Na początku miesiąca weszła w życie znowelizowana ustawa o bezpieczeństwie żywności i żywienia. W szkolnych stołówkach i sklepikach nastało zdrowe jedzenie, ale bez zdrowego rozsądku – ocenia "Rzeczpospolita".
Firmy i osoby, które prowadzą szkolne sklepiki, nie mogą sprzedawać wyrobów zawierających znaczne ilości składników niezalecanych dla dzieci. Chodzi o te z cukrem i substancjami słodzącymi, a także produkty o dużej zawartości tłuszczu czy soli.
"Dziecko nauczy się, że zdrowe odżywianie to przykrość"
- Okazało się, że dzieci dostają niesłodzoną herbatę, której nie chcą pić. Przedszkole nie kupiło innego niż cukier słodzika, bo musiałoby ogłosić przetarg - opowiada pani Marta, której syn chodzi do przedszkola w centrum stolicy. Sama zaniosła do placówki słoik miodu.
- Zabrakło zdrowego rozsądku. Idea wprowadzenia do szkół zdrowej żywności jest słuszna, ale jeśli te potrawy będą niesmaczne, dziecko nauczy się, że zdrowe odżywianie to przykrość - tłumaczy Anna Sajdakowska, dietetyczka z Poradni Dietetycznej Metamorfoza.
Psycholog dziecięcy dr Aleksandra Piotrowska podpowiada, że zmiany sposobu żywienia nie powinny być nagłe. - Jeśli dotąd do gara kompotu wsypywano pół kilo cukru, to teraz należy ograniczać jego ilość stopniowo - tłumaczy.
Autor: kło//rzw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock