Delegacja protestujących w Sejmie osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów spotkała się z wiceministrem rodziny i polityki społecznej Pawłem Wdówikiem. Po rozmowach posłanka Iwona Hartwich powiedziała, że wiceszef MRiPS "nie był przygotowany, nic nie zaproponował". Tymczasem Wdówik w oświadczeniu dla dziennikarzy zapowiedział, że "do końca tygodnia ministerstwo przedstawi rozwiązania, których celem będzie wsparcie osób z niepełnosprawnością o najwyższych potrzebach". - Nie wszystkim po równo - wyjaśniał.
W Sejmie trwa protest opiekunów dorosłych osób z niepełnosprawnościami oraz ich podopiecznych. Złożyli oni obywatelski projekt ustawy o rencie socjalnej, który zakłada wypłatę takiej renty w wysokości najniższego krajowego wynagrodzenia, czyli 3490 złotych. Renta socjalna jest corocznie waloryzowana i od 1 marca tego roku wzrosła do 1588 złotych i 44 groszy brutto. Protestujący domagają się, by projekt został rozpatrzony na najbliższym posiedzeniu.
CZYTAJ TAKŻE: Protest osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów w Sejmie. "Chcieliśmy zaprosić pierwszą damę"
"Nie przedstawił żadnej propozycji", "udawał nieświadomego"
Po południu w poniedziałek odbyło się spotkanie wiceministra rodziny i polityki społecznej, pełnomocnika rządu do spraw osób z niepełnosprawnościami Pawła Wdówika z protestującymi.
Przed godziną 17 delegacja wyszła ze spotkania. Pani Joanna przekazała dziennikarzom, iż wiceminister Wdówik "powiedział, że on nie zna naszego postulatu". - Jeżeli my ponad rok zbieramy podpisy, jak można nie znać naszego postulatu? (...) Jaki był cel spotkania, jeżeli nie znał postulatu? - pytała.
Maciej Hartwich wskazywał, że wiceszef resortu "nie przedstawił żadnej propozycji" i "udawał nieświadomego, w jakim celu w ogóle przyszliśmy mimo zaproszenia". - Powiedział, że za tydzień przedstawi nam propozycję, ale nie propozycję zmiany renty socjalnej - dodał.
Posłanka Iwona Hartwich oceniła, że Wdówik "ograł nas jak małe dzieci, nie był przygotowany, nic nie zaproponował, wyciągnął jeszcze mojego męża z Sejmu, który nie może wrócić z powrotem na protest i śmiał się nam w twarz tak naprawdę".
Poszli na spotkanie, mąż Iwony Hartwich nie będzie mógł wrócić do Sejmu
Na te rozmowy poszła delegacja kilku osób - posłanka KO Iwona Hartwich, jej mąż Maciej oraz pani Joanna i jej syn Adrian, którym się opiekuje. Grono protestujące w Sejmie obawiało się, że po rozmowach nie będzie mogło wrócić do izby, dlatego na spotkanie wybrała się wąska grupa.
Jeszcze przed spotkaniem, idąc do resortu, delegacja opowiedziała towarzyszącemu jej reporterowi TVN24 Michałowi Gołębiowskiemu o nieprzyjemnej sytuacji, do której doszło.
Mąż parlamentarzystki Maciej Hartwich chciał wrócić do Sejmu po spotkaniu z wiceministrem, ale dowiedział się, że nie będzie mógł, ponieważ nie wydano mu przepustki. Informacje o odmowie otrzymał na piśmie.
- Problem jest taki, że dla bezpieczeństwa Sejmu moja osoba nie może wejść z powrotem na hol sejmowy. Dostałem na piśmie odmowę, że nie zostanę wpuszczony z powrotem do Sejmu mimo obietnic ministra Wdówika. Chciałbym powiedzieć, że jestem zdenerwowany, wkurzony jestem na ministra, bo zostałem ograny - mówił mężczyzna. - Minister nie powinien obywateli tak ogrywać - dodał. Przypomniał też, że w Sejmie został jego syn Kuba. - Rodzina została rozdzielona przez ministra z PiS-u, Wdówika - powiedział Maciej Hartwich.
Jak dodała posłanka Iwona Hartwich, przedstawiciele osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów zaapelują do wiceszefa MRiPS, żeby dotrzymał słowa, czyli pozwolił protestującym na ponowne wejście do Sejmu.
