Prokuratura w Poznaniu zbada sprawę przecieku do "Gazety Polskiej" z umorzonego tajnego śledztwa w sprawie rzekomej korupcji w szeroko pojętym wymiarze sprawiedliwości - postanowiła Prokuratura Generalna.
Pod koniec września Prokuratura Apelacyjna w Krakowie umorzyła tajne śledztwo dotyczące domniemanej korupcji m.in. w wymiarze sprawiedliwości, którego podstawą były informacje zdobyte w toku działań operacyjnych CBA. Zasadniczy wątek śledztwa dotyczył pośrednictwa w załatwieniu korzystnych orzeczeń sądowych w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu oraz powoływania się na rzekome wpływy w Sądzie Najwyższym.
Operacja "Alfa"
W początkach października w publikacji pt. "Seremet chroni kolegów przed prokuraturą" "Gazeta Polska" napisała, że "jedną z kluczowych postaci tej afery jest sędzia SN (...), dobry znajomy prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta". Gazeta podała nazwiska sędziów, którzy - jej zdaniem - byli przedmiotem operacji specjalnej CBA o kryptonimie "Alfa" oraz inne szczegóły sprawy. Pisano, że jeden z sędziów SN miał pomóc rozpracowywanemu przez CBA pośrednikowi w napisaniu pisma procesowego do SN, które inny sędzia SN - po kontakcie z tym pośrednikiem - przyjął potem do rozpoznania przez SN.
Prokuratura Apelacyjna w Krakowie wystąpiła wtedy do Prokuratury Generalnej, by inna prokuratura zbadała przeciek z umorzonego śledztwa w tej publikacji. Kodeks karny przewiduje za ujawnienie lub wykorzystanie wbrew przepisom ustawy informacji stanowiącej tajemnicę państwową karę od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
- Sprawę przekazaliśmy Prokuraturze Apelacyjnej w Poznaniu, która wyznaczy jednostkę do prowadzenia postępowania - powiedział w piątek Maciej Kujawski z biura prasowego PG.
Umorzenie śledztwa nieuzasadnione?
Podstawą umorzenia śledztwa było stwierdzenie krakowskiej prokuratury, że materiał operacyjny CBA zgromadziło bez podstawy prawnej i wbrew przepisom o CBA, a ówczesny szef CBA wyłudził zgodę na stosowanie podsłuchu na podstawie faktów niezgodnych z rzeczywistością. W toku śledztwa "nie zgromadzono materiałów uzasadniających podnoszenie zarzutów popełnienia przestępstw korupcyjnych wobec sędziów SN".
Były szef CBA Mariusz Kamiński (dziś poseł i wiceprezes PiS) zwrócił się do Seremeta o kontrolę zasadności umorzenia tego śledztwa. Z kolei aktualny szef Biura Paweł Wojtunik zaapelował do prokuratora generalnego o jego podjęcie. - Prokuratura Generalna analizuje umorzenie postępowania w tej sprawie, jak każdą sprawę objętą nadzorem prokuratora generalnego - mówił rzecznik prokuratora generalnego Mateusz Martyniuk.
Prezes Sądu Najwyższego Stanisław Dąbrowski wystąpił do prokuratury o informacje, czy CBA zebrało dowody świadczące o nieprawidłowościach w SN - a jeżeli tak - jakie to były materiały. Prokuratura w Krakowie odmówiła mu przekazania informacji w zakresie "przedmiotu działań operacyjnych i poczynionych ustaleń". Prokurator podkreślił, iż śledztwo prowadzono nie w sprawie korupcji w SN, ale powoływania się przez inne osoby na wpływy w SN.
"Nieskazitelni" sędziowie Sądu Najwyższego
Zdaniem Dąbrowskiego taka pomoc sędziego SN, o jakiej piszą w tej sprawie media, byłaby "naganna i uzasadniałaby ściganie dyscyplinarne". Jednocześnie Dąbrowski mówił, że "jak dotąd nie ma żadnych materiałów pozwalających rzucać cień podejrzenia na nieskazitelność charakteru któregokolwiek z sędziów SN". Jak dodał, sprawa wynikła z tego, że "pewien pan przegrał sprawę w SN i poszedł do CBA zawiadamiając, że dał łapówkę osobie lub osobom podającym się za pośredników w kontaktach z sędziami, a mimo to przegrał sprawę". "To nie daje żadnych podstaw do sugerowania korupcji w SN" - podkreślił.
Z kolei praska prokuratura okręgowa w Warszawie od lutego prowadzi śledztwo dotyczące możliwego przestępstwa przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy CBA podczas tej operacji.
Autor: zś//gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24