Premier polecił BOR, by nie sprawdzało tysięcy osób, które odwiedziły jego siedzibę w Dniu Dziecka - pisze wtorkowa "Rzeczpospolita". Złamano wszelkie procedury - dodaje.
1 czerwca Kancelaria Premiera zaprosiła rodziców z dziećmi na dzień otwarty. W sumie chętnych było 11 tys. osób. Jak pisze gazeta, tyle osób wesżło na rządowy teren. Ponad tysiąc osób zwiedziło budynek Kancelarii. Każdy z tej grupy mógł wejść do gabinetu premiera, na salę posiedzeń Rady Ministrów.
Na polecenie premiera?
"Rzeczpospolita" informuje, że grupa ta weszła bez jakiejkolwiek kontroli ze strony BOR, choć samo Biuro było do tego przygotowane. Sprawdzania zaniechano na wyraźne polecenie premiera Donalda Tuska - donosi gazeta.
Z notatek służbowych BOR wynika, że polecenie przekazali przez telefon szefowi ochrony premiera oraz komendantowi ochrony KPRM ministrowie Kancelarii: rzecznik rządu Paweł Graś i Igor Ostachowicz. Szef ochrony premiera odpowiada za jego fizyczne bezpieczeństwo, a komendant za ochronę KPRM.
Sprawą zainteresował się szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz, który czeka na wyjaśnienia.
Sprawdzali od wejścia
"Rzeczpospolita", powołując się na nieoficjalne informacje podaje, że po otrzymaniu polecenia premiera oficerowie BOR nie konsultowali decyzji o wpuszczeniu gości bez kontroli ze swoim przełożonym. To złamanie wszelkich procedur opisanych w dwóch wewnętrznych dokumentach BOR: instrukcji ochrony obiektu i instrukcji działań ochronnych, a także przekroczenie ustawy o BOR - pisze gazeta.
Rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz zapewnia, że funkcjonariusze kontrolowali osoby wchodzące do siedziby premiera.
Autor: mn/ja / Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: Maciej Śmiarowski/KPRM