Czytaj więcej w portalu fact-checkingowym Konkret24: Protestują w Sejmie. Na ile co miesiąc mogą liczyć? >>>
Wdówik: do końca tygodnia przedstawimy rozwiązania
W tym samym czasie oświadczenie dla mediów wygłosił wiceszef MRiPS. - W związku z całą masą nieprawdziwych zarzutów, oskarżeń o kłamstwa, poinformowałem państwa (protestujących - red.), że do końca tygodnia ministerstwo przedstawi rozwiązania, których celem będzie wsparcie osób z niepełnosprawnością o najwyższych potrzebach dotyczących pomocy, dotyczących wsparcia i zakończyliśmy spotkanie w ten sposób - poinformował Wdówik.
Jak przekazał, "chcemy rozmawiać i będziemy rozmawiać, mimo tego trudnego spotkania będziemy dalej próbowali podejmować dialog, ale dialog (…) który jest nastawiony na wsparcie adekwatne do potrzeb". - Nie wszystkim po równo - wyjaśniał.
- Będziemy szukać rozwiązań, które będą adresowane do osób z niepełnosprawnościami, tak jak to robiliśmy do tej pory - kontynuował. - Będziemy rozmawiać, pochylamy się nad każdą sobą z niepełnosprawnością i do końca tygodnia przedstawimy rozwiązania - dodał wiceminister.
Sejm o "nielegalnym proteście". Adrian: każdy ma prawo do wolności słowa
Pani Joanna przyznała zaś, iż spodziewa się, że po rozmowach w resorcie "będzie rozwiązanie, że może pan Wdówik wreszczcie spełni swoją rolę i jakoś wpłynie na marszałek Sejmu, żeby nasz projekt był wzięty pod obrady".
Dodała, że ona i jej syn Adrian również dostali "odmowę wejścia" do Sejmu na piśmie, choć aktywnie nie uczestniczą w proteście. - Mimo że jesteśmy asystentami posła Pawła Papke, nie zostaliśmy wpuszczeni. A chcieliśmy tylko odwiedzić grupę i wspomóc ich drobiazgami - wyjaśniała. - Chcieliśmy ich odwiedzić i wyjść, tak jak żeśmy wyszli w poniedziałek. No niestety, jesteśmy najbardziej niebezpieczną grupą społeczną - ironizowała kobieta.
W piśmie, które odczytał reporter TVN24, napisano, że przepustki odmówiono ze względu na zachowanie spokoju i porządku oraz zapewnienie bezpieczeństwa Sejmu i Senatu.
Mąż Hartwich zauważył, że w odmowie napisano też, iż odmawia się wydania jednorazowej karty - jak powiedział - "ze względu na udział w nielegalnym proteście na terenie Kancelarii Sejmu".
Syn pani Joanny, Adrian, powiedział, że "jako osoba z niepełnosprawnością, która protestowała pięć lat temu, uważam, że to nie jest protest nielegalny". - Bo każdy ma prawo do wolności słowa - argumentował.
Jego zdaniem "nie powinno się wydarzyć coś takiego, jak protest, bo powinniśmy mieć te rzeczy dane odgórnie, zapewnione i nie powinniśmy o to prosić". Dodał, że "tata Kuby powinien wrócić, bo dzięki temu Kuba może funkcjonować i wytrwać dalej, i walczyć dalej". - Apeluję o to, żeby minister Wdówik zdecydował o tym, że pan Maciej wróci - dodał.
"Jesteśmy w tym samym miejscu, jak byliśmy w ubiegły poniedziałek"
Jeszcze wcześniej tego dnia w Sejmie z uczestniczkami protestu rozmawiał w poniedziałek przy Wiejskiej reporter TVN24 Jan Piotrowski. - Uważam, że jesteśmy w tym samym miejscu, jak byliśmy w ubiegły poniedziałek [w dniu rozpoczęcia protestu - przyp. red.]. Nikt z rządzących osób decyzyjnych nie przyszedł do nas porozmawiać, był jedynie pan minister Wdówik, który zaprosił nas na rozmowy. Dzisiaj delegacja udaje się na godzinę 16 do ministra na rozmowy o podwyższenie renty socjalnej do najniższej krajowej - powiedziała jedna z protestujących matek..
Protest w Sejmie. Terlecki komentuje
Reporter pytał o sprawę również wicemarszałka Sejmu i szefa klubu Prawa i Sprawiedliwości Ryszarda Terleckiego. - Rozmowy powinny się toczyć wokół tego problemu, które zresztą nieustannie prowadzimy, no a nie takie przedstawienia w holu sejmowym - powiedział.
Pytany, czy w Sejmie przyspieszą prace nad propozycją podwyższenia renty socjalnej, Terlecki odparł, że "na razie nie ma takiej wiadomości", a "Sejm się spotka dopiero w drugiej połowie kwietnia [12, 13 i 14 kwietnia - red.]". - No nie wiem, czy ci, te osoby, dalej zamierzają przez miesiąc tutaj koczować. Trudno powiedzieć - powiedział szef klubu PiS.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24