rzeczywistości". - Jak to jest, że przez pięć lat nie daje się w ogóle remontować wałów przeciwpowodziowych? Jak to jest, że za rządów Platformy Obywatelskiej w pięć lat można było wybudować i wyremontować 1300 kilometrów wałów przeciwpowodziowych, a za waszych 120 kilometrów? – zastanawiał się. - Może pan w nieskończoność zaklinać rzeczywistość, ale proszę pojechać do Płocka - zwrócił się Kierwiński do Adamczyka.
Poseł Lewicy Arkadiusz Iwaniak ocenił, że "wydarzenia w Płocku obrazują niechlujstwo rządów PiS". - Nie ma pieniędzy na zabezpieczenie mieszkańców przed powodziami, ale szerokie pieniądze płyną do Torunia. Na to są pieniądze - mówił Iwaniak. Jego zdaniem, "gdyby nie ofiarność wszystkich służb czy mieszkańców na terenach zagrożonych doszłoby do dramatycznych sytuacji".
Piotr Zgorzelski (Koalicja Polska) podkreślił, że "o ile przyjął sprawozdanie wiceszefa MSWiA Macieja Wąsika i wiceszefa MON Wojciecha Skurkiewicza, to do wystąpienia ministra Adamczyka ma żal, że nie powstrzymał się od wprowadzenia wątku politycznego". Według niego, "jedyną receptą jest zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom nadwiślańskich gmin, czyli między innymi regulowanie koryta rzeki". Oświadczył, że jest zwolennikiem "decentralizacji narzędzi do przeciwdziałania powodzi". - Takim narzędziem w waszych rękach są Wody Polskie. Tymczasem kontrola NIK nie pozostawia złudzeń, że proces tworzenia i organizacji Wód Polskich przebiegał bez wystarczających środków finansowych i wykwalifikowanych pracowników - mówił poseł Koalicji Polski.
Źródło: PAP