Zarzuty m.in. przekroczenia uprawnień podczas czynności operacyjnych CBA prokuratura chce postawić byłemu szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu i byłemu agentowi Biura Tomaszowi Kaczmarkowi - ujawniła we wtorek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur.
Renata Mazur potwierdziła, iż w piątek Prokuratura Okręgowa skierowała wniosek do Prokuratury Generalnej o uchylenie immunitetu wobec dwóch posłów - Mariusza Kamińskiego i Tomasza Kaczmarka.
Jak mówiła Mazur, sprawa jest niejawna. Dotyczy okresu, kiedy Mariusz Kamiński był szefem CBA, a Tomasz Kaczmarek tajnym agentem Biura.
- Wniosek odnosi się do czynności operacyjnych i czynności specjalnych, które były podejmowane wobec osób znanych publicznie - wyjaśniła. Z informacji tvn24.pl wynika, że chodzi o działania wobec Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich oraz Weroniki Marczuk.
"Nierzetelne informacje"
Jak tłumaczyła Mazur, według ówczesnego stanu prawnego (gdy Kamiński i Kaczmarek pracowali w CBA - red.), aby podjąć czynności operacyjne należało zwrócić się do sądu. Aby wystąpić do sądu wymagana była z kolei zgoda prokuratora generalnego.
- Zarówno prokurator generalny, jak i sąd okręgowy nie mieli jednak wglądu w materiały operacyjne. W całości ta zgoda opierała się na treści wniosku, który został skierowany do sądu i prokuratury - tłumaczyła.
Jak wyjaśniła, w ocenie warszawskiej prokuratury, wnioski, które wówczas były kierowane "zawierały nierzetelne informacje". Mazur nie ujawniła szczegółów, powołując się na tajny charakter śledztwa, w którym w sierpniu br. dwóch funkcjonariuszy CBA dostało już zarzuty (o czym wtedy nie informowano).
Przekroczyli uprawnienia?
Jak tłumaczyła, kontrola operacyjna "polega na głębokiej ingerencji w konstytucyjne wolności człowieka."
- Tylko określone sytuacje pozwalają na wprowadzenie kontroli operacyjnej, określone przestępstwa sklasyfikowane w ustawie - powiedziała i dodała, że działania funkcjonariuszy przekroczyły te uprawnienia, które daje ustawa.
- Kontrola operacyjna ma na celu zapobieżenie przestępstwu. Nie może polegać na prowokowaniu do jego popełnienia. W naszej ocenie mamy do czynienia z takimi sytuacjami - zaznaczyła.
Prokurator Mazur powiedziała, że dochodziło do nakłaniania osób do przestępstwa. Jak powiedziała dziennikarzom, w jednym przypadku osobę upojono alkoholem, po czym namawiano ją do przyjęcia korzyści majątkowej, choć ta osoba tego nie żądała ani się na to nie zgadzała. Jak dodała, na razie nie można mówić o zarzutach wobec Kamińskiego i Kaczmarka. Mogą być one postawione dopiero wówczas, gdy będzie decyzja o uchyleniu immunitetów. W tej sprawie prokuratura czeka na decyzję Sejmu. Sejm wyraża zgodę na pociągnięcie posła do odpowiedzialności karnej w drodze uchwały podjętej bezwzględną większością głosów ustawowej liczby posłów.
Za przekroczenie uprawnień grozi do 3 lat więzienia.
Rozpracowywał Weronikę Marczuk
To ciąg dalszy sprawy, której początek sięga 2010 r., kiedy to ukazała się książka-wywiad z "agentem Tomkiem". Tomasz Kaczmarek rozpracowywał m.in. Weronikę Marczuk podejrzewaną przez CBA o korupcję. O możliwości ujawnienia w książce tajemnicy państwowej i rozpowszechniania bez zgody wiadomości ze śledztwa zawiadomił wtedy jej adwokat.
Zawiadomienie złożył również obecny szef CBA Paweł Wojtunik.
Śledztwo wszczęto w styczniu 2011 r. Sam Kaczmarek zapewniał, że nie ujawnił żadnych tajemnic. Mówił, że bronił się przed pomówieniami obu kobiet, czego nie mógł robić jako funkcjonariusz.
CBA podejrzewało Marczuk o powoływanie się na wpływy oraz żądanie i wzięcie łapówki za pośredniczenie w prywatyzacji Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Śledztwo wobec niej warszawska prokuratura umorzyła w 2011 r., gdyż nie stwierdziła przestępstwa. Marczuk nie powoływała się bowiem na wpływy, a pobrane przez nią pieniądze były należną jej prowizją. Prokuratura miała wtedy "istotne wątpliwości" co do legalności działań CBA wobec Marczuk. B. szef CBA Mariusz Kamiński uznał umorzenie za wyraz złej woli prokuratury.
Wątek Kwaśniewskich
Na tych zarzutach się jednak nie skończyło. W 2010 r. szef CBA Paweł Wojtunik złożył doniesienie o podejrzeniu nadużycia władzy i nielegalności działań operacyjnych CBA w związku z zakupem willi w Kazimierzu w 2009 r. Jak pisała w 2009 r. "Gazeta Wyborcza", CBA - chcąc udowodnić, że małżeństwo Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich miało nielegalne dochody - kupiło dom w Kazimierzu nad Wisłą. Celem CBA miało być udowodnienie, że Kwaśniewscy kupili wcześniej ten dom na podstawioną osobę.
Według "GW" akcję prowadził "agent Tomek", który za nieruchomość wartą 1,6 mln zł miał oferować dwa razy więcej, licząc, że pieniądze trafią do Kwaśniewskich. Ale w lipcu 2009 r., w kulminacyjnym momencie, akcja została przerwana, bo pośredniczący w transakcji Jan J. wyjął część należności (1,5 mln zł) z torby, w której był nadajnik mający namierzyć, gdzie pieniądze zostaną zawiezione - pisała "GW". Po publikacji Mariusz Kamiński mówił, że część tych informacji jest "absolutnie nieprawdziwa".
W 2010 r. katowicka prokuratura apelacyjna umorzyła prowadzone od 2007 r. postępowanie w sprawie legalności majątku Kwaśniewskich. Prokuratura przyjrzała się domom w Kazimierzu i Wilanowie oraz działce na północy Polski. Jak ustalili prokuratorzy, dom w Wilanowie i działka zostały kupione legalnie i były wykazywane w oświadczeniach majątkowych. Dom w Kazimierzu nigdy nie był własnością byłego prezydenta i jego małżonki.
Koniec śledztwa w grudniu?
19 września tego roku Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga przedłużyła o kolejne trzy miesiące - do 26 grudnia - śledztwo w sprawie domniemanych nieprawidłowości w działaniach Centralnego Biura Antykorupcyjnego wobec Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich oraz Weroniki Marczuk. Ostatnio termin zakończenia śledztwa był określony na 26 września, ale - jak informowała prokuratura - niedawno wystąpiono do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie o przedłużenie terminu i takie przedłużenie już uzyskano.
Autor: db / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24