Jest prokuratorskie śledztwo ws. przetargów w wojsku po informacjach reporterów programu "Polska i Świat" TVN24. Dotyczy ono możliwego przekroczeniu uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez urzędników MON. Sprzęt, który zamówili w 2010 roku dla żołnierzy w Afganistanie nigdy do armii nie trafił.
- Wszczęto dwa śledztwa dotyczące podejrzenia niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez żołnierzy resortu obrony narodowej, w trakcie realizowania zamówień publicznych na dostawę sprzętu wojskowego dla polskiego kontyngentu w Afganistanie - tłumaczy płk Ireneusz Szeląg z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Informacja tajna
Prokuratura zainteresowała się tematem po tym, jak w marcu anonimowy informator opowiedział programowi "Polska i Świat" o kulisach wojskowych przetargów. Mówił m. in., że wojsko dostanie zupełnie inny sprzęt niż zamawiało oraz że większość parametrów technicznych nie zgadza się ze specyfikacją.
Przykłady: system rozpoznania i dozorowania - sprzęt, który nie zmieścił się w pojeździe opancerzonym umieszczono w plastikowaych skrzyniach. W dodatku karę za nie wywiązanie się z kontraktu z 15 proc. wartości umowy zmieniono na 5 proc. Wielokrotnie zmieniano też termin odbioru sprzętu.
Ten sam problem dotyczy sprzętu, który miał w Afganistanie chronić śmigłowce przed wystrzelonymi rakietami. Jego odbiór minął w 2010 roku. - Do dziś wojsko nie otrzymało żadnego zamówionego elementu - mówi Szeląg.
Nie było kontroli
Inspektorat uzbrojenia MON brnął w przetargi pomimo, że firmy, które je wygrywały nie posiadały gotowych rozwiązań. Nikt tego nie sprawdził.
Prokuratura podejrzewa, że urzędnicy działali na szkodę interesu publicznego. Kara to nawet 3 lata więzienia.
Autor: mn/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24