Piotr Bromber został nowym wiceministrem zdrowia i ma odpowiadać między innymi za dialog społeczny. Paweł Doczekalski, przewodniczący Komisji Młodych Lekarzy Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, ocenił w "Tak jest", że w kontekście protestu pracowników ochrony zdrowia to "żadnego problemu nie rozwiąże". Jego zdaniem dialog powinien rozpocząć premier, "bo to on jest decyzyjny". Joanna Solska z "Polityki" uznała jednak, że Mateusz Morawiecki "nie ma nic do powiedzenia" w sprawie finansowania ochrony zdrowia, a decyzje zapadają w siedzibie PiS.
W obliczu protestu pracowników ochrony zdrowia szef MZ Adam Niedzielski przedstawił w poniedziałek nowego wiceministra Piotra Brombera, który odpowiedzialny ma być za dialog społeczny i rozwój kadr. Minister zaprosił protestujących na rozmowy we wtorek. Pracownicy ochrony zdrowia jak dotąd uzależniali swój udział w spotkaniach od obecności premiera Mateusza Morawieckiego, przy czym Niedzielski wykluczył, aby do tego w obecnej sytuacji doszło.
Paweł Doczekalski, przewodniczący Komisji Młodych Lekarzy Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie oraz dziennikarka Joanna Solska z "Polityki" rozmawiali o tej sytuacji w "Tak jest" w TVN24.
Doczekalski: nowy wiceminister zdrowia żadnego problemu nie rozwiąże
Doczekalski ocenił, że "nie ma najmniejszego sensu powoływanie kolejnego wiceministra w randze podsekretarza stanu w celu dialogu". - Żadnego problemu nie rozwiąże - powiedział. Według lekarza, "tak naprawdę pan premier Morawiecki jest takim wiceministrem do spraw dialogu". - On powinien rozmawiać, bo to on jest decyzyjny i to on podejmie konkretne decyzje - dodał.
Solska uznała, że premier nie chce brać udziału w rozmowach, "bo nie ma nic do powiedzenia". - Bo nie jest decyzyjny, bo to jest decyzja polityczna na Nowogrodzkiej (przy tej ulicy w Warszawie znajduje się siedziba PiS - red.) , czy dać więcej pieniędzy na zdrowie - powiedziała dziennikarka.
- Na razie w badaniach wychodzi, że Polacy woleliby dostać gotówkę do ręki, niż żeby na usługi publiczne, w tym przede wszystkim na ochronę zdrowia, poszły większe pieniądze - zauważyła.
Lekarz o powodach protestu
Doczekalski mówił również, że sytuacja "jest kiepska", jeżeli chodzi o "warunki pracy, o to, jak mocno jesteśmy przeciążeni jako pracownicy ochrony zdrowia". - To trzeba sobie jasno powiedzieć - dodał.
Przypomniał, że już wcześniej pracownicy ochrony zdrowia protestowali w Polsce. Wspomniał przy tym protest lekarzy rezydentów z 2016 roku i wcześniejszy protest pielęgniarek z 2007 roku.
- Niestety nie ma poprawy warunków pracy, to raz. Dwa, dostęp do świadczeń zdrowotnych, jeżeli chodzi o pacjentów również nie uległ znaczącej poprawie, co nas po prostu jako pracowników ochrony zdrowia bardzo boli. Stąd jest ten protest, na to się nie zgadzamy i chcemy, żeby wreszcie coś się zmieniło, coś drgnęło - wyjaśniał lekarz.
Solska: rządzący nie umieją stworzyć systemu, który byłby spójny
Solska oceniła natomiast, że obecna sytuacja w systemie ochrony zdrowia jest winą "rządzących". - Ponieważ nie umieją stworzyć systemu, który byłby spójny - argumentowała.
- Polska należy do krajów, które mają najgorszą służbę zdrowia, z najniższymi nakładami - zwróciła uwagę. Jej zdaniem rządzący "powinni przyjrzeć się systemom w krajach, które są dobrze zorganizowane, które mają niezłą służbę zdrowia, dlaczego tam tak jest".
Protest pracowników ochrony zdrowia
W sobotę pracownicy ochrony zdrowia w proteście przemaszerowali ulicami Warszawy, a następnie utworzyli w pobliżu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM) "Białe miasteczko 2.0". Zebrani w miasteczku protestujący zapowiadają, że pozostaną tam, dopóki nie zostaną zrealizowane ich postulaty. Domagają się między innymi wyższych zarobków i zmian w systemie. "Białe miasteczko 2.0", nawiązuje do protestu pielęgniarek z lata 2007 roku.
Według resortu zdrowia łączny koszt spełnienia postulatów wysuwanych przez protestujących to 26,05 miliarda złotych w tym roku, a w przyszłym - 104,7 miliarda złotych.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24