Prokuratura okręgowa we Włocławku wszczyna śledztwo po śmierci bliźniąt pod kątem bezpośredniego narażenia na utratę życia lub zdrowia - dowiedziała się TVN24. Jeszcze dzisiaj do sądu ma zostać skierowany wniosek o zgodę na zwolnienie lekarzy z tajemnicy lekarskiej i przesłuchanie.
- Dzisiaj zostało wszczęte śledztwo pod kątem błędu w sztuce lekarskiej, którego skutkiem była śmierć ciąży bliźniaczej - powiedział Piotr Stawicki, szef włocławskiej prokuratury, w rozmowie z TVN24.
Dodał, że w sobotę została zabezpieczona dokumentacja medyczna, zeznania złożył członek rodziny. Dzisiaj ma zostać przesłuchany ojciec nienarodzonych bliźniąt. - Zaplanowaliśmy dokonanie oględzin zewnętrznych i wewnętrznych, czyli sekcję zwłok. Odbędzie się we wtorek - powiedział.
Za narażenie na utratę życia lub zdrowia grozi 5 lat więzienia.
Prokuratura złoży jeszcze dzisiaj wniosek o zgodę na przesłuchanie lekarza.
Na godz. 12 minister zdrowia Bartosz Arłukowicz zaplanował konferencję prasową, na której najprawdopodobniej zaprezentuje wyniki wstępnej kontroli przeprowadzonej w szpitalu we Włocławku w weekend.
Nie było specjalisty od USG?
Arkadiusz Szydłowski, ojciec nienarodzonych bliźniąt, powiedział dziś rano w rozmowie z TVN24, że powiedziano jemu i żonie, że w w szpitalu nie ma kompetentnej osoby, która mogłaby obsłużyć USG i cesarskie cięcie przekładają na kolejny dzień.
Dodał, że jemu i jego żonie zapewniono opiekę psychologiczną. Przed godz. 6 w poniedziałek odwiedził ją w szpitalu. - Fizycznie czuje się lepiej, psychicznie jest wiele do życzenia - powiedział.
Mężczyzna dodał, że nie czuje się na siłach wracać do bolesnych wspomnień, ale dzisiaj będzie musiał złożyć zeznania na policji. - Ja już po prostu nie mam siły - powiedział.
Reporter TVN24 dotarł do wstępnych wyników kontroli, którą w sobotę zleciło ministerstwo zdrowia. Wynika z niej, że w szpitalu w czwartek wieczorem było dwóch specjalistów, którzy mieli uprawnienia do obsługi USG.
Krajowy konsultant: byli lekarze, były aparaty USG
W niedzielę w rozmowie z TVN24 krajowy konsultant ds. ginekologii i położnictwa prof. Stanisław Radowicki powiedział, że w dokumentacji medycznej "są pewne nieścisłości wymagające wyjaśnienia". Dodał, że na terenie szpitala byli kompetentni lekarze, mogący przeprowadzić badanie USG (CZYTAJ WIĘCEJ).
- Byli lekarze, którzy pełnili dyżur i na pewno potrafili zrobić USG. Był dostępny nie jeden aparat, ale, jak mówił dyrektor szpitala, kilka aparatów - powiedział prof. Radowicki. - Proszę pamiętać, że badanie USG nie jest badaniem rozstrzygającym, ale diagnostycznym. W zależności od sytuacji klinicznej to lekarz decyduje, jakie badanie diagnostyczne powinno być zrobione.
Straciła bliźnięta
Ciężarna kobieta trafiła do szpitala we Włocławku w czwartek, w 35. tygodniu ciąży. Tam, zgodnie z zaleceniem ginekologa, miał zostać przeprowadzony zabieg cesarskiego cięcia. Od personelu placówki kobieta usłyszała jednak, że cesarka może zostać wykonana dopiero następnego dnia rano, ponieważ na miejscu nie ma specjalisty od USG.
Nienarodzone dzieci zmarły w nocy z czwartku na piątek. Jak twierdzi Szydłowski, lekarze nie przeprowadzili od razu cesarskiego cięcia, tylko przez 7 godzin czekali na specjalistę od USG.
Według ordynatora szpitala, decyzja, żeby przełożyć operację, zapadła, ponieważ nie było potrzeby przeprowadzania jej w nocy.
Autor: pk//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24