Państwowa Komisji Badania Wypadków Kolejowych wysłuchała dyżurnego ruchu ze Starzyn bezpośrednio po katastrofie kolejowej pod Szczekocinami - poinformował szef komisji, Tadeusz Ryś. Przyznał też, że są w tej sprawie dokumenty, jednak nie chciał ujawnić tego, co powiedział podejrzany o nieumyślne spowodowanie katastrofy, Andrzej N. Choć dyżurny został zatrzymany, prokuraturze wciąż nie udało się go przesłuchać ze względu na jego stan zdrowia.
Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych uczestniczył w środowym posiedzeniu sejmowej komisji infrastruktury poświęconemu bezpieczeństwu na kolei. Powiedział posłom, że postępowanie dotyczące wyjaśniania przyczyn katastrofy pod Szczekocinami, do której doszło 3 marca, podjął "z marszu".
- Kierowałem zespołem komisji kolejowej (...) i wszystkie dokumenty związane z tym zdarzeniem zostały przez nas zabezpieczone. Wszystkie osoby czynnie związane z tym zdarzeniem w tym dniu zostały wysłuchane przez członków Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych. Prokuratura nie zdążyła wysłuchać pana dyżurnego ze Starzyn, komisja wysłuchała i dokumenty w tej sprawie ma - oświadczył Ryś.
Dodał, że szczegółów nie poda ze względu na toczące się śledztwo. - Ze względu na sytuację (...) nie mogę ujawniać szczegółów, aczkolwiek rzeczywiście mam wiedzę na ten temat - zaznaczył. Poinformował, że według prokuratury "źródłem zła w tym dniu było niewłaściwe działanie zwrotnicy nr 4".
Komisja nie szuka winnych
Ryś zaznaczył, że zadaniem komisji jest nie tyle znalezienie winnych katastrofy, co raczej analiza wszystkich zjawisk dotyczących i przyczyniających się do katastrofy. Zadaniem komisji jest też określenie środków zapobiegawczych na przyszłość.
- Przygotowałem rekomendację (...) w sprawie pewnych zmian, niezbędnych dla (...) zwiększenia bezpieczeństwa - powiedział Ryś.
Podkreślił, że komisja badania wypadków kolejowych nie zarzuca nikomu winy, a wskazuje, co trzeba poprawić.
Śledczy czekają z zarzutem
Wobec dyżurnego ze Starzyn, Andrzeja N., prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu zarzutu nieumyślnego spowodowania katastrofy ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to do ośmiu lat więzienia. Według śledczych mężczyzna, pełniąc obowiązki dyżurnego ruchu, doprowadził do skierowania jednego z pociągów na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z drugim składem.
We wtorek Sąd Okręgowy w Częstochowie zdecydował, że Andrzej N. trafi na miesięczną obserwację sądowo-psychiatryczną w warunkach szpitalnych. Choć dyżurny został zatrzymany już następnego dnia po katastrofie, stan zdrowia nie pozwala na jego przesłuchanie i formalne postawienie mu zarzutu. Obecnie przebywa w szpitalu psychiatrycznym.
3 marca w wyniku czołowego zderzenia dwóch pociągów pod Szczekocinami zginęło 16 osób, a ponad 50 zostało rannych.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot. PAP/Andrzej Grygiel