Szef ABW miał poinformować sejmową speckomisję, że Marek Falenta kierował zorganizowaną grupa przestępczą zajmującą się podsłuchami - wynika z informacji "Gazety Wyborczej".
Szef ABW gen. Dariusz Łuczak rozmawiał ze speckomisją w środę, gdzie został wezwany z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem. Mieli odpowiadać na pytania o skutki wycieku do internetu 28 tomów akt śledztwa w sprawie afery podsłuchowej.
Według informacji "Gazety Wyborczej" gen. Łuczak, który występował po Seremecie, skrytykował śledczych za "bierność i brak inicjatywy". Miał również mówić o konflikcie między ABW a prokuraturą, która po zatrzymaniu podejrzanych w aferze podsłuchowej nie chciała zakwalifikować tego, co robili, jako działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Kwalifikacja czynu z art. 258 Kodeksu karnego (zorganizowana grupa) oznacza zagrożenie karą dla szefa grupy od roku do 10 lat więzienia.
Tymczasem podejrzanym - kelnerom Łukaszowi N. i Konradowi L. - postawiono jedynie zarzuty nielegalnego nagrywania, a biznesmenowi Markowi Falencie, który - jak zeznali - płacił im za podsłuchy, zarzut rozpowszechniania zapisów rozmów polityków, biznesmenów i wysokich urzędników państwowych. Grozi za to maksymalnie do 2 lat więzienia.
Jak informuje gazeta, szef ABW powiedział posłom, że w ostatnich miesiącach funkcjonariusze ABW i CBŚ zebrali dowody na to, że Falenta zlecał nielegalne nagrywanie swoich konkurentów biznesowych w Bydgoszczy i w Białymstoku, gdzie postawiono mu za to zarzuty.
Jak relacjonował "Gazecie" wystąpienie szefa ABW jeden z posłów sejmowej speckomisji, "generał Łuczak wymienił 6 osób, które razem z Falentą organizowały podsłuch".
Według źródeł "Wyborczej" wytypowani przez ABW wspólnicy Falenty to: Krzysztof S., prywatny detektyw z Lublina, Marcin W., jeden z szefów bydgoskiej spółki Składy Węgla, Adam D., prawnik z Bydgoszczy, oraz Bogusław T., do 2013 r. funkcjonariusz ABW we Wrocławiu.
Części z nich postawiono już zarzuty o zakładanie podsłuchów. - Razem z kelnerami i szwagrem Falenty to już jest siedem osób w całej Polsce, których nazwiska powtarzają się w kilku sprawach - powiedział gazecie poseł speckomisji. Dodał, że ABW nie może zrozumieć, dlaczego prokuratura nie chce połączyć tych spraw, by sformułować wobec Falenty poważniejsze zarzuty.
Jak powiedział gazecie rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk, nadal nie ma podstaw do zmiany kwalifikacji. - Każda z tych spraw jest przez nas monitorowana, ale dalej nie ma spełnionych wymogów art. 258. Proste połączenie śledztw nie stworzy jeszcze grupy - podkreślił Martyniuk. - "Grupa przestępcza" to obsesja służb i b. ministra Sienkiewicza [szefa MSW], próbują to forsować jako lek na całe zło i bicz na Falentę - twierdzi jeden z rozmówców gazety z PG.
Nagrania zostaną ujawnione?
Według rozmówców "Gazety Wyborczej" szef ABW był przekonany, że wszystkie nielegalne nagrania z warszawskich restauracji zostaną ujawnione i "nie da się już nad tym zapanować". Pliki mają być przechowywane są w tzw. chmurze na amerykańskim serwerze Dropbox, a ich dysponenci dzięki specjalnym kluczom mogą je uruchomić w dowolnym momencie. Spośród 21 nagrań, które posiada prokuratura, są ujawnione już rok temu przez "Wprost" rozmowy szefów MSW, MSZ, ministra skarbu państwa i wiceministra środowiska oraz rozmowa szefa CBA i minister infrastruktury. Wśród jeszcze nieujawnionych, ale będących w posiadaniu prokuratury jest zarejestrowanych 11 spotkań "przedstawicieli mniejszego biznesu z politykami".
Śledztwo w sprawie podsłuchiwania od lipca 2013 r. w dwóch restauracjach kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Zostało ono przedłużone do 17 września.
Autor: js/ja / Źródło: Gazeta Wyborcza