Aktorka Anna Przybylska w ostatnim czasie walczyła nie tylko z chorobą, ale także z natarczywymi fotoreporterami. Gdy rok temu przyszli pod szkołę jej dzieci, nagrała ich telefonem i pokazała światu. - Jeżeli papparazzi przekracza pewną granicę intymności osoby publicznej, to musi się liczyć z tym, że ktoś może chcieć to udokumentować - komentował w "Kropce nad i" Roman Giertych.
Zmarła w niedzielę Anna Przybylska przez długi czas prowadziła wojnę z fotoreporterami. Jak mówiła, paparazzi naruszali jej prywatność, nękali ją i jej rodzinę. - To, co robią ci trójmiejscy, chamscy i nieznośni paparazzi, stojąc godzinami pod moim domem, śledząc mnie, czekając pod szkołą moich dzieci, to naginanie artykułu 190a kodeksu karnego o nękaniu. Ja sobie na to nie pozwolę - mówiła w zeszłym roku Anna Przybylska. Po tym jak paparazzi pojawili się przed szkołą, do której chodzą jej dzieci aktorka złożyła zawiadomienie do prokuratury. Nagrała ich telefonem i opublikowała film. - Każdego, który będzie naruszał moją prywatność, będzie okradał mnie, będzie próbował mi ubliżyć, będę dokumentować, nakręcać i regularnie będę te dokumenty wysyłała na komisariat. Także uważajcie! – ostrzegała wtedy Przybylska.
"To nie tylko kwestia paparazzi"
- W Polsce jesteśmy w przededniu pewnej dyskusji o granicy tabloityzacji życia publicznego. To nie tylko kwestia paparazzi ale to też kwestia komentarzy, hejterstwa internetowego, które jest coraz ostrzejsze, coraz wulgarniejsze, brutalniejsze. I właściwie nasze prawo nie nadąża za tym, aby w pewien sposób regulować te kwestie - komentował w "Kropce nad i" mec. Roman Giertych.
- Jeżeli paparazzi przekracza pewną granicę intymności osoby publicznej to musi się liczyć z tym, że ktoś może chcieć to udokumentować - stwierdził Giertych.
Jak chronić przed "poważnymi zamachami"?
Jednak paparazzi byli innego zdania i zachowanie Przybylskiej uznali za skandal. Jak mówili, ich wizerunek jest chroniony. - Nie jest chroniony - tłumaczył Roman Giertych. - Jeżeli ktoś wchodzi w relacje z osobą publiczną taką, że robi jej zdjęcie, to musi się liczyć z tym, że w związku z tym ktoś inny jemu zrobi zdjęcie - mówił Giertych w "Kropce nad i". Ale sprawę Przybylskiej umorzono, a prokurator uznał, że zachowanie reporterów nie miało charakteru uporczywego. - Ja nie znam tego przypadku, w związku z czym nie wiem, jak dokładnie tam było - komentował Roman Giertych. Jak dodał, na pewno w Polsce potrzebna jest na ten temat poważna dyskusja. - W jaki sposób chronić ludzi publicznych przez różnymi zamachami. Mieliśmy ostatnio historię, że do pana ministra Sikorskiego dron wleciał na podwórko i robił zdjęcia w pomieszczeniach czy nawet prywatnej posesji. To jest niedopuszczalne przez prawo - stwierdził Giertych w "Kropce nad i".
Autor: kde/kka / Źródło: tvn24