W Polsce z telefonu zaufania kobiety korzystają dwa razy częściej niż przed pandemią. Dzwonią też dzieci. Psychologowie apelują, aby nie zamykać oczu, nie być biernym, patrzeć na swoje otoczenie i zgłaszać niepokojące sygnały, bo policja powinna interweniować jak przed pandemią. Materiał "Polski i Świata".
Gdy dzieci chodziły do szkoły, na podwórko czy place zabaw - ich krzywdę mieli szansę zauważyć nauczyciel albo rówieśnicy. Krzywdzona kobieta mogła skorzystać z nieobecności partnera i podjąć próbę ucieczki albo poprosić o pomoc w pracy. To i tak było trudne - teraz ich oprawcy nie dają im na to szansy, bo zgodnie z wytycznymi nie opuszczają domów
.Monika Kacprzak, rzeczniczka prasowa UNICEF Polska zwraca uwagę na wzrost zgłoszonych przypadków przemocy domowej. - Jest od kilkunastu procent do kilkudziesięciu. W Hiszpanii mamy do czynienia z 30-procentowym wzrostem liczby zgłoszeń na telefony zaufania, więc sytuacja jest alarmująca. Mamy doniesienia zarówno ze świata jak i z Polski z innych organizacji, które zajmują się telefonami zaufania – dodaje.
"Dzieci mówią, że wcześniej tego nie było"
W Polsce całodobowe telefony zaufania dla dzieci, młodzieży i kobiet - czyli dla grup najczęściej doświadczających przemocy domowej - prowadzi między innymi Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę i Centrum Praw Kobiet. Ich przedstawicielki mówią, że od wybuchu pandemii w Polsce o 50 procent zwiększyła się liczba wiadomości od dzieci - a przypadków wymagających interwencji nie było tak dużo od 11 lat. Kobiety dzwonią dwa razy częściej niż przed pandemią.
- Mówimy tu głównie o przemocy psychicznej, czyli krzykach i kłótniach z rodzicami – mówi Paula Włodarczyk, koordynatorka telefonu zaufania Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. - Faktycznie tak się dzieje, że dzieci mówią, że wcześniej tego nie było – dodaje.
- Dzieci, pozostając do 26 kwietnia dalej w takich warunkach bez pomocy, mogą być dziećmi, których nigdy nie odzyskamy – obawia się psycholog Tatiana Mindewicz-Puacz. Psychologowie i eksperci organizacji pozarządowych apelują, by każdy niepokojący sygnał sprawdzać albo zgłaszać.
Niestety te same organizacje alarmują też, że placówki interwencyjne, które powinny zabierać dzieci z domów, w których doświadczają przemocy, z obawy przed zakażeniem zwlekają z podjęciem działań. Z odmową pomocy spotykają się też kobiety, które proszą o interwencję policji.
- Spotykały się panie z odmową podjęcia interwencji, z komentarzem, że teraz nie jest czas na to, żeby domowe kłótnie przenosić dalej, ponieważ policja ma dużo pracy i powinna się zająć tym, co teraz najważniejsze, a nie godzeniem czy interweniowaniem w sprawach domowych – informuje Urszula Nowakowska z Centrum Praw Kobiet.
W środę Ministerstwo Rodziny opublikowało instrukcję dla placówek wspierających ofiary przemocy i poprosiło samorządy o informację dotyczącą procedur bezpieczeństwa w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Tymczasem organizacje pozarządowe, poza telefonami zaufania, organizują już pierwsze internetowe grupy wsparcia, konsultacje na czatach i spotkania z terapeutami.
Pedagog Tomasz Szczepański zwraca uwagę, że "jeżeli słyszymy, że gdzieś obok w mieszkaniu jest krzyk dziecka, że są podniesione głosy, że to jest jakaś sytuacja która wydaje się permanentna, może też warto zadzwonić po jakąś służbę". - Może warto zapukać do tego mieszkania, żeby zobaczyć, co się dzieje i pokazać, że jednak ktoś się interesuje tą sytuacją – dodaje.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Cabalar/PAP/EPA